Unia Europejska mało naszkodziła, więc planuje wdrożyć równoległy do systemu ETS drugi system handlu emisjami.

Unijna pętla wokół naszych szyi zaciska się coraz bardziej. „Na spalanie węgla w piecach i ropy naftowej w samochodach trzeba będzie mieć certyfikat na emisję gazów cieplarnianych. Te sprzedawane mają być w drugim, równoległym systemie ETS” – czytamy w serwisie Money.pl.

Jedno z rozwiązań zawartych w unijnym pakiecie Fit for 55 zakłada utworzenie drugiego systemu EU ETS z osobnymi certyfikatami zezwalającymi na emisje dwutlenku węgla. Ma on działać równolegle obok obecnie istniejącego systemu, który nałożył opłaty za emisję CO2 m.in. na energetykę konwencjonalną, przemysły energochłonne i lotnictwo.

W ramach zielonego euroszaleństwa zgodnie z propozycją certyfikaty trzeba będzie wykupić w związku ze spalaniem w budynkach węgla, gazu czy oleju opałowego, a także sytuacji korzystania z samochodów napędzanych benzyną lub olejem napędowym. Prawdopodobnie obowiązek zakupu certyfikatów będzie spoczywał na sprzedawcach tych paliw, co oznacza, że podatek ten zostanie przerzucony na klientów. Cena certyfikatu ma wynosić 45 euro.

Na co pójdą pieniądze zebrane w nowym podatku? Jak informuje serwis Money.pl, ma nimi zarządzać nowy Społeczny Fundusz Klimatyczny. Do 2032 r. na jego kontach ma się pojawić 65 mld euro. Z tego ma być finansowana reforma energetyczna w państwach członkowskich Unii Europejskiej.

Drugi system ETS ma funkcjonować od 2027 r. W sprawie porozumiały się już Parlament Europejski i Rada Unii Europejskiej i przepisy czekają na formalne przyjęcie. Wygląda więc na to, że wszystko już jest postanowione.

Poprzedni artykułChiny kupują rosyjską ropę w promocyjnych cenach
Następny artykułIle kosztuje sprzedaż na Amazonie?