Dramat Macieja Dobrowolskiego zaczął się przed mistrzostwami Europy w piłce nożnej w 2012 r. Ówczesny rząd obawiał się, że kibice – których przedstawicielem był Maciej – będą przeszkadzali w organizacji turnieju, który był oczkiem w głowie władz. 28 maja 2012 r. o godzinie 6 rano do mieszkania Dobrowolskiego wpadli policjanci, kładąc go na ziemię. Kolejno przeszukali mieszkanie, wyrzucili wszystko z szaf i – nic nie znaleźli. Maciej opuścił mieszkanie w kajdankach. Razem z nim aresztowano 20 innych kibiców. Dzień później odbyła się „taśmowa rozprawa”. Każdemu zatrzymanemu postawiono zarzut udziału w zorganizowanej grupie przestępczej i automatycznie zasądzono trzy miesiące tymczasowego aresztu.
Na podstawie zeznań jednego świadka koronnego Maciej miał być zaangażowany w przemyt marihuany z Holandii. W trakcie 40 miesięcy, które spędził w areszcie śledczym, wziął udział w setkach okazań. Nikt nigdy go nie rozpoznał. Regularnie co trzy miesiące do aresztu przychodziły dokładnie takie same postanowienia o przedłużeniu tymczasowego aresztowania. Kopiuj wklej. Dwa tygodnie po opuszczeniu trwającego niemal trzy i pół roku aresztu Dobrowolski otrzymał pismo, że świadek koronny „się pomylił”.
Tego rodzaju historii w polskim systemie sprawiedliwości znajdziemy tysiące. Tak, tysiące. W 2015 r. w tymczasowych aresztach przebywało w Polsce 4160 osób. Pod koniec 2021 r. było ich już 11 908. Można by wysnuć przypuszczenia, że w ostatnich latach doszło do zwiększenia liczby przestępstw lub system łapania przestępców jest skuteczniejszy. Nic z tych rzeczy. Liczba skazanych w naszym kraju w minionych sześciu latach spadła.
Czy mamy zatem do czynienia z nadużywaniem tego środka przez prokuratorów? Tak. Ale w cały proceder zamieszani są na równi polscy sędziowie. Posiedzenia aresztowe to w naszym kraju czysta formalność, po której zasądzane są trzy miesiące tymczasowego aresztowania. W trakcie tych trzech miesięcy prokuratura powinna zbierać dowody, jednak bardzo często nic się nie dzieje. Sądy nie weryfikują, czy prokuratorzy wykonali czynności, automatycznie przedłużając okres tymczasowego aresztowania o kolejne miesiące. 90 proc. wniosków o tymczasowy areszt jest akceptowanych przez sądy. I tak od lat. Tendencja jest stała. Co więcej, w 2014 r. sądy uwzględniły 13,6 proc. wszystkich zażaleń na areszt, w 2021 r. zaledwie… 2,4 proc.
Ci sami sędziowie, którzy niosą na sztandarach walkę o praworządność w Polsce, krzyczą na cały świat, że prokuratura jest w Polsce upolityczniona i mamy do czynienia od 2015 r. z państwem opresyjnym. Właśnie ci sędziowie zgodzili się na areszt dla 8 tys. osób więcej w samym tylko 2021 r. Hipokryzja?
Nadużywanie tymczasowego aresztowania w Polsce pogwałca nasze prawa podstawowe i generuje ogromne koszty społeczne. Każdy z nas może zostać pokrzywdzony przez wadliwie funkcjonujący system sprawiedliwości karnej. Czas powiedzieć NIE aresztowemu bezprawiu. Prokuratorzy, a zwłaszcza sędziowie – pokażcie w czynach, jak walczycie o praworządność.