fbpx
środa, 24 kwietnia, 2024
Strona głównaFelietonArmia maszeruje na brzuchu

Armia maszeruje na brzuchu

Wojna na Ukrainie stwarza dla Polski wyjątkową okazję, żeby wreszcie spróbowała osiągnąć jakieś korzyści z faktu uczestnictwa w NATO. Jakie? O tym w swoim w najnowszym felietonie pisze Stanisław Michalkiewicz.

Karol Olgierd Borchardt w książce „Znaczy kapitan” wspomina jeden z wykładów w Szkole Morskiej w Tczewie. Przedmiotem wykładu była historia Polski, a zajęcia prowadził oficer marynarki, uprzednio służący w marynarce rosyjskiej. W pewnym momencie powiedział: „Otczizna nasza została podzielona na trzy czensti. Jedną wzięli Giermańcy, drugą – Awstryjcy, a trzecią – my”. Powiadają, że historia się powtarza i kto wie, czy się nie powtórzy, zwłaszcza że nasi Umiłowani Przywódcy już nie mogą wytrzymać, by Polskę jak najszybciej wprowadzić do wojny. Państwa przewidujące postępują odwrotnie: jeśli już wojna jest nieunikniona, to starają się jak najdłużej trzymać od niej z daleka, by wejść dopiero pod koniec tak, żeby zdążyć na defiladę zwycięstwa. Niech wojują inni – ci niecierpliwi. Tak postępowali „Awstryjcy”, a przynajmniej w XVI wieku taką mieli zasadę: „bella gerant alii, tu felix Austria nube” (niech inni toczą wojny, ty szczęśliwa Austrio zawieraj małżeństwa).

Ale i w tej niecierpliwości naszych Umiłowanych Przywódców, by Polskę jak najszybciej wprowadzić do wojny, może tkwić racjonalne jądro, a nawet dwa – a przynajmniej ich pozór. Po pierwsze bowiem, wojna na Ukrainie okazała się dla Zjednoczonej Prawicy prawdziwym darem Niebios. Jak ręką odjął ucichły fałszywe pogłoski o dekompozycji w łonie tej koalicji, a poza tym ustała również walka kogutów, jaką Zjednoczona Prawica od lat prowadziła z obozem zdrady i zaprzaństwa Donalda Tuska. Dzisiaj wszyscy pławią się i prześcigają w patriotycznych frazesach, a kto nie dość skwapliwie z tego klucza ćwierka, to został przez samego Donalda Tuska, stojącego na czele partii przez złośliwców nazywanej Volksdeutsche Partei, oskarżony niemal o zdradę stanu. Po drugie – co wydaje się ważniejsze – ponieważ ogłoszony został początek końca epidemii zbrodniczego koronawirusa, mogło dojść do godziny prawdy, która dla rządu mogłaby okazać się bardzo nieprzyjemna, a nawet groźna. Gdyby jednak Polska została do wojny wciągnięta, to wszystko można by zwalić na Putina, jako że jest on dobry na wszystko, a poza tym pan minister Kamiński, przy współpracy KRRiTV już by dopilnował, żeby żaden z malkontentów nie odważył się nawet pisnąć.

Ale oprócz tych dwóch plusów dodatnich wojna na Ukrainie ma jeszcze dwa kolejne. Po pierwsze – epidemia zbrodniczego koronawirusa, która w optymistycznych prognozach miała zakończyć się dopiero późnym latem, ustała, jakby ręką odjął. I w rządowej, i w nierządnej telewizji możemy sobie obejrzeć dziesiątki tysięcy uchodźców z Ukrainy, wśród których dziwnym trafem pojawia się coraz więcej Murzynów, co to przedtem szturmowali granicę polsko-białoruską, którzy codziennie przekraczają przejścia graniczne. Nikt ich tam nie testuje na obecność zbrodniczego koronawirusa, nikt nie karci ich mandatami za brak maseczek, a jak już znajdą się na polskiej stronie granicy, zaraz odpowiednie służby, bez żadnej kwarantanny, rozwożą ich po Polsce na wszystkie strony. I znowu okazało się, że zbrodniczy koronawirus jest politycznie wyrobiony, bo żadna kolejna fala epidemii się nie podnosi. Ba – niechby spróbowała!

Po drugie – z okazji wojny na Ukrainie prezydent USA Józio Biden wielokrotnie zapewniał, że zrobi „wszystko” dla wzmocnienia wschodniej flanki NATO. W dodatku w dniach ostatnich, rząd „dobrej zmiany” przyjął projekt ustawy o obronie Ojczyzny. Podobno ma ona tyle samo artykułów, co tzw. Polski Ład, którego falstart zatwierdził nawet sam Naczelnik Państwa Jarosław Kaczyński, więc i w tym przypadku niebezpieczeństwo falstartu jest duże. Esperons jednak, że to się nie stanie i ustawa szczęśliwie przejdzie proces legislacyjny w tempie stachanowskim.

Projekt przewiduje m.in. rozbudowę naszej niezwyciężonej armii do 300 tys. żołnierzy. Obecnie – jak podają panowie Michał i Jacek Fiszerowie – nasza niezwyciężona liczy 144 tys. oficerów i żołnierzy, ale 32 tys. spośród nich służy w batalionach Obrony Terytorialnej. W wojskach lądowych jest 61 tys., ale 12 tys. spośród nich to cywile z Narodowych Sił Rezerwowych. Zatem tak naprawdę nasza niezwyciężona liczy sobie 50 tys. oficerów i żołnierzy, z których część służy w jednostkach logistycznych i zabezpieczających. Zatem naszą niezwyciężoną trzeba by powiększyć o 250 tys. oficerów i żołnierzy. Wprawdzie rząd „dobrej zmiany” przekazał za darmo Ukrainie sporo broni, ale podobno – o czym nie trzeba głośno mówić – była to broń przestarzała, której wojsko chętnie się pozbyło. Ale nawet jeśli to prawda, to i tak te 250 tys. dodatkowych żołnierzy trzeba uzbroić. No i pięknie – ale za co?

Obecnie państwo przeznacza na naszą niezwyciężoną 2 proc. PKB. W roku 2021 PKB Polski wyniósł 628 mld USD. Zatem dotychczasowe wydatki wynosiły 12,5 mld USD, czyli – po aktualnym kursie (4,19 zł) – 52,6 mld zł. Projekt ustawy przewiduje zwiększenie tych wydatków do 2,5 proc. PKB, to znaczy – do 15,7 mld USD, czyli 65,7 mld zł. Ma to być pokryte z pozabudżetowego Funduszu Wsparcia Sił Zbrojnych, który składać się ma z wpływów ze skarbowych  papierów wartościowych, ze środków z obligacji emitowanych przez Bank Gospodarstwa Krajowego, a gwarantowanych przez budżet państwa, z wpłat z budżetu państwa i z wpłat z zysków NBP.  Jak widzimy, możliwości kreatywnej księgowości są tu wyjątkowo duże, ale prędzej czy później godzina prawdy musi nadejść, bo obligacje trzeba będzie wykupić, chyba że NBP w ramach „inwestowania” zacznie skupować je od banków komercyjnych – jak robi to teraz – żeby potem „umorzyć”. Ciekawe, że przy tym wszystkim NBP ma zysk, podobnie jak te wszystkie banki, którym nie tylko zwraca się wydatki na zakup obligacji, ale i wypłaca odpowiedni procent – bez najmniejszego ryzyka z ich strony. Słowem – jest dobrze, a będzie jeszcze dobrzej – co wytłumaczy nam dokumentnie pani red. Danuta Holecka z rządowej telewizji.

Tymczasem wojna na Ukrainie stwarza dla Polski wyjątkową okazję, żeby wreszcie spróbowała osiągnąć jakieś korzyści z faktu uczestnictwa w NATO. Skoro USA dają Ukrainie, która do NATO przecież nie należy, broń za darmo, to czy nie mogłyby, w ramach wzmacniania wschodniej flanki, za darmo uzbroić te 250 tys. dodatkowych żołnierzy naszej niezwyciężonej armii? Przecież jest ona częścią sił zbrojnych Paktu Atlantyckiego, a w dodatku rozlokowana jest na wschodnim skraju obszaru obrony NATO. W tej sytuacji wymaganie od Polski, by się wysiliła na samodzielne wzmacnianie wschodniej flanki, byłoby nieuzasadnionym faworyzowaniem państw NATO z Europy Zachodniej i Ameryki Północnej.

A przecież na tym nie koniec. Polska przyjmuje codziennie dziesiątki tysięcy uchodźców z Ukrainy i skąd się tylko da, zapewniając im schronienie, żywność i opiekę medyczną. To też kosztuje, więc byłoby dobrze, gdyby w tych kosztach partycypowały wszystkie pozostałe państwa NATO, podobnie jak w kosztach transportowania z Ukrainy do Polski tamtejszych rannych i chorych oraz ich leczenia w polskich szpitalach.

Na tym jednak nie koniec, bo oto w ramach wojny hybrydowej, jaką od początku roku 2016 prowadzą przeciwko Polsce Niemcy za pośrednictwem skorumpowanych instytucji Unii Europejskiej, Polska, podobnie jak i Węgry, ma zablokowane przez Komisję Europejską nie tylko środki z Funduszu Odbudowy, ale – jak słyszymy – również środki budżetowe na ogólną sumę 770 mld zł. W tej sytuacji czyż prezydent Biden nie powinien nacisnąć na Niemcy, by tę wojnę hybrydową przeciwko Polsce zakończyły i nakazały Komisji Europejskiej odblokować subwencje i zaprzestać stosowania szantażu finansowego?

Gdyby tedy nasi Umiłowani Przywódcy, zamiast upajać się patriotycznymi i buńczucznymi frazesami, spróbowali załatwić te wszystkie sprawy, to by się nawet Polsce przysłużyli. Ale periculum in mora, bo okazja raz stracona jest stracona na zawsze.

Stanisław Michalkiewicz

Stanisław Michalkiewicz
Stanisław Michalkiewicz
Jeden z najlepszych współczesnych polskich publicystów, przez wielu czytelników uznawany za „najostrzejsze pióro III RP”. Prawnik, nauczyciel akademicki, a swego czasu również polityk. Współzałożyciel i w latach 1997–1999 prezes Unii Polityki Realnej. Jego blog wygrał wyróżnienie Blog Bloggerów w konkursie Blog Roku 2008 organizowanym przez onet.pl. Autor kilkudziesięciu pozycji książkowych, niezwykle popularnego kanału na YT oraz kilku wywiadów-rzek. Współpracował z kilkudziesięcioma tytułami prasowymi, kilkoma rozgłośniami radiowymi i stacjami TV.

INNE Z TEJ KATEGORII

Można rywalizować z populistami w polityce, ale najlepiej po prostu ograniczyć rolę państwa

Możemy już przeczytać tegoroczny Indeks Autorytarnego Populizmu. Jest to dobrze napisany, pełen informacji raport. Umiejętnie identyfikuje problem, jaki mamy. Ale tu potrzeba więcej. Przede wszystkim takiego działania, które naprawdę rozwiązuje problemy, jakie dostrzegają wyborcy populistycznych partii.
4 MIN CZYTANIA

Urojony klimatyzm

Bardziej od ekologizmu preferuję słowo „klimatyzm”, bo lepiej oddaje sedno sprawy. No bo w końcu cały świat Zachodu, a w szczególności Unia Europejska, oficjalnie walczy o to, by klimat się nie zmieniał. Nie ma to nic wspólnego z ekologią czy tym bardziej ochroną środowiska. Chodzi o zwalczanie emisji dwutlenku węgla, gazu, dzięki któremu mamy zielono i dzięki któremu w ogóle możliwe jest życie na Ziemi w znanej nam formie.
6 MIN CZYTANIA

Policja dla Polaków

Jednym z największych problemów polskiej policji – choć niejedynym, bo ta formacja ma ich multum – jest ogromny poziom wakatów: ponad 9,7 proc. Okazuje się, że jednym ze sposobów na ich zapełnienie ma być – na razie pozostające w sferze analiz – zatrudnianie w policji obcokrajowców. Czyli osób nieposiadających polskiego obywatelstwa. W tym kontekście mowa jest przede wszystkim o Ukraińcach, Białorusinach i Gruzinach.
3 MIN CZYTANIA

INNE TEGO AUTORA

Markowanie polityki

Nie jest łatwo osiągnąć sukces, nie tylko w polityce, ale nawet w życiu. Bardzo często trzeba postępować niekonwencjonalnie, co w dawnych czasach nazywało się postępowaniem wbrew sumieniu. Dzisiaj już tak nie jest, bo dzisiaj, dzięki badaniom antropologicznym, już wiemy, że jak człowiek politykuje, to jego sumienie też politykuje, więc można mówić tylko o postępowaniu niekonwencjonalnym, a nie jakichś kompromisach z sumieniami.
5 MIN CZYTANIA

Piosenka jest dobra na wszystko

„Kto przeżyje, wolnym będzie, kto umiera – wolny już” – głosi kultowa piosenka Wojska Polskiego, czyli naszej niezwyciężonej armii, pod tyułem „Warszawianka”. To z pozoru bardzo optymistyczne przesłanie, bo niby wszyscy będą wolni, bez względu na to, czy przeżyją, czy nie, ale z drugiej strony pokazuje, że nie ma żadnej różnicy między tym, który przeżyje, a nieboszczykiem – co wcale nie musi być aż takie radosne.
5 MIN CZYTANIA

Bajka dla dorosłych

Już w najbliższą niedzielę cała Polska będzie – nie, nie będzie czytała dzieciom, bo te bajki o demokracji przeznaczone są dla dorosłych. Konkretnie chodzi o obsadzenie ponad 40 tys. stanowisk radnych, którzy w radach będą radzić, jakby tu przychylić obywatelom nieba.
5 MIN CZYTANIA