fbpx
wtorek, 23 kwietnia, 2024
Strona głównaFelietonCo ważniejsze: bezpieczeństwo zdrowotne czy koszt gospodarczy?

Co ważniejsze: bezpieczeństwo zdrowotne czy koszt gospodarczy?

Im dłużej produkcja jest ograniczona, tym większa będzie strata gospodarcza. Z tego powodu pilnie powinno się znosić ograniczenia. Jednak jeśli zrobi się to zbyt wcześnie, ryzyko konieczności ponownego wprowadzenia ograniczeń jest ogromne, a ich wcześniejsze pozytywne efekty pójdą na marne.

Badanie obejmowało dwie opcje:

  • krótkoterminową kontrolę epidemii, w celu utrzymania liczby zakażeń w ustalonych granicach
  • długoterminową kontrolę, która ma na celu powstrzymanie epidemii.

Jeśli chodzi o koszty, uwzględniono kilka czynników: liczbę zgonów, przepracowanych godziny, koszty opieki zdrowotnej i koszty wprowadzenia ograniczeń związanych z przemieszczaniem się.

Okazało się, że najlepszą opcją ekonomiczną i polityczną jest ustalenie priorytetów w perspektywie długoterminowej, co oznacza dłuższe ograniczenia, dopóki wirus nie będzie już stanowić zagrożenia, a powrót do normalnego funkcjonowania będzie bezpieczny i pewny.

Ten sam dylemat pojawia się obecnie w przypadku UE. Czy powinniśmy stawić czoła kryzysowi, dążąc do osiągnięcia wzrostu gospodarczego w poszczególnych krajach, czy w całej Unii Europejskiej? Tutaj czynnik czasu jest kluczowy, niezależnie od tego, czy dany kraj znajduje się na północy, czy na południu Europy. Jeżeli priorytetowo potraktujemy opcję krajową, zarówno polityczną, jak i ekonomiczną, prawdopodobne przyniesie ona pozytywne skutki w krótkim okresie. Na północy Europy sytuacja będzie łatwiejsza niż na południu, które bardziej ucierpiało podczas epidemii (na przykład w Hiszpanii, gdzie deficyt budżetowy w 2019 r. nieco wzrósł). Jednak w dłuższej perspektywie koszty załamania euro są znacznie wyższe, jeśli nie dąży się do globalnego rozwoju gospodarczego. Załamanie euro nie jest konieczne, by pogrążyć się w otchłani kryzysu, wystarczy tylko powtórzyć błędy i opóźnić wprowadzenie rozwiązań, tak jak to się stało podczas kryzysu z 2012 r. Wtedy koszty pod względem społecznym i ekonomicznym będą ogromne.

Kwestia obligacji koronawirusowych lub uwspólnotowienie zadłużenia w Europie uwypukla te same wątpliwości, które pojawiły się podczas kryzysu euro. Czy unia walutowa, zgodnie z jej koncepcją, jest skazana na porażkę, czy też brak postępu w integracji (bankowości, unii fiskalnej, a nawet unii politycznej) jest przyczyną jej niestabilności? Być może właśnie w tym momencie trzeba spojrzeć wstecz i przypomnieć genezę europejskiego projektu, aby zrozumieć jego znaczenie. Polityki gospodarcze mające na celu zubożenie sąsiadów po wielkim kryzysie i dwie wojny światowe były wystarczającym powodem do utworzenia unii krajów, która nie popełniłaby tych samych błędów. Dzisiaj, kiedy znów znajdujemy się na rozdrożu, ważne jest, aby skupić się na perspektywie długoterminowej i zobaczyć wymiar problemu poza planem ekonomicznym.

Obliczenia kosztów finansowania euroobligacji oraz jednostronnych alternatyw finansowania dały znaczący wynik. Niewątpliwie każde uwspólnotowienie długu wiąże się z przeniesieniem bogactwa między podmiotami, zwłaszcza zakładając finansowanie powyżej ceny rynkowej dla krajów takich jak Niemcy, a na korzystnych poziomach dla krajów regionu Morza Śródziemnego. Wspólna emisja o wartości pół biliona euro w ciągu dziesięciu lat, ważona udziałem krajowych banków w Europejskim Banku Centralnym, przyniosłaby następujące skutki: średnia stopa procentowa wyniosłaby około 0,4% rocznie, wyraźnie powyżej poziomu finansowania Niemiec, ale niżej niż poziomy w krajach śródziemnomorskich.

Ten wyższy koszt, mierzony krajowym PKB, stanowiłby dla Niemiec koszt w wysokości 0,03% PKB, a dla krajów takich jak Hiszpania czy Włochy korzyść wynosiłaby około 0,05% PKB. Gdybyśmy zmierzyli to w przeliczeniu per capita, koszt dla każdego obywatela niemieckiego wyniósłby około 14 euro, a wpływ dla obywatela hiszpańskiego 7 euro, a włoskiego 20 euro.

Rating takiej emisji byłby na podobnym poziomie jak obecnie we Francji lub Belgii. Mógłby nawet pomóc zmniejszyć presję na oszczędzających i instytucjach finansowych na północy Europy, które od dawna kupują aktywa o ujemnych zwrotach.

Z tych wszystkich powodów można wywnioskować, że odmowa uwspólnotowienia długu przez niektóre kraje nie opiera się głównie na aspektach ekonomicznych, ale raczej politycznych, aby uniknąć precedensu.

Źródło: expansion.com

INNE Z TEJ KATEGORII

Urojony klimatyzm

Bardziej od ekologizmu preferuję słowo „klimatyzm”, bo lepiej oddaje sedno sprawy. No bo w końcu cały świat Zachodu, a w szczególności Unia Europejska, oficjalnie walczy o to, by klimat się nie zmieniał. Nie ma to nic wspólnego z ekologią czy tym bardziej ochroną środowiska. Chodzi o zwalczanie emisji dwutlenku węgla, gazu, dzięki któremu mamy zielono i dzięki któremu w ogóle możliwe jest życie na Ziemi w znanej nam formie.
6 MIN CZYTANIA

Policja dla Polaków

Jednym z największych problemów polskiej policji – choć niejedynym, bo ta formacja ma ich multum – jest ogromny poziom wakatów: ponad 9,7 proc. Okazuje się, że jednym ze sposobów na ich zapełnienie ma być – na razie pozostające w sferze analiz – zatrudnianie w policji obcokrajowców. Czyli osób nieposiadających polskiego obywatelstwa. W tym kontekście mowa jest przede wszystkim o Ukraińcach, Białorusinach i Gruzinach.
3 MIN CZYTANIA

Czasami i sceptycy mają rację

Wszystkie zjawiska, jakie obserwujemy w ramach gospodarki, są ze sobą połączone. Jak w jednym miejscu coś pchniemy, to w kilku innych wyleci. Problem z tym, że w przeciwieństwie do znanej metafory „naczyń połączonych”, w gospodarce skutki nie występują w tym samym czasie co przyczyna. I dlatego często nie ufamy niepopularnym prognozom.
5 MIN CZYTANIA

INNE TEGO AUTORA

Pierwszy polski fundusz REIT zadebiutuje na Głównym Rynku GPW

Mount Globalny Rynku Nieruchomości FIZ – to nazwa polskiego funduszu aktywnie inwestującego w nieruchomości typu REIT, który w poniedziałek 22 kwietnia stanie się 412. podmiotem notowanym na Głównym Rynku Giełdy Papierów Wartościowych w Warszawie.
2 MIN CZYTANIA

Blisko 67 proc. Polaków odczuwa syndromy depresji. Ile traci na tym gospodarka?

Jak wynika z najnowszego raportu, obecnie 66,6 proc. dorosłych Polaków odczuwa przynajmniej jeden z syndromów najczęściej kojarzonych z depresją. Autorzy badania ostrożnie szacują, że gospodarka traci na tym ok. 3 mld zł rocznie. I to wyliczenie zakłada tylko nieobecność w pracy osób doświadczających epizodów depresyjnych i zaburzeń depresyjnych nawracających.
5 MIN CZYTANIA

Na skutek rosnących kosztów teatry zwiększają zaległe zadłużenie

W zaledwie rok podmioty prowadzące działalność twórczą związaną z kulturą i rozrywką zwiększyły swoje nieopłacone w terminie zobowiązania zarejestrowane w bazie BIG InfoMonitor i BIK o niemal dwie trzecie, do blisko 63 mln zł.
4 MIN CZYTANIA