Jak grom z jasnego nieba gruchnęła wieść, że PKN Orlen zamierza kupić puławskie „Azoty”, które podobno są w opałach. Co jest przyczyną tych opałów – dokładnie nie wiadomo, ale nie jest wykluczone, że jedną z przyczyn są wysokie ceny gazu spowodowane wojną na Ukrainie, a właściwie nie tyle samą wojną, ile sankcjami, jakie państwa w taki czy inny sposób wasalne wobec Stanów Zjednoczonych nałożyły na Rosję, żeby również w ten sposób ją osłabiać. Jak bowiem powiedział otwartym tekstem amerykański sekretarz obrony Lloyd Austin, celem tej wojny jest „osłabienie Rosji”.
Przypominam o tym, bo na przykład w Polsce podawana jest obywatelom do wierzenia teza wypracowana w ukraińskim Sztabie Generalnym, jakoby Ukraina „broniła Europy”, a już Polski – w szczególności. Ta teza dla Ukrainy jest użyteczna, bo służy jako pozór moralnego uzasadnienia dla ukraińskej postawy roszczeniowej wobec reszty świata, natomiast z punktu widzenia Polski może być użyteczna jedynie jako dostarczanie alibi dla realizowania umowy z 2 grudnia 2016 roku, na mocy której Polska zobowiązała się do nieodpłatnego udostępniania Ukrainie właściwie wszystkich swoich zasobów.
Na razie sankcje, jakie m.in. Polska nałożyła na Rosję, działają obosiecznie, bo Rosja, chociaż pewnie też odczuwa ich skutki, jakoś sobie radzi, podczas gdy wzrost cen gazu, jaki wskutek sankcji nastąpił, doprowadził do kryzysu w przemyśle chemicznym, właśnie w produkcji nawozów azotowych, które bardzo podrożały, co będzie się przekładało – i już się przekłada – na rosnące ceny żywności.
W tej sytuacji gruchnęła wieść, że prezes PKN Orlen Daniel Obajtek „zamierza kupić” puławskie „Azoty”. Eksperci – ale dałbym sobie uciąć rękę, że przede wszystkim ci „nierządni”, to znaczy – z różnych powodów wysługujący się nieprzejednanej opozycji, która gotowa jest popełnić harakiri, gdyby tylko była przekonana, że w ten sposób zrobi na złość Jarosławowi Kaczyńskiemu – lamentują, że ta transakcja będzie nas „drogo kosztowała”, bo przełoży się na ceny paliw płynnych na stacjach benzynowych. Tyle że to przełożenie może być znacznie mniejsze od podatków nałożonych na paliwa, przeciwko czemu – o ile mi wiadomo – nie protestuje Lewica, która przy okazji jesiennych wyborów właśnie „zlewa się” z Platformą Obywatelską na jednej liście. Tymczasem Orlen, który kupuje również gaz, może wykorzystać efekt skali, który często przekłada się na ceny zakupowanego surowca, a w tej sytuacji zaopatrzenie puławskich „Azotów” w gaz może okazać się tańsze niż w sytuacji, gdyby „Azoty” same go kupowały na własną rękę. Myślę tedy, że druzgocąca opinia ekspertów ma za główną przyczynę okoliczność pozaekonomiczną – tę mianowicie, że pan prezes Obajtek jest politycznie związany z rządem „dobrej zmiany” i na jego rzecz czyni przeróżne gesty. Na przykład w postaci dokooptowania do rady nadzorczej Orlenu pani Janiny Goss – dobrej znajomej Jarosława Kaczyńskiego. Jak pamiętamy, ta decyzja była pryncypialnie krytykowana przez tzw. autorytety moralne. Jestem pewien, że gdyby pan Daniel Obajtek dokooptował do rady nadzorczej płockiego koncernu naftowego na przykład posągową panią Małgorzatę Kidawę-Błońską, to żaden autorytet moralny nie dopatrzyłby się w tej nominacji niczego nagannego, chociaż cała Polska widziała, jak podczas kampanii prezydenckiej pani Małgorzaty Wielce Czcigodny „poseł Pupka” scenicznym szeptem podpowiadał jej zdanie po zdaniu, jak ma przychylać obywatelom nieba, a ona to powtarzała.
Jakie zatem skutki pociągnie za sobą decyzja zakupu „Azotów” przez PKN Orlen, dopiero się przekonamy, o ile rzeczywiście do niej dojdzie i o ile oczywiście przeżyjemy w razie wciągnięcia Polski do wojny na Ukrainie. Jeden skutek możemy jednak z dużym prawdopodobieństwem przewidzieć już teraz – że mianowicie pan Daniel Obajtek może być dla ewentualnego alternatywnego rządu znacznie twardszym orzechem do zgryzienia, niż – dajmy na to – sam Jarosław Kaczyński. Niewykluczone, że taki alternatywny rząd – o ile po jesiennych wyborach będzie miał jakąś szansę wyłonić się z odmętów – nawet nie podejmie próby wygryzania pana Obajtka, tylko raczej postawi na pokojowe współistnienie – jak to w okresie „zimnej wojny” uczyniły Stany Zjednoczone i Związek Radziecki. W takiej sytuacji pozycja pana Obajtka bardzo by się zbliżyła do pozycji Wernera von Brauna, który dzięki swoim umiejętnościom został po wojnie przyhołubiony przez Amerykanów i odegrał znaczącą rolę w doprowadzeniu do lądowania amerykańskich astronautów na Księżycu w lipcu 1969 roku.
A skoro zebrało mi się na takie porównanie, to warto przytoczyć jeszcze jedno. Otóż – jak twierdzi Albert Speer, jeden z przywódców nazistowskich Niemiec i zbrodniarz wojenny – socjalistyczne władze III Rzeszy wykorzystały wojnę jako dodatkowy pretekst do zlikwidowania własności prywatnej. Formalnie została ona pozostawiona jako instytucja – ale biurokratyczna praktyka III Rzeszy pozbawiła ją stopniowo wszelkiej treści, wskutek czego właściciele nie mieli praktycznie nic do powiedzenia w swoich de nomine firmach, bo o wszystkich istotnych sprawach decydowali urzędnicy państwowi. IV Rzesza, którą właśnie pod przewodnictwem Niemiec budują państwa Unii Europejskiej, nie może w sposób istotny różnić się od Rzeszy III, więc nic dziwnego, że zarówno w Polsce, jak i w innych bantustanach unijnych z roku na rok narasta udział własności państwowej w gospodarce.
A przy okazji warto pamiętać, że i w sprawie zakupu puławskich „Azotów” przez PKN Orlen pozwolenie na dokonanie tej transakcji będzie musiała wydać Komisja Europejska.
Stanisław Michalkiewicz
Każdy felietonista FPG24.PL prezentuje własne poglądy i opinie