fbpx
niedziela, 8 grudnia, 2024
Strona głównaFelietonCeny maksymalne wywołają przeciwny skutek do intencjonalnego

Ceny maksymalne wywołają przeciwny skutek do intencjonalnego

Ceny maksymalne nie tylko nie ochronią przed drożyzną, ale spowodują braki objętego nimi towaru.

Poseł PiS swoim pomysłem wywołał w studiu Polsat News konsternację. Otóż Kazimierz Smoliński przedstawił koncept wprowadzenia cen regulowanych na podstawowe artykuły żywnościowe, takie jak chleb, cukier, mąka itp.

Każdy interwencjonizm państwa przynosi kolejny interwencjonizm. Na przykład interwencjonizm w postaci unijnej polityki energetyczno-klimatycznej powoduje, że rosną ceny wytworzenia energii elektrycznej z węgla. W odpowiedzi sama Bruksela, a także polski rząd wymyślili, by niektóre przedsiębiorstwa, aby nie straciły konkurencyjności rynkowej wobec swoich konkurentów zagranicznych, otrzymywały rekompensaty finansowe. Kolejnym interwencjonizmem po wprowadzeniu konieczności kupowania uprawnień do emisji dwutlenku węgla jest ingerencja w postaci planu implementacji tzw. granicznego podatku węglowego, który zdaniem eurourzędników uratuje unijne firmy, zmuszone do kupowania uprawnień. Bo w rzeczywistości unijny system ETS uderza przede wszystkim w firmy działające na terenie Unii Europejskiej i powoduje, że stają się one mniej konkurencyjne wobec firm pozaunijnych. System ten wraz z nowym cłem granicznym jednocześnie uderza w mieszkańców Unii, którzy z tego powodu drożej będą musieli kupować produkty zarówno wytworzone w Unii, jak i importowane, jeśli te drugie w ogóle będzie się jeszcze opłacało sprowadzać.

Podobnie interwencjonizm w postaci wprowadzenia cen maksymalnych powoduje cały szereg skutków: widocznych i niewidocznych na pierwszy rzut oka. Skutek widoczny to ustabilizowanie się ceny na poziomie ceny maksymalnej. Dopóki jest podmiot, któremu opłaca się po tej cenie sprzedawać dany towar, nadal będzie on w obrocie. Ale ceny maksymalne ustala się właśnie dlatego, że nikomu nie opłaca się sprzedawać go po tak niskiej cenie, ponieważ wyższe są koszty jego pozyskania. Bo w przeciwieństwie do instytucji publicznych (państwowych, samorządowych), które mogą udostępniać towary i usługi poniżej ceny wytworzenia, a nawet za darmo, bo dostają dotacje (także unijne), a do reszty dopłacają podatnicy, takiego komfortu działania nie ma firma prywatna, która musi się utrzymać na rynku. Instytucja publiczna może marnotrawić swoje zasoby i być ciągle deficytową, a firma prywatna musi przynosić właścicielowi zysk. Dlatego właśnie MUSI podnieść ceny, kiedy zmuszają ją do tego coraz wyższe koszty wytworzenia czy pozyskania danego towaru czy usługi. W przeciwnym razie by zbankrutowała.

I wtedy następują te skutki na pierwszy rzut oka niewidoczne, których wprowadzający regulacje wcale by nie chcieli. Jakie to skutki? Najpierw nastąpią braki danego towaru objętego cenami maksymalnymi. Ludzie muszą stać w coraz dłuższych kolejkach, by kupić danych produkt. Co więcej, dłuższa kontrola ceny zamiast zwalczyć problem, jak obiecują politycy, pogłębia go, ponieważ – jak zauważa Murray Rothbard ze szkoły austriackiej – „zasoby produkcyjne przesuwają się do innych linii produkcji”. W tej sytuacji politycy mogą wprowadzić kolejny interwencjonizm: tak jak w Polsce Ludowej kartki i tak jak to jest aktualnie na Kubie – książeczki, za pomocą których państwo reglamentuje przydział danego towaru. Każdy może kupić tylko ograniczoną ilość kawy, butów czy jajek. Jeśli jest to możliwe, firmy zaczynają wytwarzać substytuty brakujących towarów, które są gorsze (i coraz droższe) od tych, których dotyczą ceny maksymalne, ponieważ w tej sytuacji następuje zniekształcenie procesu produkcji i alokacja zasobów nie jest optymalna.

W tym momencie pojawia się drugi „nieprzewidziany” skutek w postaci czarnego rynku objętych cenami maksymalnymi towarów. Ludzie pokątnie (poza oficjalnym obiegiem i nielegalnie) produkują i handlują deficytowymi towarami. Pojawiają się transakcje „pod stołem”, chowanie towaru pod ladą, łapówki czy faworyzowanie niektórych klientów – zauważa Rothbard. Oczywiście ich cena jest wyższa niż ustalona przez urzędników cena maksymalna. Mimo to znajdują się kupcy i chętni na zakup. Wolą zapłacić drożej niż w ogóle nie mieć tej kawy. To jest po prostu cena rynkowa, po której zarówno sprzedającym opłaca się sprzedawać, jak i kupującym kupować. Kary i zakazy nie zlikwidują czarnego rynku, a jedynie spowodują, że cena tych towarów będzie jeszcze wyższa z uwagi na ryzyko, które trzeba wkalkulować w handel. Dokładnie tak to wygląda w przypadku zakazanych narkotyków. One są drogie wyłącznie dlatego, że są zakazane. Legalne byłyby tanie jak cukier.

Socjalistyczne państwo w odpowiedzi na ten kryzys może zastosować jeszcze głębszą ingerencję: wybudowanie państwowych fabryk, które w zamyśle mają tanio produkować deficytowe towary. Niestety skończy się to tak samo, jak z „tanimi mieszkaniami” budowanymi przez urzędników. Państwo nigdy nie jest w stanie wyprodukować niczego taniej niż firmy prywatne. Skutek będzie taki, że państwowa fabryka będzie trwale deficytowa (jeśli ceny maksymalne będą utrzymywane) i cały czas trzeba będzie do niej dopłacać z pieniędzy podatników, tak jak do państwowych kopalni.

To właśnie dlatego mówi się, że socjalizm bohatersko walczy z problemami nieistniejącymi w żadnym innym ustroju. Na dodatek efekt tych działań jest dokładnie przeciwny do zamierzonego. Zamiast większej dostępności towaru, którego cenę państwo kontroluje, następują jego jeszcze większe braki. Przy okazji całego zamieszania zyskuje tylko nowa armia biurokratów, którzy zajmują się regulowaniem cen. Szkoda że nie rozumie tego poseł Smoliński.

Co w takim razie trzeba zrobić zamiast tych wszystkich ingerencji państwa w gospodarkę? Należy odejść od pierwszego interwencjonizmu, który spowodował pierwotny wzrost cen. Trzeba się zastanowić, dlaczego ceny rosną? Najczęściej to efekt właśnie wcześniejszej ingerencji państwa – regulacji windujących koszty produkcji (np. wspomniana unijna polityka energetyczno-klimatyczna wywołuje wzrost cen energii elektrycznej, a to uderza w piekarnie pracujące na piecach elektrycznych, czego rezultatem jest wzrost cen chleba) czy wysokich podatków nałożonych na firmy lub na daną usługę czy towar (np. akcyza nałożona na paliwa). Wystarczy zrezygnować z tych regulacji czy podatków i ceny same spadną. Przyczyna może być też bardziej ogólna – działania państwa, które wywołują inflację. Wtedy należy zwyczajnie odejść od tych działań.

Tomasz Cukiernik

Tomasz Cukiernik
Tomasz Cukiernik
Z wykształcenia prawnik i ekonomista, z wykonywanego zawodu – publicysta i wydawca, a z zamiłowania – podróżnik. Ukończył Wydział Prawa i Administracji Uniwersytetu Śląskiego oraz studia podyplomowe w Akademii Ekonomicznej w Katowicach. Jest autorem książek: Prawicowa koncepcja państwa – doktryna i praktyka (2004) – II wydanie pt. Wolnorynkowa koncepcja państwa (2020), Dziesięć lat w Unii. Bilans członkostwa (2005), Socjalizm według Unii (2017), Witajcie w cyrku (2019), Na antypodach wolności (2020), Michalkiewicz. Biografia (2021) oraz współautorem biografii Korwin. Ojciec polskich wolnościowców (2023) i 15 tomów podróżniczej serii Przez Świat. Aktualnie na stałe współpracuje m.in. z miesięcznikiem „Forum Polskiej Gospodarki” (i z serwisem FPG24.PL) oraz tygodnikiem „Do Rzeczy”.

INNE Z TEJ KATEGORII

Czego oczy nie widzą, tego sercu nie żal

Z pewnością zgodzimy się wszyscy, że najbardziej nieakceptowalną i wywołującą oburzenie formą działania każdej władzy, niezależnie od ustroju, jest działanie w tajemnicy przed własnym obywatelem. Nawet jeżeli nosi cechy legalności. A jednak decydentom i tak udaje się ukryć przed społeczeństwem zdecydowaną większość trudnych i nieakceptowanych działań, dzięki wypracowanemu przez wieki mechanizmowi.
5 MIN CZYTANIA

Legia jest dobra na wszystko!

No to mamy chyba „początek początku”. Dotychczas tylko się mówiło o wysłaniu wojsk NATO na Ukrainę, ale teraz Francja uderzyła – jak mówi poeta – „w czynów stal”, to znaczy wysłała do Doniecka 100 żołnierzy Legii Cudzoziemskiej. Muszę się pochwalić, że najwyraźniej prezydent Macron jakimści sposobem słucha moich życzliwych rad, bo nie dalej, jak kilka miesięcy temu, w nagraniu dla portalu „Niezależny Lublin”, dokładnie to mu doradzałem – żeby mianowicie, skoro nie może już wytrzymać, wysłał na Ukrainę kontyngent Legii Cudzoziemskiej.
5 MIN CZYTANIA

Rozzłościć się na śmierć

Nie spędziłem majówki przed komputerem i w Internecie. Ale po powrocie do codzienności tym bardziej widzę, że Internet stał się miejscem, gdzie po prostu nie można odpocząć.
6 MIN CZYTANIA

INNE TEGO AUTORA

Unia Europejska jako niemieckie imperium w Europie

Dr Magdalena Ziętek-Wielomska stawia w swojej książce tezę, że unijne regulacje są po to, żeby niemieckie koncerny uzyskały przewagę konkurencyjną nad firmami z innych krajów członkowskich Unii Europejskiej.
6 MIN CZYTANIA

Rocznica członkostwa w Unii

1 maja mija 20 lat, odkąd Polska stała się członkiem Unii Europejskiej. Niestety w polskiej przestrzeni publicznej krąży wiele mitów i półprawd na ten temat. Dlatego właśnie napisałem i wydałem książkę „Dwadzieścia lat w Unii. Bilans członkostwa”.
4 MIN CZYTANIA

Urojony klimatyzm

Bardziej od ekologizmu preferuję słowo „klimatyzm”, bo lepiej oddaje sedno sprawy. No bo w końcu cały świat Zachodu, a w szczególności Unia Europejska, oficjalnie walczy o to, by klimat się nie zmieniał. Nie ma to nic wspólnego z ekologią czy tym bardziej ochroną środowiska. Chodzi o zwalczanie emisji dwutlenku węgla, gazu, dzięki któremu mamy zielono i dzięki któremu w ogóle możliwe jest życie na Ziemi w znanej nam formie.
6 MIN CZYTANIA