Martyna Wojciechowska, urodzona w 1974 r., jest polską dziennikarką, działaczką społeczną, ale przede wszystkim podróżniczką. Swoje podróże rozpoczęła w roku 2004 i w 2022 jeszcze ich nie zaprzestała twierdząc, że kula ziemska wciąż potrafi ją zaskakiwać. Wyruszyła w świat, by dla telewizji TVN nakręcić swój pierwszy program podróżniczy pt. „Misja Martyna”, którego zrealizowała dwie serie, okrążając planetę dwa razy. Podczas jednego z odcinków reporterka i jej ekipa uczestniczyła w wypadku samochodowym. Martyna wylądowała w szpitalu ze złamanym kręgosłupem i szybko gasnącą motywacją do życia…
Punktem zwrotnym była jakaś losowa migawka o zdobyciu himalajskiego szczytu przez grupę Polaków. Natchniona nią Martyna Wojciechowska postanowiła się podnieść (tak fizycznie, jak i psychicznie) ze szpitalnego materaca i… wejść na Mount Everest. Udało się! Mniej więcej w tym samym czasie zadzwonił telefon marzeń z National Geographic z propozycją objęcia posady redaktorki naczelnej. Gdy dwa lata później na świat przyszła córka Marysia życie podróżniczki, często wymienianej w rankingach najbardziej wpływowych kobiet, całkiem już powróciło – czy dopiero wkroczyło – na odpowiednie tory.
W 2009 r. zaczęła realizować program dokumentalny, który najbardziej jest z nią kojarzony: „Kobieta na krańcu świata”. W każdym jego odcinku autorka przedstawiała inny konflikt społeczny, między innymi: seksizm, przemoc czy ludzką biedę. Wśród niezwykłych bohaterek dokumentu znalazły się: najmniejsza kobieta świata Jyoti Amage, gejsza z Kioto i tanzańska albinoska Kabula, której Martyna Wojciechowska zapewniła naukę w prywatnej szkole i szansę na spełnienie marzeń. Teraz polska podróżniczka zaangażowana jest w swoją prężnie działającą fundację UNAWEZA.
Powiedzieć chcę światu, że…
„Co chcesz powiedzieć światu” opowiada historie 10 kobiet, które w różnoraki sposób mogą zainspirować czytelników. Fragment jednej z recenzji: „Corinne swój pierwszy ultramaraton przez pustynię pokonała w wieku pięćdziesięciu dwóch lat, choć nigdy wcześniej nie biegała. Larysa uciekła przed wojną w Ukrainie z siódemką dzieci, dla których jest mamą zastępczą. W Polsce buduje ich nowe życie. Choć Jennifer urodziła się bez nóg, została wybitną gimnastyczką. Ella pierwszy raz nurkowała z rekinami jako pięciolatka, teraz jest ich obrończynią i rzeczniczką”.
Lektura była dla mnie wstrząsająca. Pierwsze dwie historie sprawiły, że czułam się winna, że moje życie, zestawione z tragediami opisywanych kobiet, jest zbyt wspaniałe. Kolejne strony odsłoniły jednak życiorysy innych bohaterek – pomagających tym, którzy wsparcia potrzebują (na przykład Morena, która ryzykuje życiem walcząc o kobiety odsiadujące w więzieniach wyroki za poronienie). Pomimo tragizmu niektórych historii, wszystkie mają pozytywny wydźwięk – pełen ciepła i nadziei. Podkreślają to choćby tytuły kolejnych rozdziałów: miłość, tolerancja, piękno – nawiązujące do uczuć, które w pisarce wyzwalają opisywane historie.
Z okazji wydania książki Martyna Wojciechowska zorganizowała spotkania autorskie w całej Polsce. Miałam przyjemność uczestniczyć w jednym z nich w Warszawie. Pełna sala, na lekkim podwyższeniu siedziała ona – prawdziwa kobieca energia i siła. Zaskoczyła mnie jej niepojęta pozytywność i szczera wiara w swoją działalność. Przykładowo teraz, inspirując się historią biegaczki Corinne, wspiera (poprzez działalność fundacji UNAWEZA) paraolimpijki. I właśnie dlatego historie Martyny Wojciechowskiej, czy to produkowane dla telewizji, czy ujęte w książkach, są tak poruszające i tak naturalne, niepozorowane.
Od czasu wypadku, gdy groził jej paraliż, pisarka swoje życie uważa za cud, za który musi codziennie dziękować – między innymi opisując historie tych, którzy (które) sami tego zrobić nie mogą.