Od razu odpowiadam, że nie zwariowałem, a mój zgodny pogląd nie dotyczy sławetnej wypowiedzi p. Szumlewicza, że „ubóstwo można znieść ustawą”. Tak daleko z pewnością bym się nigdy nie zapędził, tym bardziej że całe 30 lat „empirii”, zmysłowego poznania skutków naszego prawodawstwa, pozwala wyciągnąć słuszny wniosek, że ustawą nie da się zlikwidować żadnego problemu, a wręcz przeciwnie – każdy wysyp z taśmociągu rodzimej, rozpędzonej do granic swojej wydajności fabryki dobrych pomysłów zwanej Legislatywą, generuje nową i niepowtarzalną porcję problemów. Naukowo, stosując metody badawcze właściwe dla nauk społecznych, można z powodzeniem dowodzić poprawności znanej hipotezy Stefana Kisielewskiego, że „Socjalizm jest to ustrój, w którym bohatersko pokonuje się trudności nieznane w żadnym innym ustroju”. Jest coś w tym, że niemal każda ustawa (są drobne, ale to naprawdę drobne wyjątki) uruchamia swoistą lawinę nowych problemów, zarówno przy stosowaniu tych przepisów, co jest naprawiane nowelizacją, bądź ujawnia całkiem nowe zagadnienie, które musi być przedmiotem odrębnej regulacji. Jak zwał tak zwał, chodzi o nowe ustawy, które ciągle muszą coś poprawiać.
Problem w tym, że ustawa bywa jednak bardzo skuteczną walką o głosy społeczeństwa. I z przekorą nie używam tutaj pojęcia Narodu. Po pierwsze, z racji tego, o czym też już wspominałem przy innej okazji, czyli niedookreślenia pojęcia definicyjnego narodu w naszym, rodzimym przypadku, bo wszak normatywnie, Narodem są wszyscy obywatele Rzeczypospolitej, zarówno wierzący w Boga będącego źródłem prawdy, sprawiedliwości, dobra i piękna, jak i nie podzielający tej wiary, a te uniwersalne wartości wywodzący z innych źródeł, równi w prawach i w powinnościach wobec dobra wspólnego – Polski. Naród wszak to przecież wspólnota niezależna od posiadanego obywatelstwa. Po drugie dlatego, że w zasadzie owa polaryzacja przekonań społeczeństwa zaczyna ingerować w podstawowy wyznacznik przynależności narodowej, jakim jest Polskość. Przecież według powszechnie obowiązującego przekazu jednej strony sporu politycznego, ci od (tu pozwolę sobie na błyskotliwe i dowcipne zapożyczenie od niezmiennie przenikliwego red. Michalkiewicza) „Volksdeutsche Partei” expremiera Tuska, Polskością się nie legitymują. A przecież to nie jedyny wyznacznik przynależności narodowej, który dominuje w obecnym przekazie politycznym. Dziś, podobnie jak przed Wielką Wojną, obóz patriotyczny niezwykle silnie akcentuje wiarę katolicką jako element formotwórczy koncepcji Narodu Polskiego i każdy, kto jest „przeciwko Kościołowi” światopoglądowo, bywa co najmniej podejrzany.
Problem z ustawą, który dostrzegł Przewodniczący Związku Zawodowego Związkowa Alternatywa, jest problemem na wskroś społecznym i jednocześnie prawnym, a biorąc pod uwagę przytoczoną powyżej definicję konstytucyjną Narodu, zapewne i problemem Polaków. I tu zaczyna się niebezpieczna gra nie tylko sumienia (zgoda z wypowiedzią socjalisty), ale i uczuć patriotycznych (krytyka ustawy rządowej).
Słuchając wtorkowych wiadomości „Lata z Radiem”, dowiedziałem się, że prezydent podpisał ustawę rozszerzającą grupę osób, którym przysługują bezpłatne leki – o dzieci do 18 lat i o seniorów powyżej 65 lat. Dotychczas bezpłatne leki, wymienione w wykazie Ministerstwa Zdrowia, przysługiwały osobom powyżej 75 lat. Jest to realizacja obietnicy wyborczej złożonej swego czasu przez prezesa PiS podczas konwencji programowej partii rządzącej odbywającej się jeszcze w maju.
Nie sposób nie zauważyć oczywistych, czyli ekonomicznych konsekwencji rozwiązań socjalnych tego rodzaju. Wykorzystywanie finansowania państwowego przez sektor prywatny z pewnością wywinduje cenę medykamentów, gdyż któż będzie sobie żałował, mając pewność państwowej refundacji. Kolejny program, jak to określił prezydent RP, mający na celu wsparcie rodziny, można uznać za średnio wspierający, gdy się zauważy, że osoby w kwiecie wieku, niekwalifikujące się na dofinansowanie, będą musiały przy zakupie lekarstw zapłacić cenę rynkową, tę zawyżoną. Kolejny koszt budżetowy to oczywiście również kolejna cegiełka do naszego rekordu inflacyjnego, który tak bardzo staramy się zniwelować, walcząc z inflacją co najmniej tak jak z rosyjskimi prowokacjami. Zresztą problemu z rosnącymi cenami lekarstw by nie było, gdyby nie dziwny spadek wartości otrzymywanych przez emerytów świadczeń, których wysokości nie ustala rynek, ale decyzja waloryzacyjna organów państwa.
A jednak mogę się tylko domyślać, że żaden z tych argumentów nie zrobił specjalnego wrażenia na Panu Przewodniczącym ZZ Zawodowa Alternatywa, gdyż socjaliści z natury rzeczy nie interesują się skutkami wydawania nie swoich pieniędzy. Żywo interesują się natomiast wszelkimi uprawnieniami, szczególnie konstytucyjnymi. Pan Piotr Szumlewicz raczył był na „X-sie” zauważyć: Leki dla seniorów i dzieci to niekonstytucyjny bubel prawny. Jakim prawem władza uznaje, że nowotwór jest dla 40-latka mniejszym dramatem niż nowotwór dla 17-latka lub 68-latka? To obrzydliwa forma dyskryminacji ze względu na wiek!
Rzeczywiście media bardzo szybko oszacowały liczbę beneficjentów kolejnego programu „wywiązywania się z obietnic” na 16 mln osób. Problem w tym, że polskich obywateli jest (wg. stanu na 2021 r.) 37,75 mln i każdemu, niezależnie od wieku, może przydarzyć się choroba. Racja jest po stronie przewodniczącego Szumlewicza, że niezwykle dyskryminujący charakter ma uchwalanie prawa, które różnicuje niekorzystnie osoby ze względu na wiek, zmuszając je niejako do podwójnego łożenia na medykamenty – w końcu na dzieciach i emerytach objętych dofinansowaniem skarb państwa niewiele zarobi. A do tego ten najbardziej bulwersujący aspekt, że równość wobec prawa musi ustąpić „wspieraniu rodziny”, a przynajmniej propagandzie owego „wspierania”.
Jest jednak różnica pomiędzy konserwatystą i socjalistą, którzy są zbulwersowani łamaniem zasady równości wobec prawa. O ile socjalista widzi tylko wybiórczość podmiotową realizowanych uprawnień, o tyle konserwatysta zastanawia się, czy różnicowanie prawne określonej grupy jest sprawiedliwe, ale według tej klasycznej definicji Ulpianusa. Taki sam delikt widzi w innych ustawach, których jest przecież wiele: apteka dla aptekarza 2.0., czternasta emerytura, bezpłatne laptopy dla ucznia, 6 mieszkanie z podatkiem etc., a wszystkich opartych na braku szacunku do własności.
I rację miał poeta pisząc satyrycznie:
By mogła zapanować Równość
trzeba wpierw wdeptać wszystkich w gówno;
by człowiek był człowieka bratem,
trzeba go wpierw przećwiczyć batem;
wszystko mu także się odbierze,
by mógł własnością gardzić szczerze.
Jacek Janas
Każdy felietonista FPG24.PL prezentuje własne poglądy i opinie