fbpx
poniedziałek, 20 stycznia, 2025
Strona głównaFelietonCzego tak naprawdę chce biznes?

Czego tak naprawdę chce biznes?

Czas na małą ekonomiczną prasówkę, bo choć tych wielkich wydarzeń i decyzji politycznych, mających oczywisty wpływ na obrót prawny i sytuację gospodarczą, nie brakuje, zapomnieliśmy odrobinę o sprawach pozornie mniejszej wagi, które bardziej u dołu zdają się kreować zjawiska koniunkturalne. Czy z tego punktu widzenia kondycja polskiej gospodarki może się poprawić? To tylko pozornie trywialne pytanie. By na nie odpowiedzieć, musimy sprawdzić, czego tak naprawdę chce polski biznes.

Już kilka dni minęło od rozgłaszanego przez wszystkie, nie tylko branżowe media, odejścia twarzy naszego klejnotu w koronie, czyli Orlenu – prezesa Daniela Obajtka. Abstrahując od politycznego wymiaru tej personalnej roszady, spełniania tych najprostszych obietnic złożonych wyborcom, jakby na to nie patrzeć, pragnących przysłowiowej krwi, ciekawą jest reakcja rynku na tę informację. A ta była… optymistyczna. Nagłówki prasowe nie pozostawiały złudzeń: „Inwestorzy nie płaczą po Danielu Obajtku. Wręcz przeciwnie, zarobili miliardy złotych”. Trudno w to uwierzyć. Tak mocnych notowań, jakie miały akcje Orlenu po ujawnieniu tej informacji, nie było od kilku miesięcy. Wartość rynkowa całego biznesu Orlenu wzrosła wtedy jednego dnia w sumie o ok. 3,3 mld zł i przekroczyła 76 mld zł.

Dziwne, bo przecież „twarz” naszego narodowego giganta, nieustraszony prezes, mistrz zagranicznej, agresywnej ekspansji, kojarzony był, przynajmniej przez środowisko polityczne, z którym był związany, za twórcę sukcesu tej (i nie tylko tej zresztą) superspółki. Tylko jak widać z punktu widzenia inwestorów, a zatem i stojącego za nimi biznesu, wszak tak zdominowanego przez duże podmioty, coś w tym zarządzaniu nie grało. Patrząc też przez pryzmat drugiej strony medalu – tej, której zdawał się nie zauważał Prezes Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów, o czym kilkukrotnie wspominałem na łamach FPG24.pl, „sukces Orlenu”, albo by użyć synonimu – sukces prezesa Obajtka, to tak naprawdę zakłócanie konkurencji na rynku, wątpliwa pod względem przestrzegania polityki antymonopolowej fuzja podmiotów kluczowych w sektorze paliwowym, podejrzana polityka cenowa względem konsumentów, którą tylko przez zachowawczość bezpieczniej nie nazywać wykorzystaniem pozycji dominującej, czy wreszcie, z punktu widzenia każdego wolnościowa i obrońcy wolnego rynku, grzech wołający o pomstę do nieba, czyli pomoc publiczna lub jak kto woli „dopalacz z publicznej kasy”. Przywileje, o których prywatny biznes może z reguły pomarzyć.

Oczywiście hipokryzją byłoby stawianie hipotezy, że prywatny biznes nie lubi czerpać zysków ze spółek państwowych – wszak tylko głupek by nie korzystał. Stąd i spora (a w przypadku Orlenu nawet i większościowa) część akcjonariatu znajduje się w rękach podmiotów nie będących Skarbem Państwa. Jednak i tu jest druga strona medalu, bo przecież chyba każdy inwestor wie, że nawet ów zysk, z wydawałoby się pewnej inwestycji, jaką jest spółka skarbu państwa, zostanie uszczuplony przez państwo i w jakiejś części przekazany na wsparcie owych spółek. Koło się zamyka, a nieprzyjemny posmak pozostaje.

Nieprzyjemny, bo jak się okazuje, przedsiębiorcy w poprzednim roku przygotowali, już nowemu rządowi, chociaż pewnie będącą odpowiedzią na politykę poprzedniej ekipy, niemiłą niespodziankę. W grudniu, gdy kumulują się całoroczne wydatki sektora finansów publicznych, a wie o tym każdy skarbnik od szczebla gminnego pod centralny, tak oczekiwane dochody z VAT, do tej pory utrzymujące się na przewidywalnym poziomie, nagle spadły o niebagatelne 36 proc. I to w roku, który kończył się deficytem na poziomie ponad 86 mld zł.

Czy zatem biznes chce mieć mniej państwa w gospodarce? Niech odpowiedzią będą kolejne przykłady z nagłówków prasowych. Ot, pierwszy z brzegu, który wskazuje na nagłe załamanie się popytu na kredyty mieszkaniowe. Gdy z ciekawości chciałem dociec, co tak naprawdę wydarzyło się w tym sektorze, dotarłem do informacji, że właśnie w styczniu zakończył się program, oczywiście rządowy, dopłat do odsetek kredytów mieszkaniowych, czyli „Bezpieczny kredyt 2 proc”. Dane nie pozostawiają złudzeń – popyt w styczniu był mniejszy o 52,2 proc. od tego w grudniu.

Gdy na poważnie zacząłem zastanawiać się, czego tak naprawdę polski biznes oczekuje od państwa, wpadł mi ręce ciekawy materiał ze strony Bussines Insider, traktujący o pompach ciepła. Temat o tyle ciekawy, bo kontrowersyjny. Jak wiadomo, pompy ciepła są teraz na topie, szczególnie wobec iście komunistycznej polityki klimatycznej, jaką prowadzi UE. Sam temat polityki klimatycznej jest niezwykle istotny z punktu widzenia jakiegokolwiek rozwoju i z pewnością do niego jeszcze wrócimy, ale skupiając się na jego związku z pompami ciepła, można wskazać na głęboką hipokryzję UE, bowiem w myśl przepisów unijnych stosowanie w ogrzewaniu większości pomp ciepła nie powinno być dozwolone z uwagi na wykorzystywany przy ich funkcjonowaniu gaz (o czym wspominały swego czasu media). Tyle tylko, że w celu promowania sprzedaży tej technologii panuje jakieś ciche memorandum w przedmiocie naruszania przepisów unijnych, na tyle skuteczne, że – jak pisze Bussines Insider – rynek pomp ciepła po okresie wyraźnego spowolnienia w zeszłym roku szykuje się do znacznego wzrostu produkcji pomp i ich sprzedaży.

Z ciekawości zagłębiłem się w temat, by dowiedzieć się, co jest powodem takiego optymizmu, gdyż powody uprzedniego spowolnienia na rynku pomp ciepła wydają się nader oczywiste. Pomijając przytaczaną wyżej kwestię niezgodności z przepisami klimatycznymi tej technologii (o czym większość osób zapewne nie wie), przecież pompy ciepła są inwestycją niezwykle kosztowną w porównaniu do innych źródeł ciepła. Dodatkowo większość kupowanych pomp ciepła korzysta z energii elektrycznej, której cena ciągle rośnie, a w wielu przypadkach, co potwierdzają też eksperci działający w tej branży wypowiadający się dla Bussines Insider, pojawiły się u użytkowników rachunki grozy, tłumaczone rzekomym pojawianiem się na rynku urządzeń słabej jakości, tańszych od produktów „topowych” marek. Dodatkowo okazuje się, że wiele urządzeń jest też technologicznie niestabilnych, wymagających częstego i niestety kosztownego serwisowania. W konsekwencji spadło zaufanie do tej technologii. Więc jeszcze raz pytanie: skąd ten optymizm? Tym bardziej że eksperci wskazują na większą produkcję i konkurencyjność w przyszłości, która może spowodować spadek cen.

Odpowiedź jest banalnie prosta! Dostępność oczywiście rządowych dotacji i – uwaga! – wprowadzenie specjalnych taryf energetycznych tylko dla posiadaczy pomp, o które na razie branża apeluje do władz, ale oceniając wypowiedzi ekspertów, jest raczej pewna ich wprowadzenia.

Tu nasuwa mi się smutne spostrzeżenie. Polski (zresztą nie tylko) biznes chce państwa w gospodarce. Chce państwa, które napędza klientów, kreuje popyt, interweniuje, reguluje, oczywiście w kierunku, jakim chce dana branża. Czasami wydaje mi się, że realizacja zasady konkurencji na rynku odbywa się w myśl innej zasady: kto szybciej nie ureguluje swojej branży, ten frajer. Okazyjnie tylko zdarza się wypadek przy pracy, gdy władza polityczna wejdzie do gry o rynek i napompuje państwowe spółki pieniędzmi. Tylko że i ta władza wiecznie nie trwa.

Ale z drugiej strony może mylimy się my, wolnorynkowi idealiści? Może tak wygląda idealny ustrój gospodarczy?

Jacek Janas

Każdy felietonista FPG24.PL prezentuje własne poglądy i opinie

Jacek Janas
Jacek Janas
Z zawodu radca prawny. Z zamiłowania muzyk, kompozytor i myśliciel. Działacz społeczny, Prezes Zarządu Stowarzyszenia Brzozowski Ruch Konserwatywny i Członek Zarządu Stowarzyszenia Przedsiębiorców i Rolników SWOJAK. Fundator i ekspert Instytutu im. Romana Rybarskiego.

INNE Z TEJ KATEGORII

Czego oczy nie widzą, tego sercu nie żal

Z pewnością zgodzimy się wszyscy, że najbardziej nieakceptowalną i wywołującą oburzenie formą działania każdej władzy, niezależnie od ustroju, jest działanie w tajemnicy przed własnym obywatelem. Nawet jeżeli nosi cechy legalności. A jednak decydentom i tak udaje się ukryć przed społeczeństwem zdecydowaną większość trudnych i nieakceptowanych działań, dzięki wypracowanemu przez wieki mechanizmowi.
5 MIN CZYTANIA

Legia jest dobra na wszystko!

No to mamy chyba „początek początku”. Dotychczas tylko się mówiło o wysłaniu wojsk NATO na Ukrainę, ale teraz Francja uderzyła – jak mówi poeta – „w czynów stal”, to znaczy wysłała do Doniecka 100 żołnierzy Legii Cudzoziemskiej. Muszę się pochwalić, że najwyraźniej prezydent Macron jakimści sposobem słucha moich życzliwych rad, bo nie dalej, jak kilka miesięcy temu, w nagraniu dla portalu „Niezależny Lublin”, dokładnie to mu doradzałem – żeby mianowicie, skoro nie może już wytrzymać, wysłał na Ukrainę kontyngent Legii Cudzoziemskiej.
5 MIN CZYTANIA

Rozzłościć się na śmierć

Nie spędziłem majówki przed komputerem i w Internecie. Ale po powrocie do codzienności tym bardziej widzę, że Internet stał się miejscem, gdzie po prostu nie można odpocząć.
6 MIN CZYTANIA

INNE TEGO AUTORA

Czego oczy nie widzą, tego sercu nie żal

Z pewnością zgodzimy się wszyscy, że najbardziej nieakceptowalną i wywołującą oburzenie formą działania każdej władzy, niezależnie od ustroju, jest działanie w tajemnicy przed własnym obywatelem. Nawet jeżeli nosi cechy legalności. A jednak decydentom i tak udaje się ukryć przed społeczeństwem zdecydowaną większość trudnych i nieakceptowanych działań, dzięki wypracowanemu przez wieki mechanizmowi.
5 MIN CZYTANIA

Europa zasad czy ideologii?

Jakiekolwiek podsumowanie 20 lat uczestnictwa Polski w Unii Europejskiej, jakakolwiek dyskusja o tym, czy Polska nadal będzie członkiem tego podmiotu, powinny opierać się nie o analizę zysków i strat, ale o ocenę warunków naszej partycypacji przez pryzmat tego, od czego uwolniliśmy się w 1989 r.
5 MIN CZYTANIA

Romantyczna walka o przyszłość

Przytłoczeni rzeczywistością, czyli ogromem problemów, które zamiast stopniowo rozwiązywać, niemiłosiernie nam się piętrzą, odpychamy od siebie pytania o przyszłość. Niefrasobliwie unikamy oceny czekających nas wyzwań, w sytuacji gdy tylko poprawna ocena pozwoli nam odkryć największe zagrożenie i się na nie przygotować. Tymczasem wszystko wskazuje na to, że idziemy na łatwiznę i pozwalamy oceniać tym, którzy mają w tym interes, ale niekoniecznie rację.
6 MIN CZYTANIA