fbpx
czwartek, 25 kwietnia, 2024
Strona głównaFelietonCh…, d… i kamieni kupa

Ch…, d… i kamieni kupa

Ludzie nie są standardowo rozliczani z dokonań czy z zaniechań, ale z tego, jaki polityczny skutek ich działania lub zaniechania przynoszą aktualnie rządzącym. Dlatego zawsze pierwsza, druga, a nawet trzecia myśl dotyczy właśnie oceny tych skutków, a nie tego, co dobre dla obywateli – pisze w najnowszym felietonie Łukasz Warzecha.

Bartłomiej Sienkiewicz, podobnie jak większość przedstawicieli największej partii opozycyjnej, używa sobie na zatruciu Odry, mówiąc, że polskie państwo jest kartonowe i nie działa. Zastanawiające, że przypisuje te cechy jedynie państwu rządzonemu przez obecną władzę, skoro w pamiętnych dialogach u „Sowy” zdarzyło mu się wygłosić zdanie symboliczne: „Ch…, d… i kamieni kupa”. Sienkiewicz miał wprawdzie wówczas na myśli funkcjonowanie Polskich Inwestycji Rozwojowych, zamienionych później na Polski Fundusz Rozwoju, ale przecież kontekst rozmowy – nie tylko też zresztą – był taki, że spokojnie można uznać, iż były minister spraw wewnętrznych opisywał stan całego kraju.

Prawda jest jednak taka, że w przypadku Odry faktycznie, najdelikatniej mówiąc, polskie państwo nie zadziałało. Szczegółowa diagnoza tego, gdzie konkretnie nie zadziałało i co konkretnie zawiodło, powinna być teraz równie ważna co ustalenie, co właściwie zabija życie w Odrze. Bez idiotycznych prób zwalania sprawy na Niemców, którzy musieliby posiąść niezwykłą umiejętność przesyłania substancji w górę biegu rzeki, żeby spowodować zanieczyszczenie.

Co do jego przyczyn jasności nadal nie ma w chwili, gdy piszę ten tekst. Wersja ze związkami rtęci wydaje się chwiejna, pojawiają się – chętnie podchwytywane przez zwolenników opozycji – wersje o powiązanej z władzą firmie, która miała od dłuższego czasu spuszczać do rzeki ścieki. Ale to też tylko spekulacje. Wreszcie jest nawet wersja, na którą wskazała strona niemiecka, że głównym winowajcą nie jest jakaś nowa, trująca substancja, lecz niski poziom wody, który wzmógł działanie związków w Odrze obecnych już od dłuższego czasu. Słowem – nie wiemy, co się dzieje.

Za to wiemy już, że informacje o problemach pojawiły się aż dwa tygodnie temu i przez dłuższy czas nie spowodowały żadnej reakcji. Gdy zaś okazało się, że sytuacja na Odrze jest potencjalnie groźna politycznie, reakcja nastąpiła, ale, jak to często bywa, okazała się chaotyczna, niezborna i ewidentnie miała na celu znalezienie kozła ofiarnego. Dwa takie kozły ofiarne już się znalazły: prezes Wód Polskich Przemysław Daca oraz szef Głównego Inspektoratu Ochrony Środowiska Michał Mistrzak. Jak na ironię, okazuje się, że ten ostatni akurat próbował jakieś działania podejmować.

Dość zabawna jest kakofonia wśród przedstawicieli obozu władzy, wynikająca zapewne z tego, że do niektórych nie dotarły na czas aktualne wytyczne. Niektórzy politycy PiS wciąż są na etapie przekonywania, że wszystko gra i grało od początku, podczas gdy pan premier przeszedł już do etapu wściekania się i grożenia konsekwencjami.

Warto jednak z tej sytuacji wyciągnąć ogólniejsze wnioski. Które, jak niemal zawsze, nie są wesołe. Po pierwsze – nawet w obliczu takiego zagrożenia jak katastrofa ekologiczna na jednej z największych polskich rzek nie ma mowy o odwieszeniu choćby na moment partyjnej nawalanki. Zamiast skoncentrowania się na walce z zatruciem, mamy festiwal przerzucania winy.

Po drugie zaś – co ważniejsze – struktury polskiego państwa faktycznie wykazały się porażającą niewydolnością. A to bardzo poważne ostrzeżenie, wziąwszy pod uwagę sytuację, w jakiej znajduje się Polska w obliczu trwającej na Ukrainie wojny. Zatrucie Odry to jednak okoliczność znacznie mniej poważna niż zagrożenie terrorystyczne (aczkolwiek i ono może przybrać taką postać – nietrudno to sobie wyobrazić), wojenne czy jakiekolwiek inne, wystawiające na próbę spójność struktur państwowych. No i niestety – okazuje się po raz kolejny, że ch…, d… i kamieni kupa.

Ktoś postanowił się czymś nie zajmować, bo może się zajmie ktoś inny, a jak ja się zajmę, to potem mi wyciągną, że coś źle zrobiłem. A może to samo przejdzie? A może za tym stoi ktoś dobrze usytuowany w kręgach władzy, o czym nie wiem, więc mu się narażę? A po co będę się przed szereg wychylał?

Tak wygląda rozumowanie przedstawicieli aparatu państwa na różnych szczeblach. Ludzie nie są standardowo rozliczani z dokonań czy z zaniechań, ale z tego, jaki polityczny skutek ich działania lub zaniechania przynoszą aktualnie rządzącym. Dlatego zawsze pierwsza, druga, a nawet trzecia myśl dotyczy właśnie oceny tych skutków, a nie tego, co dobre dla obywateli i co po prostu należy zrobić, jeśli się chce swoją robotę dobrze wykonywać. I żeby było jasne: takie funkcjonowanie mechanizmów państwa jest skutkiem podejścia i rządzących, i opozycji – niezależnie od tego, w jakiej akurat są konfiguracji. To patologia wdrukowana w sam system.

Tego się, rzecz jasna, nie zmieni w ciągu miesiąca czy roku. To wymagałoby zmiany mechanizmów rządzenia, na co nikt raczej nie ma ochoty. Ale stan obecny może się w końcu okrutnie zemścić – bardzo podobnie wyglądało to, przy zachowaniu proporcji, w 1939 r., którego tragiczny dla Polski przebieg był w dużej mierze skutkiem wieloletniej sklerozy państwowych struktur, opanowanych przez Sanację. Historia nas jednak jak zwykle niczego nie nauczyła.

Łukasz Warzecha

Łukasz Warzecha
Łukasz Warzecha
Jeden z najpopularniejszych komentatorów sceny politycznej w Polsce. Konserwatysta i liberał gospodarczy. Publicysta „Do Rzeczy", „Forum Polskiej Gospodarki”, Onet.pl, „Rzeczpospolitej", Salon24 i kilku innych tytułów. Jak o sobie pisze na kanale YT: „Niewygodny dla każdej władzy”.

INNE Z TEJ KATEGORII

Sztuczna inteligencja w działaniu

Ostatnio coraz częściej mówi się o sztucznej inteligencji i to przeważnie w tonie nader optymistycznym – że rozwiąże ona, jeśli nawet nie wszystkie, to w każdym razie większość problemów, z którymi się borykamy. Tylko niektórzy zaczynają się martwić, co wtedy stanie się z ludźmi, bo skoro sztuczna inteligencja wszystko zrobi, to czy przypadkiem ludzie nie staną się zbędni?
5 MIN CZYTANIA

Można rywalizować z populistami w polityce, ale najlepiej po prostu ograniczyć rolę państwa

Możemy już przeczytać tegoroczny Indeks Autorytarnego Populizmu. Jest to dobrze napisany, pełen informacji raport. Umiejętnie identyfikuje problem, jaki mamy. Ale tu potrzeba więcej. Przede wszystkim takiego działania, które naprawdę rozwiązuje problemy, jakie dostrzegają wyborcy populistycznych partii.
4 MIN CZYTANIA

Urojony klimatyzm

Bardziej od ekologizmu preferuję słowo „klimatyzm”, bo lepiej oddaje sedno sprawy. No bo w końcu cały świat Zachodu, a w szczególności Unia Europejska, oficjalnie walczy o to, by klimat się nie zmieniał. Nie ma to nic wspólnego z ekologią czy tym bardziej ochroną środowiska. Chodzi o zwalczanie emisji dwutlenku węgla, gazu, dzięki któremu mamy zielono i dzięki któremu w ogóle możliwe jest życie na Ziemi w znanej nam formie.
6 MIN CZYTANIA

INNE TEGO AUTORA

Policja dla Polaków

Jednym z największych problemów polskiej policji – choć niejedynym, bo ta formacja ma ich multum – jest ogromny poziom wakatów: ponad 9,7 proc. Okazuje się, że jednym ze sposobów na ich zapełnienie ma być – na razie pozostające w sferze analiz – zatrudnianie w policji obcokrajowców. Czyli osób nieposiadających polskiego obywatelstwa. W tym kontekście mowa jest przede wszystkim o Ukraińcach, Białorusinach i Gruzinach.
3 MIN CZYTANIA

Źli flipperzy i dobra lewica

Kiedy socjaliści poszukują rozwiązania jakiegoś palącego problemu, można być pewnym dwóch rzeczy. Po pierwsze – że to, co zaproponują nie będzie rozwiązaniem najprostszym, czyli wolnorynkowym. Po drugie – że skutki realizacji ich propozycji będą kontrproduktywne, a najpewniej uderzą w najsłabszych i najbiedniejszych.
5 MIN CZYTANIA

Wyzwanie

Pojęcie straty czy kosztu zostało prawie całkowicie wyeliminowane z języka debaty publicznej. Jeśli jakiś projekt jest uznawany za słuszny i realizujący pożądaną linię, to nie niesie ze sobą kosztów – może się jedynie łączyć z „wyzwaniami”. Koszty pojawiają się dopiero tam, gdzie pomysł jest niesłuszny.
4 MIN CZYTANIA