fbpx
poniedziałek, 11 grudnia, 2023
Strona głównaFelietonCo zamiast imigracji?

Co zamiast imigracji?

Czy imigracja jest Polsce niezbędna? W swoim najnowszym wideoblogu zająłem się sprawą afery wizowej i, szerzej, brakiem polskiej polityki migracyjnej, co uważam za gigantyczną lukę w naszej debacie publicznej. Wielu moich widzów stwierdziło w komentarzach, że żadna polityka migracyjna nie jest nam potrzebna, ponieważ Polska w ogóle nie potrzebuje imigracji (lub też: nie powinna potrzebować).

Nie będę tutaj streszczał moich argumentów. Napiszę tylko, że uważam takie podejście za raczej mało realistyczne, wziąwszy pod uwagę fatalną prognozę demograficzną dla Polski i wpływ demografii na sytuację budżetu, systemu emerytalnego oraz obciążenia obywateli. Gorsza demografia (negatywny scenariusz GUS na rok 2060 mówi o zaledwie 26,7 mln obywateli, a średni – o niespełna 31 mln) oznacza siłą rzeczy narzucenie większych obciążeń na pracujących obywateli, a to z kolei oznacza motywację do emigracji, co będzie wymagało jeszcze większego obciążenia tych, którzy zostaną – i tak wpadamy w błędne koło.

W moim filmie mówię, że imigracja powinna być oczywiście ściśle kontrolowana i dobrana w taki sposób, żeby sprowadzać do Polski ludzi z nacji, które łatwo się integrują, a lepiej – asymilują. Sprowadzanie krótkoterminowych pracowników bez żadnej kontroli nad tym, skąd przyjeżdżają, jest najgorszą strategią.

Jeśli ktoś stwierdza dzisiaj, że imigracja nie jest w ogóle potrzebna – raczej buja w obłokach. Z drugiej jednak strony pod moim wideoblogiem pojawiły się spostrzeżenia i postulaty, do których warto się odnieść, nawet jeśli ich realizacja musiałaby oznaczać w ogóle znaczącą przebudowę polskiego państwa na kilku poziomach, co w tej chwili wydaje się niespecjalnie prawdopodobne.

1.  Polepszenie demografii. Postulat oczywisty, ale bardzo trudny do realizacji. Po pierwsze dlatego, że żaden prosty sposób tutaj nie zadziała. 500 Plus kompletnie się tu nie sprawdziło, a przyczyny niskiego przyrostu naturalnego są bardzo złożone i ma tutaj również znaczenie stosunek państwa do obywatela, pewność prawa czy sytuacji gospodarczej oraz wiele innych czynników. Po drugie – ponieważ efekty polityki prodemograficznej pojawiają się dopiero po minimum 20 latach od jej wprowadzenia. A to przy założeniu, że udaje się zidentyfikować problemy oraz natychmiast zaordynować odpowiednie zmiany. To skrajnie mało prawdopodobne. Nawet gdyby przyjąć – a jest to założenie bardzo śmiałe – że udaje się to w ciągu jednej kadencji Sejmu, daje to minimum 25 lat oczekiwania na efekty, a więc rok najwcześniej 2048.

2.  Zwiększenie wydajności. To naturalny proces w modernizującej się gospodarce i powinniśmy sobie życzyć, żeby i w Polsce zachodził. Nie ma to jednak bezpośredniego wpływu na długoterminowe zrównoważenie finansów, jeśli władza nie wprowadzi i w tej sferze zmian polegających na obcięciu różnego rodzaju rozdawnictwa. Poza tym to nie wpłynie na demografię – nadal będziemy mieć problem z tym, że coraz mniejsza liczba ludzi wykonujących pracę będzie utrzymywać coraz większą liczbę osób w wieku postprodukcyjnym.

3.  Podwyższenie wieku emerytalnego oraz/lub zmiana systemu. W dłuższej perspektywie obie decyzje wydają się nieuniknione, aczkolwiek plan PiS wprowadzenia emerytur stażowych idzie w odwrotną stronę. Obecny system solidarnościowy jest natomiast kompletnie niedostosowany do perspektywy demograficznej i powinien zostać zastąpiony przynajmniej jakąś formą systemu mieszanego, z minimalną emeryturą obywatelską oraz dodatkiem opartym już na całkowicie prywatnym systemie oszczędzania, przy jednoczesnym odciążeniu podatkowym obywateli, tak aby opłacało się zbierać na emeryturę samemu (poprzez instytucje finansowe inwestujące pieniądze obywateli).

4.  Zmiana modelu gospodarczego i społecznego na ekstensywny. Niektórzy uważają, że należałoby po prostu pogodzić się z tym, że Polaków będzie mniej i że jest to cena, jaką warto zapłacić za uniknięcie problemów wynikających z napływu imigrantów. To musiałoby oznaczać bardzo znaczące ograniczenie roli państwa, ograniczenie świadczeń socjalnych, zautomatyzowanie wielu usług lub ich likwidację (bo po prostu nie byłoby ludzi do ich obsługi). Wydaje się, że na taki model – nie oceniając jego kształtu – nie byłoby społecznej zgody. Mógłby on nawet wywołać protesty.

5.  Sprowadzanie Polaków z zagranicy. Brzmi atrakcyjnie, ale to utopia. Gdy idzie o potomków Polaków ze Wschodu – po pierwsze mówimy o liczbach tak niewielkich, że nie zrobiłoby to żadnej znaczącej różnicy. Po drugie – ci ludzie, mieszkający np. w Kazachstanie, jeśli docierają do Polski (bo przecież nie: wracają – oni tu nigdy nie mieszkali), nierzadko mają problem z dostosowaniem się do naszej rzeczywistości. Bywa nawet, że wracają, skąd przybyli. Z kolei współcześni emigranci ułożyli sobie życie za granicą i aby zdecydowali się masowo powracać, musiałby powstać jakiś bardzo znaczący impuls w postaci zasadniczej zmiany sposobu działania polskiego państwa. Ich dzieci chodzą do szkół w Irlandii, Wielkiej Brytanii, Szwecji. Wrastają w tamte społeczeństwa. Emigranci raz już podjęli bardzo obciążającą i trudną decyzję o przeniesieniu swojego całego życia za granicę. Co musiałoby się stać, żeby podjęli ją ponownie – tym razem decydując o powrocie? Zwłaszcza jeśli to tam założyli rodziny – nierzadko mieszane.

Powrotne migracje mają miejsce, ale nie mówimy tu o wielkich liczbach (w ogóle dane są niskiej jakości). To może kilkanaście tysięcy osób rocznie, przy czym za granicą żyje dzisiaj ok. 2,3 mln Polaków. Ilu z nich może się ostatecznie zdecydować na powrót – i to w maksymalnie sprzyjających warunkach? 20 proc.? W żaden sposób nie rozwiąże to naszych problemów, co nie oznacza, że w świecie idealnym nie należałoby do tego zmierzać.

Wszystko to są ciekawe koncepcje. Żadna nie musi być stosowana jako jedyna. Rozsądna polityka może łączyć różne rozwiązania, ale też dopuszczać imigrację – w mocno ograniczonym stopniu. Uważam, że tylko wtedy mamy szansę względnie bezproblemowo przejść przez kolejnych kilka dekad ratując nasze finanse, a zarazem nie popełniając błędów krajów, które postawiły na masową imigrację.

Problem w tym, że debaty nad tymi rozwiązaniami nie ma. Nawet w tym krótkim tekście pokazałem kilka pomysłów, które mogłyby być dla niej punktem wyjścia. Tak się niestety nie dzieje, a coraz krótsza perspektywa polityczna i rozkręcenie nieracjonalnych oczekiwań u wyborców na pewno temu nie sprzyjają. Zdaje się, że ponownie obudzimy się z ręką w nocniku, a ostatecznie zrealizuje się najgorszy scenariusz – scenariusz chaosu.


Każdy felietonista FPG24.PL prezentuje własne poglądy i opinie

 

Łukasz Warzecha
Łukasz Warzecha
Jeden z najpopularniejszych komentatorów sceny politycznej w Polsce. Konserwatysta i liberał gospodarczy. Publicysta „Do Rzeczy", „Forum Polskiej Gospodarki”, Onet.pl, „Rzeczpospolitej", Salon24 i kilku innych tytułów. Jak o sobie pisze na kanale YT: „Niewygodny dla każdej władzy”.

INNE Z TEJ KATEGORII

Droga do wariactwa

Kilka dni temu Rada Warszawy przegłosowała utworzenie w stolicy strefy czystego transportu, co prawda w wymiarze jednak mniejszym, niż w swoich zapędach proponował ratusz. Nie zmienia to faktu, że mamy do czynienia z działaniem całkowicie nieuzasadnionym: wbrew danym, wbrew zdrowemu rozsądkowi, wbrew konstytucyjnemu prawu obywateli do dysponowania swoją własnością.
6 MIN CZYTANIA

Jak bardzo kochamy wolność gospodarczą?

Niekiedy wydarzenia, których jesteśmy świadkami, nagle przypominają nam o kwestiach poważnych – takich, które dotyczą podstawy naszego poglądu na funkcjonowanie państwa, organizację społeczeństwa oraz naszego komfortowego w tym państwie i społeczeństwie funkcjonowania.
5 MIN CZYTANIA

Teologia ekologiczna, czyli nieuchronny recykling

Wygląda na to, że mamy przynajmniej dwa nowe grzechy: jeden „osobisty”, drugi „strukturalny”. Mniejsza już o ten „strukturalny”, bo znacznie ciekawszy wydaje się ten pierwszy. Myślę, że powinniśmy podążyć tropem „śladu węglowego”, który może być duży albo mały, co pozwala nam na rozróżnienie między grzechami ciężkimi i lekkimi.
6 MIN CZYTANIA

INNE TEGO AUTORA

Droga do wariactwa

Kilka dni temu Rada Warszawy przegłosowała utworzenie w stolicy strefy czystego transportu, co prawda w wymiarze jednak mniejszym, niż w swoich zapędach proponował ratusz. Nie zmienia to faktu, że mamy do czynienia z działaniem całkowicie nieuzasadnionym: wbrew danym, wbrew zdrowemu rozsądkowi, wbrew konstytucyjnemu prawu obywateli do dysponowania swoją własnością.
6 MIN CZYTANIA

Jeszcze liberalizm nie zginął!

W lutym 1840 r. w Nowym Sączu urodził się człowiek, którego wpływ na los świata pozostaje zdecydowanie niedoceniony i nawet w rodzinnej Polsce – ale także w Austrii, gdyż ojcem naszego bohatera był Austriak, matką Polka, a rzecz działa się przecież w zaborze austriackim – wiele osób nie zna jego nazwiska: Carl Menger.
3 MIN CZYTANIA

Niemcy wykańczają Polaków rękami Ukraińców

„Niemcy wykańczają Polaków rękami Ukraińców” – można by powiedzieć. Nie, nie odnosi się to do jakichkolwiek wydarzeń z II wojny światowej (choć też by mogło), ale do sytuacji, która sprowokowała protest polskich przewoźników na naszej wschodniej granicy.
3 MIN CZYTANIA