fbpx
poniedziałek, 4 listopada, 2024
Strona głównaFelietonArmia maszeruje na brzuchu

Armia maszeruje na brzuchu

Wojna na Ukrainie stwarza dla Polski wyjątkową okazję, żeby wreszcie spróbowała osiągnąć jakieś korzyści z faktu uczestnictwa w NATO. Jakie? O tym w swoim w najnowszym felietonie pisze Stanisław Michalkiewicz.

Karol Olgierd Borchardt w książce „Znaczy kapitan” wspomina jeden z wykładów w Szkole Morskiej w Tczewie. Przedmiotem wykładu była historia Polski, a zajęcia prowadził oficer marynarki, uprzednio służący w marynarce rosyjskiej. W pewnym momencie powiedział: „Otczizna nasza została podzielona na trzy czensti. Jedną wzięli Giermańcy, drugą – Awstryjcy, a trzecią – my”. Powiadają, że historia się powtarza i kto wie, czy się nie powtórzy, zwłaszcza że nasi Umiłowani Przywódcy już nie mogą wytrzymać, by Polskę jak najszybciej wprowadzić do wojny. Państwa przewidujące postępują odwrotnie: jeśli już wojna jest nieunikniona, to starają się jak najdłużej trzymać od niej z daleka, by wejść dopiero pod koniec tak, żeby zdążyć na defiladę zwycięstwa. Niech wojują inni – ci niecierpliwi. Tak postępowali „Awstryjcy”, a przynajmniej w XVI wieku taką mieli zasadę: „bella gerant alii, tu felix Austria nube” (niech inni toczą wojny, ty szczęśliwa Austrio zawieraj małżeństwa).

Ale i w tej niecierpliwości naszych Umiłowanych Przywódców, by Polskę jak najszybciej wprowadzić do wojny, może tkwić racjonalne jądro, a nawet dwa – a przynajmniej ich pozór. Po pierwsze bowiem, wojna na Ukrainie okazała się dla Zjednoczonej Prawicy prawdziwym darem Niebios. Jak ręką odjął ucichły fałszywe pogłoski o dekompozycji w łonie tej koalicji, a poza tym ustała również walka kogutów, jaką Zjednoczona Prawica od lat prowadziła z obozem zdrady i zaprzaństwa Donalda Tuska. Dzisiaj wszyscy pławią się i prześcigają w patriotycznych frazesach, a kto nie dość skwapliwie z tego klucza ćwierka, to został przez samego Donalda Tuska, stojącego na czele partii przez złośliwców nazywanej Volksdeutsche Partei, oskarżony niemal o zdradę stanu. Po drugie – co wydaje się ważniejsze – ponieważ ogłoszony został początek końca epidemii zbrodniczego koronawirusa, mogło dojść do godziny prawdy, która dla rządu mogłaby okazać się bardzo nieprzyjemna, a nawet groźna. Gdyby jednak Polska została do wojny wciągnięta, to wszystko można by zwalić na Putina, jako że jest on dobry na wszystko, a poza tym pan minister Kamiński, przy współpracy KRRiTV już by dopilnował, żeby żaden z malkontentów nie odważył się nawet pisnąć.

Ale oprócz tych dwóch plusów dodatnich wojna na Ukrainie ma jeszcze dwa kolejne. Po pierwsze – epidemia zbrodniczego koronawirusa, która w optymistycznych prognozach miała zakończyć się dopiero późnym latem, ustała, jakby ręką odjął. I w rządowej, i w nierządnej telewizji możemy sobie obejrzeć dziesiątki tysięcy uchodźców z Ukrainy, wśród których dziwnym trafem pojawia się coraz więcej Murzynów, co to przedtem szturmowali granicę polsko-białoruską, którzy codziennie przekraczają przejścia graniczne. Nikt ich tam nie testuje na obecność zbrodniczego koronawirusa, nikt nie karci ich mandatami za brak maseczek, a jak już znajdą się na polskiej stronie granicy, zaraz odpowiednie służby, bez żadnej kwarantanny, rozwożą ich po Polsce na wszystkie strony. I znowu okazało się, że zbrodniczy koronawirus jest politycznie wyrobiony, bo żadna kolejna fala epidemii się nie podnosi. Ba – niechby spróbowała!

Po drugie – z okazji wojny na Ukrainie prezydent USA Józio Biden wielokrotnie zapewniał, że zrobi „wszystko” dla wzmocnienia wschodniej flanki NATO. W dodatku w dniach ostatnich, rząd „dobrej zmiany” przyjął projekt ustawy o obronie Ojczyzny. Podobno ma ona tyle samo artykułów, co tzw. Polski Ład, którego falstart zatwierdził nawet sam Naczelnik Państwa Jarosław Kaczyński, więc i w tym przypadku niebezpieczeństwo falstartu jest duże. Esperons jednak, że to się nie stanie i ustawa szczęśliwie przejdzie proces legislacyjny w tempie stachanowskim.

Projekt przewiduje m.in. rozbudowę naszej niezwyciężonej armii do 300 tys. żołnierzy. Obecnie – jak podają panowie Michał i Jacek Fiszerowie – nasza niezwyciężona liczy 144 tys. oficerów i żołnierzy, ale 32 tys. spośród nich służy w batalionach Obrony Terytorialnej. W wojskach lądowych jest 61 tys., ale 12 tys. spośród nich to cywile z Narodowych Sił Rezerwowych. Zatem tak naprawdę nasza niezwyciężona liczy sobie 50 tys. oficerów i żołnierzy, z których część służy w jednostkach logistycznych i zabezpieczających. Zatem naszą niezwyciężoną trzeba by powiększyć o 250 tys. oficerów i żołnierzy. Wprawdzie rząd „dobrej zmiany” przekazał za darmo Ukrainie sporo broni, ale podobno – o czym nie trzeba głośno mówić – była to broń przestarzała, której wojsko chętnie się pozbyło. Ale nawet jeśli to prawda, to i tak te 250 tys. dodatkowych żołnierzy trzeba uzbroić. No i pięknie – ale za co?

Obecnie państwo przeznacza na naszą niezwyciężoną 2 proc. PKB. W roku 2021 PKB Polski wyniósł 628 mld USD. Zatem dotychczasowe wydatki wynosiły 12,5 mld USD, czyli – po aktualnym kursie (4,19 zł) – 52,6 mld zł. Projekt ustawy przewiduje zwiększenie tych wydatków do 2,5 proc. PKB, to znaczy – do 15,7 mld USD, czyli 65,7 mld zł. Ma to być pokryte z pozabudżetowego Funduszu Wsparcia Sił Zbrojnych, który składać się ma z wpływów ze skarbowych  papierów wartościowych, ze środków z obligacji emitowanych przez Bank Gospodarstwa Krajowego, a gwarantowanych przez budżet państwa, z wpłat z budżetu państwa i z wpłat z zysków NBP.  Jak widzimy, możliwości kreatywnej księgowości są tu wyjątkowo duże, ale prędzej czy później godzina prawdy musi nadejść, bo obligacje trzeba będzie wykupić, chyba że NBP w ramach „inwestowania” zacznie skupować je od banków komercyjnych – jak robi to teraz – żeby potem „umorzyć”. Ciekawe, że przy tym wszystkim NBP ma zysk, podobnie jak te wszystkie banki, którym nie tylko zwraca się wydatki na zakup obligacji, ale i wypłaca odpowiedni procent – bez najmniejszego ryzyka z ich strony. Słowem – jest dobrze, a będzie jeszcze dobrzej – co wytłumaczy nam dokumentnie pani red. Danuta Holecka z rządowej telewizji.

Tymczasem wojna na Ukrainie stwarza dla Polski wyjątkową okazję, żeby wreszcie spróbowała osiągnąć jakieś korzyści z faktu uczestnictwa w NATO. Skoro USA dają Ukrainie, która do NATO przecież nie należy, broń za darmo, to czy nie mogłyby, w ramach wzmacniania wschodniej flanki, za darmo uzbroić te 250 tys. dodatkowych żołnierzy naszej niezwyciężonej armii? Przecież jest ona częścią sił zbrojnych Paktu Atlantyckiego, a w dodatku rozlokowana jest na wschodnim skraju obszaru obrony NATO. W tej sytuacji wymaganie od Polski, by się wysiliła na samodzielne wzmacnianie wschodniej flanki, byłoby nieuzasadnionym faworyzowaniem państw NATO z Europy Zachodniej i Ameryki Północnej.

A przecież na tym nie koniec. Polska przyjmuje codziennie dziesiątki tysięcy uchodźców z Ukrainy i skąd się tylko da, zapewniając im schronienie, żywność i opiekę medyczną. To też kosztuje, więc byłoby dobrze, gdyby w tych kosztach partycypowały wszystkie pozostałe państwa NATO, podobnie jak w kosztach transportowania z Ukrainy do Polski tamtejszych rannych i chorych oraz ich leczenia w polskich szpitalach.

Na tym jednak nie koniec, bo oto w ramach wojny hybrydowej, jaką od początku roku 2016 prowadzą przeciwko Polsce Niemcy za pośrednictwem skorumpowanych instytucji Unii Europejskiej, Polska, podobnie jak i Węgry, ma zablokowane przez Komisję Europejską nie tylko środki z Funduszu Odbudowy, ale – jak słyszymy – również środki budżetowe na ogólną sumę 770 mld zł. W tej sytuacji czyż prezydent Biden nie powinien nacisnąć na Niemcy, by tę wojnę hybrydową przeciwko Polsce zakończyły i nakazały Komisji Europejskiej odblokować subwencje i zaprzestać stosowania szantażu finansowego?

Gdyby tedy nasi Umiłowani Przywódcy, zamiast upajać się patriotycznymi i buńczucznymi frazesami, spróbowali załatwić te wszystkie sprawy, to by się nawet Polsce przysłużyli. Ale periculum in mora, bo okazja raz stracona jest stracona na zawsze.

Stanisław Michalkiewicz

Stanisław Michalkiewicz
Stanisław Michalkiewicz
Jeden z najlepszych współczesnych polskich publicystów, przez wielu czytelników uznawany za „najostrzejsze pióro III RP”. Prawnik, nauczyciel akademicki, a swego czasu również polityk. Współzałożyciel i w latach 1997–1999 prezes Unii Polityki Realnej. Jego blog wygrał wyróżnienie Blog Bloggerów w konkursie Blog Roku 2008 organizowanym przez onet.pl. Autor kilkudziesięciu pozycji książkowych, niezwykle popularnego kanału na YT oraz kilku wywiadów-rzek. Współpracował z kilkudziesięcioma tytułami prasowymi, kilkoma rozgłośniami radiowymi i stacjami TV.

INNE Z TEJ KATEGORII

Czego oczy nie widzą, tego sercu nie żal

Z pewnością zgodzimy się wszyscy, że najbardziej nieakceptowalną i wywołującą oburzenie formą działania każdej władzy, niezależnie od ustroju, jest działanie w tajemnicy przed własnym obywatelem. Nawet jeżeli nosi cechy legalności. A jednak decydentom i tak udaje się ukryć przed społeczeństwem zdecydowaną większość trudnych i nieakceptowanych działań, dzięki wypracowanemu przez wieki mechanizmowi.
5 MIN CZYTANIA

Legia jest dobra na wszystko!

No to mamy chyba „początek początku”. Dotychczas tylko się mówiło o wysłaniu wojsk NATO na Ukrainę, ale teraz Francja uderzyła – jak mówi poeta – „w czynów stal”, to znaczy wysłała do Doniecka 100 żołnierzy Legii Cudzoziemskiej. Muszę się pochwalić, że najwyraźniej prezydent Macron jakimści sposobem słucha moich życzliwych rad, bo nie dalej, jak kilka miesięcy temu, w nagraniu dla portalu „Niezależny Lublin”, dokładnie to mu doradzałem – żeby mianowicie, skoro nie może już wytrzymać, wysłał na Ukrainę kontyngent Legii Cudzoziemskiej.
5 MIN CZYTANIA

Rozzłościć się na śmierć

Nie spędziłem majówki przed komputerem i w Internecie. Ale po powrocie do codzienności tym bardziej widzę, że Internet stał się miejscem, gdzie po prostu nie można odpocząć.
6 MIN CZYTANIA

INNE TEGO AUTORA

Legia jest dobra na wszystko!

No to mamy chyba „początek początku”. Dotychczas tylko się mówiło o wysłaniu wojsk NATO na Ukrainę, ale teraz Francja uderzyła – jak mówi poeta – „w czynów stal”, to znaczy wysłała do Doniecka 100 żołnierzy Legii Cudzoziemskiej. Muszę się pochwalić, że najwyraźniej prezydent Macron jakimści sposobem słucha moich życzliwych rad, bo nie dalej, jak kilka miesięcy temu, w nagraniu dla portalu „Niezależny Lublin”, dokładnie to mu doradzałem – żeby mianowicie, skoro nie może już wytrzymać, wysłał na Ukrainę kontyngent Legii Cudzoziemskiej.
5 MIN CZYTANIA

Tak to Pan Bóg sprytnie wykorzystał prawo podaży i popytu

„Towarzyszu z Kanady, który zbożem palisz. To nieprawda, że mąki nikomu nie trzeba. Łopatą ziarna ty mnie od głodu ocalisz. Daj chleba!” – pisał dawno temu Antoni Słonimski w wierszu „Palenie zboża” . Chodziło o to, że zdarzyło się wtedy, iż gwoli podtrzymania cen na pszenicę, podobnie jak na kawę i bawełnę, w Kanadzie palono zboże, w Brazylii topiono w morzu kawę, a w południowych stanach Ameryki palono bawełnę.
5 MIN CZYTANIA

Sztuczna inteligencja w działaniu

Ostatnio coraz częściej mówi się o sztucznej inteligencji i to przeważnie w tonie nader optymistycznym – że rozwiąże ona, jeśli nawet nie wszystkie, to w każdym razie większość problemów, z którymi się borykamy. Tylko niektórzy zaczynają się martwić, co wtedy stanie się z ludźmi, bo skoro sztuczna inteligencja wszystko zrobi, to czy przypadkiem ludzie nie staną się zbędni?
5 MIN CZYTANIA