fbpx
poniedziałek, 25 września, 2023
Strona głównaKultura„Bez gorsetu. Camille Claudel i polskie rzeźbiarki XIX wieku”. Wystawa w warszawskim...

„Bez gorsetu. Camille Claudel i polskie rzeźbiarki XIX wieku”. Wystawa w warszawskim Muzeum Narodowym

W Muzeum Narodowym w Warszawie do 10 września można zwiedzać ekspozycję „Bez gorsetu. Camille Claudel i polskie rzeźbiarki XIX wieku”. Szczególnie Claudel, po raz pierwszy wystawiona w Polsce, przyciąga tłumy.

Takich wystaw w Muzeum Narodowym, skupiających się wyłącznie na twórczości – nieraz już nieco zapomnianych – kobiet artystek, jest coraz więcej. Tutaj przypomina się wystawa sprzed dwóch lat poświęcona jednej tylko artystce – malarce Annie Bilińskiej. Opowieść o Claudel i polskich rzeźbiarkach w pewnym sensie nawiązuje do niej, gdyż Bilińska tworzyła w podobnym okresie (II połowa XIX w.), gdy świat sztuki dopiero otwierał się na kobiety.

Madonna, Maria Gerson-Dąbrowska, repr. z „Wędrowca” 1990 r.

„Wystawa, którą dziś otwieramy, przywołuje postacie polskich rzeźbiarek, ich twórczość w kontekście najbardziej znanej rzeźbiarki XIX w. – Francuzki Camille Claudel. Dziś świat zna jej twórczość głównie z kreacji filmowych z Juliette Binoche i Isabelle Adjani. Była to niezwykle ważna postać w historii rzeźby. Pozwoliła sobie na bezgraniczne poświęcenie się swojej rzeźbiarskiej pasji i twórczości i to w czasie, który nie sprzyjał działalności artystycznej kobiet-rzeźbiarek. Wówczas była to dziedzina postrzegana jako zarezerwowana wyłącznie dla mężczyzn, przez towarzyszący tej pracy wysiłek fizyczny, pył i brud. Niemal do końca XIX w. wiele francuskich uczelni artystycznych nie dopuszczało kobiet na wydziały rzeźbiarskie. W Polsce, znajdującej się wówczas pod zaborami, ten stan trwał jeszcze dłużej. O ile nauka malarstwa czy rysunku była akceptowana i wpisywała się w edukację kobiet, to rzeźba była w XIX w. traktowana jako wyłącznie męska domena w sztuce. Przywołujemy twórczość mało znanych dotąd polskich rzeźbiarek i chcę podkreślić – były świetnymi rzeźbiarkami. Często studiowały w Paryżu. Przykładem jest Natalia z Tarnowskich Andriolli, która ukończyła Académie Colarossi – uczelnię, której absolwentką była Camille Claudel. Z kolei Teofila Certowicz studiowała w Académie Julian. To jest pokolenie Olgi Boznańskiej. Teraz nadszedł czas zaprezentować polskie rzeźbiarki” – powiedziała PAP kuratorka zbiorów rzeźby MNW i kuratorka wystawy dr Ewa Ziembińska podczas majowej konferencji prasowej wystawy „Bez gorsetu. Camille Claudel i polskie rzeźbiarki XIX wieku”.

Wystawę podzielono na cztery sale: „Mistrzowie. Możliwość nauki”, „W służbie: powinności religijno-patriotyczne”, „Portret. Co kobiecie wolno rzeźbić” i „Nagie ciało: przekraczanie granic”. Wszystkim towarzyszy krótki opis tego, jak tworzyły ówczesne – w szczególności polskie –rzeźbiarki. Utrzymana w feministycznym nurcie wystawa przywraca pamięć o naszych wybitnych artystkach rzeźby.

Camille Claudel przed 1884 r.

Niewątpliwie najbardziej rozpoznawalną z pokazanych artystek jest Camille Claudel. Dziś znana jest – oczywiście oprócz wybitnych rzeźb – z poświęconych jej filmów i tragicznego dla niej romansu z rzeźbiarzem Augustem Rodinem. Jej życie nie było łatwe: naznaczone depresją, alkoholizmem, obsesjami, w końcu chorobą psychiczną.
W roku 1913 została umieszczona w zakładzie zamkniętym koło Awinionu. Mieszkała tam 30 lat, aż do śmierci w 1943 r. I rodzina, i świat artystyczny prawie o niej zapomniał, a jej prace rzadko były prezentowane. Dopiero ostatnimi czasy pamięć o Camille Claudel powróciła. W 2017 r. w Nogent-sur-Seine – mieście, w którym spędziła młodość – powstało muzeum poświęcone jej twórczości.

Claudel na wystawie towarzyszą inne – polskie – rzeźbiarki: Natalia z Tarnowskich Andriolli, Tola Certowicz, Maria Gerson-Dąbrowska, Jadwiga Milewska, Amelia Jadwiga Łubieńska, Felicja Modrzejewska i Antonina Rożniatowska. Wszystkie tworzące w mniej więcej tym samym czasie, co Claudel. Wszystkie podobnie – niegdyś znane, nagradzane i podziwiane, potem na długo zapomniane.

Lotus, Antonina Rożniatowska, przed 1894r.

Wystawa „Bez gorsetu. Camille Claudel i polskie rzeźbiarki XIX wieku” – czytamy na stronie warszawskiego Muzeum Narodowego – to „opowieść o drodze kobiet artystek do niezależności i uznania, o ich determinacji. To inspirująca wyprawa w świat rzeźbiarek, które dzięki swej sile i odwadze odrzuciły gorset konwencji i zasad wynikających z ówczesnej obyczajowości. Kobiet, które realizowały własne marzenia”.


(Wszystkie ilustracje: Wikipedia/domena publiczna)

 

Barbara Hofman
Barbara Hofman
Studentka dziennikarstwa, a w bliskiej przyszłości lingwistyki stosowanej na Uniwersytecie Warszawskim. Pasjonatka tenisa, amatorka żeglarstwa, entuzjastka dobrego kina i dobrej książki. Za cel stawia sobie opanowanie do perfekcji przynajmniej pięciu języków Starego Kontynentu (najchętniej angielski, hiszpański, włoski, francuski i portugalski). Lubi śledzić działalność wielkich domów aukcyjnych, a przy wszelakiej sposobności do nich wchodzi i na krótką chwilę zawiesza wzrok na dziełach szczególnie twórców międzywojennych – Amadea Modiglianiego czy Mojżesza Kislinga.

INNE Z TEJ KATEGORII

Święto kinomanów w Gdyni. Kto zdobędzie Złote Lwy?

Powoli kończy się 48. edycja Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych. Nie brak na nim premier ważnych obrazów – „Chłopi”, „Figurant” czy „Doppelgänger. Sobowtór” – nie brak także, jak zwykle, dyskusji o filmach i spotkań z reżyserami i aktorami.
3 MIN CZYTANIA

Żałuję, że powstała kontynuacja, czyli o „I tak po prostu…”

„Seks w wielkim mieście” to serialowy must-see dla prawie każdego. Przepełniona erotyzmem, dowcipem i nutką ironii historia czterech zamożnych mieszkanek Nowego Jorku kończy się, gdy każda z nich wychodzi ze swojego dotychczasowego życia wiecznej singielki. „I tak po prostu...” to kontynuacja serialu – 20 lat później.
3 MIN CZYTANIA

„Zielona granica” Agnieszki Holland krytykowana przed premierą

Temat naszej wschodniej granicy dzielącej Polskę od autorytarnej Białorusi bez wątpienia rozgrzewa opinię publiczną. Jedni z rzewnymi (lub krokodylimi) łzami komentują temat uchodźczy, inni zaś jedynie silą się na uwagi poprawne politycznie. Swoje trzy grosze dorzuciła także Agnieszka Holland, która dziś na festiwalu w Wenecji pokaże swój nowy film traktujący o tytułowej zielonej granicy.
3 MIN CZYTANIA

INNE TEGO AUTORA

Święto kinomanów w Gdyni. Kto zdobędzie Złote Lwy?

Powoli kończy się 48. edycja Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych. Nie brak na nim premier ważnych obrazów – „Chłopi”, „Figurant” czy „Doppelgänger. Sobowtór” – nie brak także, jak zwykle, dyskusji o filmach i spotkań z reżyserami i aktorami.
3 MIN CZYTANIA

Żałuję, że powstała kontynuacja, czyli o „I tak po prostu…”

„Seks w wielkim mieście” to serialowy must-see dla prawie każdego. Przepełniona erotyzmem, dowcipem i nutką ironii historia czterech zamożnych mieszkanek Nowego Jorku kończy się, gdy każda z nich wychodzi ze swojego dotychczasowego życia wiecznej singielki. „I tak po prostu...” to kontynuacja serialu – 20 lat później.
3 MIN CZYTANIA

„Zielona granica” Agnieszki Holland krytykowana przed premierą

Temat naszej wschodniej granicy dzielącej Polskę od autorytarnej Białorusi bez wątpienia rozgrzewa opinię publiczną. Jedni z rzewnymi (lub krokodylimi) łzami komentują temat uchodźczy, inni zaś jedynie silą się na uwagi poprawne politycznie. Swoje trzy grosze dorzuciła także Agnieszka Holland, która dziś na festiwalu w Wenecji pokaże swój nowy film traktujący o tytułowej zielonej granicy.
3 MIN CZYTANIA