Organizację „Nigdy Więcej!”, która winna jest tej przykrej sprawie w największym stopniu, znam od lat. Zaczynała działalność, gdy byłem na studiach, a więc mniej więcej w połowie lat 90. Jej modus operandi pozostał do dzisiaj ten sam – a jego perfidię naświetlałem już wówczas, na samym początku dziennikarskiej kariery, jeszcze w studenckim piśmie „Reakcja”. Model ten nie różni się zresztą szczególnie od modelu działania wielu innych organizacji zajmujących się rozwiązywaniem jakichś rzekomo palących problemów: najpierw wynajduje się problem, który może nam załatwić wiele grantów i przychylność różnych zasobnych środowisk – w tym wypadku jest to rzekome widmo faszyzmu. Potem musimy tylko zacząć udowadniać, że ten problem jest niesamowicie istotny, wszędzie obecny i stanowi ogromne zagrożenie, a nasza organizacja jako jedna z niewielu odważnie go naświetla i potrafi z nim walczyć.
NW opanowało to do perfekcji, wyspecjalizowawszy się choćby w przypisywaniu motywacji rasistowskich czy „faszystowskich” zwykłym czynom chuligańskim. Spisy takich rzekomo motywowanych zbrodniczymi ideologiami czynów NW publikowało pod nazwą „Brunatna księga”. Wystarczyło, że pijaczek szturchnął pod sklepem przypadkowego turystę z innego kraju (z wyglądu kompletnie niczym nieróżniącego się od Polaków), a NW już wciągało taki czyn na swoją listę jako przejaw polskiej ksenofobii.
W 2003 r. NW przyznało tytuł „antyfaszysty roku” Simonowi Moleke Njie, znanemu szerzej jako Simon Mol. „Gazeta Wyborcza” przedstawiała go jako „kameruńskiego pisarza”, podobno zmuszonego do emigracji z Kamerunu. W Polsce Mol dostał status uchodźcy.
W 2007 r. tak o Molu pisał tygodnik „Polityka” (który przecież trudno podejrzewać o „faszyzm”):
Imię: Simon. Nazwisko: Mol (na poprzednim – Moleke Njie – Polacy łamali sobie język). Narodowość: Kameruńczyk. Wiek: 34 lata. Zawód: dziennikarz, pisarz, poeta. Od kilkunastu dni siedzi w areszcie. Przypuszcza się, że w ciągu 7 lat świadomie zakaził wirusem HIV nawet kilkadziesiąt polskich kobiet. W wierszu nazwał je „białe boginie”.
Półtora roku później Mol nie żył. Zmarł na HIV. NW do błędu się nie przyznało. Inne oszustwa i manipulacje stowarzyszenia opisał portal weszlo.com. W tym słynną akcję sprzed 11 lat, gdy NW najpierw samo namalowało transparent z ksenofobicznym hasłem, a potem go dzielnie zamalowało.
Zadziwiające jest zatem, że ktokolwiek traktuje to towarzystwo poważnie. Szanujący się ludzie i organizacje powinni mieć tylko jedno właściwe miejsce na donosy płynące z NW: kosz na śmieci. Tak jednak nie jest i donos na sędziego Marciniaka za udział w organizowanym przez Sławomira Mentzena „Evereście” został niestety potraktowany z uwagą przez UEFA.
Donos był absurdalny i chyba nie muszę nikomu tłumaczyć dlaczego. Impreza była całkowicie apolityczna, występowali na niej goście z najróżniejszych środowisk, a występ samego Marciniaka nie zawierał żadnych akcentów, które pozwoliłyby go oskarżyć o wspieranie jakichkolwiek skrajnych idei, nawet przy największej dozie złej woli. Jedynym punktem zaczepienia dla NW był fakt, że nie podobają im się poglądy organizatora spotkania, które zresztą Mentzen od tego wątku swojej działalności oddziela. No, ale w końcu NW ma długą praktykę w podciąganiu poglądów całkowicie akceptowalnych pod kategorię „faszyzmu”.
Oburzenie wobec donosu NW do UEFA było powszechne i nawet lewica jakoś zbyt głośno nie wyrażała swojego nim zachwytu. Wyłamała się tylko pani poseł Joanna Mucha. Przez chwilę wydawało się, że pana sędziego Marciniaka uda się po prostu wybronić przed szykanami i odebraniem sędziowania w ważnym meczu. Taka wiadomość wreszcie nadeszła: Polak ów mecz będzie sędziował. Niestety, wraz z nią ukazał się tekst samokrytyki, jaką pan sędzia złożył na ręce UEFA. Samokrytyki żenującej i przywodzącej na myśl najgorsze czasy komuny.
Pan sędzia napisał:
[…] zostałem głęboko oszukany i zwiedziony, jeśli idzie o charakter wydarzenia, w którym wziąłem udział. Nie miałem wiedzy, że jest ono powiązane z polskim skrajnie prawicowym ruchem. Gdybym był tego świadom, kategorycznie odmówiłbym udziału. Trzeba wiedzieć, że wartości promowane przez ten ruch stoją w głębokiej sprzeczności z moimi osobistymi przekonaniami i poglądami, o które walczę przez całe życie.
Lektura tego tekstu jest niezwykle smutnym i przygnębiającym doświadczeniem. Nietrudno się domyślić, że Szymon Marciniak został zapewne postawiony przed wyborem: albo się publicznie pokaja w taki właśnie, maksymalnie żenujący i upokarzający, a zarazem absurdalny sposób (zwróćmy uwagę na absurdalne stwierdzenie wskazujące, że miał nie wiedzieć, kim jest Sławomir Mentzen), albo jego rozkręcająca się kariera zostanie utrącona. Wybrał to pierwsze – i trudno go nawet jakoś radykalnie potępić. Najwyraźniej uznał, że jego rolą i powołaniem jest sędziowanie meczów, a nie walka o osobistą wolność i zdrowy rozsądek z lewicowymi hunwejbinami. Jego wybór. Dla mnie jest to rozczarowanie, ale od nikogo nie można wymagać heroizmu. Dla wielu jest to srogi zawód, a dla jeszcze innych pan sędzia jest skreślony. No, ale tymi opiniami nie musi się on w końcu w ogóle przejmować.
W tej historii najprzykrzejsze jest to, że pan Marciniak miał przed sobą w ogóle tego typu wybór, który wymagał od niego albo pewnej dozy osobistego heroizmu właśnie – poświęcenia przynajmniej częściowo swojej błyskotliwej kariery i zapewne dużych związanych z nią pieniędzy – albo samoupokorzenia. Takie wybory mogą się zdarzać i zdarzają w okolicznościach granicznych, ekstremalnych, takich jak wojna czy trwanie w warunkach systemu totalitarnego, natomiast w żadnym wypadku nie powinny się zdarzać w normalnym, demokratycznym społeczeństwie z czasach pokoju.
Jako się rzekło – pan sędzia wyboru dokonał i będzie musiał z tym wyborem żyć. Mam nadzieję, że będzie potrafił spojrzeć w lustro. Niestety, jego postawa ma swoje bardziej generalne konsekwencje. Struktury takie jak NW dostają sygnał, że prawem kaduka mogą się pozycjonować w roli arbitrów życia publicznego, choć powinny zostać wystawione poza jego obręb. Inne zaś osoby, które znajdą się w sytuacji pana sędziego, będą musiały pamiętać, że ich obecność na tym czy innym wydarzeniu może zostać przez takich samozwańczych sędziów oceniona i mogą za to zapłacić pracą, karierą, pieniędzmi, swoją przyszłością. Sprzeciwienie się uzurpacji organizacji takich jak NW będzie wymagało nadzwyczajnej odwagi. Niestety.
Łukasz Warzecha
Każdy felietonista FPG24.PL prezentuje własne poglądy i opinie