Niestety, spełniają się prorocze słowa prezydenta Lecha Kaczyńskiego wypowiedziane w Tbilisi w 2008 roku. Spełniają się przewidywania generała Waldemara Skrzypczaka, który jeszcze wczoraj mówił o scenariuszu ataku Rosji na Ukrainę. Spełniają się też słowa wypowiedziane pod adresem prezydenta Władimira Putina przez Sergieja Kowalowa – rosyjskiego opozycjonisty, który głośno potępiał agresywną politykę Putina wobec Czeczeni, Gruzji czy też aneksję Krymu przez Rosję.
Atak Rosji na Ukrainę przywołuje na myśl atak Niemiec na Polskę – także z trzech stron, w tym z terenu „zhołdowanej” Hitlerowi Słowacji. W przypadku Ukrainy atak został przeprowadzony przez Rosjan z terytorium de facto uzależnionej od Rosji Białorusi. Nawet godzina ataku Rosji na Ukrainę jest bardzo zbliżona – 3.45 nad ranem (działa pancernika Schleswig-Holstein wystrzeliły o 3.45 nad ranem, a bomby na bezbronny Wieluń spadły o 4.42). Tutaj mała ciekawostka – pamiętajmy, że dla Rosjan bardzo ważna jest swoista symbolika (nazwijmy ją dodatkowym upokorzeniem), otóż różnica w czasie między Rosją a Polską to plus 1 godzina.
Niestety, między rokiem 1939 a 2022 jest jeszcze kilka innych podobieństw. Jedno z nich nazwijmy specyficzną „solidarnością międzynarodową” – zwłaszcza europejską, np. Niemcy nie zezwoliły na przekazanie Ukrainie ciężkiego sprzętu wojskowego przez jeden z krajów bałtyckich (sprzętu, który uprzednio Niemcy sprzedały, jednak „odsprzedanie” uzależniły w klauzuli od zgody rządu RFN). Także Belgia i Izrael nie zgodziły się na przekazanie lub odsprzedanie sprzętu wojskowego.
Sprawdzają się także przewidywania generała Skrzypczaka odnośnie tego, na kim możemy polegać w UE. Nasz wojskowy zwrócił uwagę, że z pewnością nie będą to Węgry, którym Rosjanie mają budować elektrownię atomową. Wczorajsze słowa generała dzisiaj stały się faktem. Na kim więc Polska może polegać w UE, a na kim spoza UE?
Zastanawiam się, jak zachowałby się jeden z największych prezydentów USA – Ronald Reagan, który zapędził ZSRR w kozi róg… Jego bronią była nieustępliwość i gospodarka. Dzisiaj powinniśmy ogłosić bojkot rosyjskich towarów (które na dodatek udają polskie i zagraniczne) – mowa np. o wielu markach wódek, które jedynie z nazwy są polskie, a należą do Rosjan, czy o paliwie na austriackich stacjach w Polsce (odkupione od Łukoila). Jedno z dziennikarskich śledztw wysuwa hipotezę o ich wciąż istniejącym powiązaniu z kapitałem rosyjskim.
Krótko mówiąc, dzisiaj nawet picie wódki i tankowanie auta może mieć (i ma) wymiar polityczny.