Polska jako członek Unii Europejskiej musi rezygnować z najtańszej energii węglowej (szczególnie tanio produkuje się u nas energię elektryczną z węgla brunatnego). Najtańszej oczywiście w sytuacji, kiedy nie trzeba płacić unijnego podatku z tytułu emisji dwutlenku węgla. Tymczasem państwa azjatyckie uruchamiają nowe bloki węglowe, których moc jest wielokrotnie większa niż tych zamykanych w Unii Europejskiej.
26 GW nowych mocy
Jak informuje serwis Global Energy Monitor, tylko w pierwszym półroczu 2023 r. w Chinach uruchomiono bloki węglowe o łącznej mocy ponad 17 GW, w Indiach – mocy ponad 3 GW, w Japonii – 1,8 GW, w Pakistanie – 1,3 GW, a w Wietnamie – 1,2 GW. Łącznie na całym świecie w pierwszym półroczu br. uruchomiono bloki węglowe o łączniej mocy 26 GW, a w całym 2022 r. – 47 GW. Dla porównania w Polsce działają aktualnie elektrownie węglowe o łącznej mocy 29 GW.
Warto spojrzeć na problem z większej perspektywy. Otóż w latach 2000-2023 tylko w Chinach uruchomiono nowe bloki węglowe o łącznej mocy… 1048 GW! A polską gospodarkę Bruksela chce zniszczyć za to, że energetyka zasilana jest węglem o mocy 29 GW. W tym okresie Polska odłączyła bloki węglowe o łącznej mocy 7 GW, Niemcy – o mocy 25 GW, a Hiszpania – 11 GW.
Bruksela walczy z własną gospodarką
Według Global Energy Monitor aktualnie w Chinach działają elektrownie węglowe o łącznej mocy 1109 GW, a w budowie są kolejne o mocy ponad 136 GW. W Indiach funkcjonują elektrownie węglowe o łącznej mocy 236 GW, a w budowie są kolejne o mocy prawie 32 GW. Te dane jednoznacznie pokazują, że walka Unii Europejskiej z węglem nie ma istotnego znaczenia w skali świata, a rezultatem jest to, że Bruksela de facto nie tyle walczy z emisją dwutlenku węgla, co bardziej z własną gospodarką.