Bitwa pod Mokrą była jedną z najbardziej bohaterskich bitew polskiego żołnierza z przeważającymi siłami Niemców z 4 Dywizji Pancernej. Do pierwszych starć doszło już 1 września na polach wsi Mokra położonej 23 kilometry na północny zachód od Częstochowy (nieopodal miasteczka Kłobuck). Silna polska obrona była dla Niemców ogromnym zaskoczeniem. Agresor był przekonany o stosunkowo słabych polskich siłach w tym rejonie, tymczasem w ostatnim momencie przed wybuchem wojny przedpole Częstochowy zostało obsadzone przez Wołyńską Brygadę Kawalerii, która otrzymała zadanie osłaniania lewego skrzydła Armii „Łódź”.
Kiedy 1 września rano do ataku ruszyły pierwsze niemieckie czołgi 36 pułku pancernego przywitał ich grad polskiej artylerii. Podobnie rzecz się miała z niemiecką piechotą, która zaatakowała skrzydła Polaków. Niemcy nadziali się na dobrze okopanych ułanów i polską piechotę i musieli podać tyły. Były to pierwsze polskie sukcesy tej wojny. Podobnie rzecz się miała z kolejnym niemieckim atakiem w południe: wysłany przeciw Polakom kolejny pancerny 35 pułk został zatrzymany dzięki dobrze wstrzelonej polskiej artylerii.
Główne walki toczyły się o nasyp kolejowy usytuowany tuż za wsią Mokra, którego Niemcy nie potrafili zdobyć mimo ponawianych ataków.
Agresorowi spod znaku czarnego krzyża nie udało się także zaskoczyć Polaków uderzeniem od tyłu. Niemcy chcieli obejść pozycje obronne Wołyńskiej Brygady Kawalerii siłami niemieckiego 12 pułku strzelców zmotoryzowanych. Tym razem polscy ułani wsiedli na koń i szybkim kontratakiem zniweczyli niemieckie plany. Duże straty poniosły też niemieckie siły pancerne wspierające strzelców zmotoryzowanych, gdy w pobliżu stacji kolejowej Miedźno do walki wszedł polski pociąg pancerny.
Niemcy jednak nie odpuszczali, i gdy do ataku przystąpiła niemiecka 5 Brygada Pancerna wydawało się, że bitwa zostanie już przesądzona. Wtedy ponownie ostatnim punktem oparcia dla Polaków okazał się niezdobyty nasyp kolejowy. Na dodatek zaskoczonych Niemców całkowicie zdezorganizował kontratak polskich tankietek i wozów pancernych. I tym razem niemieckie czołgi musiały się wycofać. Czwarty atak niemieckich czołgów ponownie zatrzymał się pod nasypem i nie zdobył także wiaduktu kolejowego.
Niemcy nie zdołali wykonać zakładanego zadania ponosząc dodatkowo duże straty – Wehrmacht stracił około 100 czołgów i wozy pancerne (zniszczone i uszkodzone) oraz ponad 600 żołnierzy. Jednak Wołyńska Brygada Kawalerii broniła się już resztkami sił – bohaterską obronę okupiła stratą kilkuset żołnierzy i utraconym sprzętem.
Dowodzący brygadą płk. Filipowicz wiedział, że przebicie się niemieckich czołgów przez tory kolejowe byłoby równoznaczne z zagładą ułanów, dlatego podjął ryzyko kilku udanych kontrataków (swoimi ostatnimi pododdziałami) i wygrał bitwę. Jednak do zwycięstwa operacyjnego – opanowania pola bitwy przez Polaków – zabrakło dodatkowych jednostek. Wobec czego Polacy musieli się wycofać. W starciu z niemieckimi czołgami doskonale poradziły sobie polskie działa i armatki ppanc. Ułani dodatkowo w walce z czołgami pomagali sobie wiązkami granatów i butelkami z benzyną. Jednak Niemców całkowicie zaskoczyła inna polska broń: karabiny ppanc Ur, o których pisaliśmy już na łamach portalu. Kolejnego dnia (2 września) Wołyńska Brygada Kawalerii powstrzymywała 4 Dywizję Pancerną pod Ostrowami. Po wycofaniu się (3 września) na linię Łękińsko-Łękawa-Janów ułani Wołyńskiej BK dokonali udanego nocnego ataku na Kamieńsk, w którym znajdowały się niemieckie cysterny z ropą. Polacy wysadzili kilkanaście cystern, zadając Niemcom duże straty (około 100 żołnierzy).
Kiedy 4 września niemiecki Wehrmacht wkroczył do bezbronnej już Częstochowy jego ofiarami padło kilkuset mieszkańców miasta – a wśród nich kobiety i dzieci. Wydawało się, że Niemcy, biorąc odwet za duże straty pod Mokrą, chcą brutalnym terrorem złamać ducha polskiego żołnierza. W zajętym (również 4 września) Sieradzu Niemcy dokonali kolejnej masakry kilkuset mieszkańców miasta. Tego samego dnia Luftwaffe zbombardowało miasteczko Sulejów, które nie było bronione przez polską armię i w którym nie było żadnego celu wojskowego. Od niemieckich bomb zginęło wtedy kolejnych 700 naszych rodaków. Było to planowane niszczenie polskiego miasta (tak a propos niezapłaconych przez Niemców reparacji).