fbpx
poniedziałek, 13 stycznia, 2025
Strona głównaFelietonCzy każde exposé to rewolucja?

Czy każde exposé to rewolucja?

Co ma wspólnego branża wodno-kanalizacyjna i polityczne przejmowanie władzy? Wbrew pozorom wiele, i mówię to jako ktoś, kto kilka lat „babrał się” w temacie odpadów, nieczystości i zaopatrzenia w wodę.

Mogłem w tym czasie wiele zaobserwować i na tym drobnym wycinku rzeczywistości przekonać się o trafności jednej z najgłębszych tez wiekopomnego, ale nieukończonego niestety (w planach były kolejne tomy) dzieła Alexisa wicehrabiego de Tocqueville pt. „Dawny ustrój i rewolucja”.

A dlaczego warto o tym, rzekłoby się „śmierdzącym”, problemie kilka zdań napisać? Bo jest on nieodłącznym dla procesu przejmowania władzy przez każdą nową ekipę. Zapożyczając sentencję od jednego z ewangelistów, można powiedzieć, że Et verbum caro factum est, dokładnie podczas obrad pierwszego, jeszcze niezakończonego posiedzenia Sejmu, w dniach 11 i 12 grudnia, kiedy buńczuczne zapowiedzi odsunięcia od władzy „dobrej zmiany”, zostały spełnione i przypieczętowane powołaniem w tzw. drugim kroku, rządu mającego przywrócić praworządność. Wprawdzie podniosłą atmosferę starannie wyreżyserowanego spektaklu, zakłócił zdecydowanie nieparlamentarny wybryk jednego z posłów Konfederacji, którego w scenariuszu nie było, niemniej jednak stosowne uchwały Sejm podjął, a już następnego dnia prezydent dokonał zaprzysiężenia nowego rządu. Tym samym proces przejmowania władzy wszedł w decydującą fazę.

Jak niedawno przeczytałem właśnie na łamach FPG24.pl, Izba Gospodarcza Wodociągi Polskie poinformowała, że branża wodno-kanalizacyjna jest w dramatycznej sytuacji, zagrażającej ciągłości dostaw wody. Jest to związane ze stratami finansowymi podmiotów dostarczających wodę. Straty zaś są skutkiem cen taryfowych za dostarczenie wody, regulowanych z rzadkimi wyjątkami raz na trzy lata, przez… No właśnie, nie do końca wiadomo przez jaki rodzaj podmiotu. Jest to konsekwencja przejmowania władzy.

W 2018 r., gdy dane mi było się pierwszy raz zmierzyć z tematem zatwierdzania taryf, został utworzony nowy podmiot – Wody Polskie, który jest państwową osobą prawną, działającą na podstawie ustawy o finansach publicznych, ale nie organem administracji. To bardzo dziwne, bowiem pomimo tego, że co do zasady zarządzają majątkiem państwowym – wodami, niemal w każdej sprawie związanej z wodami, podmiot ten wydaje władcze rozstrzygnięcia, co jest – co do zasady – zarezerwowane tylko dla organów administracji publicznej. Do 2018 r. większość tych spraw załatwiały powiaty. Wody Polskie (co jest związane z treścią powoływanego artykułu) są też państwowym regulatorem cen dostawy wody dla mieszkańców. Co ciekawe, do 2018 r. ustalaniem cen taryfowych za dostarczoną wodę, zajmowały się Rady Gmin w ramach logicznie rozumianej decentralizacji kompetencji – któż lepiej wie, jakie są koszty pozyskania i doprowadzenia wody dla mieszkańców, jeśli nie wspólnota samorządowa? W każdym razie skończyło się to opisaną w artykule sytuacją, bowiem mechanizm odgórnej regulacji cen na trzy lata nie dość, że pozbawia podmioty dostarczające wodę elastyczności cenowej, pozwalającej dostosować ceny do szybko zmieniającej się sytuacji kosztowej na rynku, ale na dodatek przy składaniu wniosków o zatwierdzenie taryfy, pomimo należytego uzasadnienia, prowadzi do sytuacji władczej zmiany realnie wyliczonych pod względem kosztów cen dostaw wody, z uwagi na treść przepisów lub po prostu „cel społeczny”. Innymi słowy etatyzm pełną gębą, zmuszający podmioty do działań antyrynkowych, tylko oczywiście przyklepanych ustawą i zgodnych z konstytucyjnym modelem „społecznej gospodarki rynkowej”.

Po tym przydługim wywodzie ktoś zada sobie pytanie: po co w takim wypadku te całe Wody Polskie? Odpowiedź jest jedna: istnieją jako konsekwencja przejmowania władzy. Z jednej strony, o czym już pisałem, to naturalna dla każdej władzy chęć poszerzenia swojego imperium, kosztem likwidacji autonomii jakiejś grupy decyzyjnej – tu wspólnoty samorządowej, z drugiej przyrodzona dla demokratycznego systemu chęć zaspokojenia potrzeb klasy politycznej i umieszczenie jej członków w ramach rozrastającej się biurokracji. W końcu ile miejsc pracy zostało przy okazji powołania tego podmiotu utworzonych?

To tylko jeden z przykładów naturalnych konsekwencji procesu przejmowania kierownictwa politycznego państwa, zaś zwrócić uwagę na ten mechanizm należy głównie dlatego, by uzyskać odpowiedź na najbardziej frapujące zarówno zwykłych ludzi jak i opinię publiczną pytanie, tj. o przyszły kierunek zarządzania państwem. Bo zapowiedzi głębokiego sprzątania, naprawiania praworządności, wyjścia do zwykłych obywateli, potrzeby zgody ponad podziałami etc., słyszeliśmy, już podczas żywota postpeerelowskiej Rzeczypospolitej wiele razy. I zapewne ja, jak i Czytelnicy dalej żywimy taką, czasem naiwną nadzieję, na zmianę na lepsze. Mało tego i w obecnym czasie życzymy nowej ekipie samych sukcesów, gdyż przecież zarządzają oni nie tylko naszymi portfelami, ale uprawnieniami i obowiązkami.

Problem w tym, że o ile oceniany przez cały świat prezydent Argentyny w pierwszym swoim konstytucyjnym uprawnieniu podejmuje decyzję o zmniejszeniu o połowę liczby ministerstw, o tyle nasz „nowy-stary” Prezes Rady Ministrów powołuje największy od czasu upadku komunizmu skład rządu, liczący aż 26 nominowanych ministrów, nie patrząc, że wcześniej krytykował poprzedni rząd za rozrost biurokracji i ogromne koszty obsługi administracji, w tym właśnie gabinetów. Jeden z resortów swoją siedzibę będzie miał, wedle zapowiedzi, na Śląsku, co pozwala złośliwym komentatorom (a do nich się zaliczam) suponować, że pewnie miejsca w rządowych siedzibach musiało na terenie stolicy zabraknąć.

Zostając przy Javierze Milei, można również zwrócić uwagę, że pierwszym istotnym odniesieniem tego polityka do sytuacji w kraju był problem ogromnego deficytu i konieczności jego niwelacji. Tymczasem u nas wszystkie media rozwodzą się na temat ogromnych kosztów nowego gabinetu (wyliczono, że miesięczne wynagrodzenia kierownictwa to pół miliona złotych), nie wspominając o dodatkowych kosztach wynikających z czterech (konkretnych i nie cierpiących zwłoki) obietnic exposé, szacowanych przez Business Insider na 28,9 mld zł.

A co z tym wszystkim wspólnego ma wspólnego Alexis de Tocqueville? Ten myśliciel, badając ewolucję ustroju ancien régime oraz proces jego zastąpienia modelem rewolucyjnym, zauważył pewien fenomen związany z mechanizmem przejmowania władzy, który jest nadal aktualny w życiu politycznym ustrojów demokratycznych. Nie ma się czemu dziwić. Czyż nie każde kolejne exposé, sądząc po słowach wypowiadanych przez nowo powołanych premierów, jest z natury rzeczy rewolucyjne wobec dawnego porządku? Problem w tym, że czasami zmiany są niemal niedostrzegalne. I o tym warto powiedzieć jeszcze kilka zdań w przyszłym tygodniu.

Jacek Janas

Każdy felietonista FPG24.PL prezentuje własne poglądy i opinie

Jacek Janas
Jacek Janas
Z zawodu radca prawny. Z zamiłowania muzyk, kompozytor i myśliciel. Działacz społeczny, Prezes Zarządu Stowarzyszenia Brzozowski Ruch Konserwatywny i Członek Zarządu Stowarzyszenia Przedsiębiorców i Rolników SWOJAK. Fundator i ekspert Instytutu im. Romana Rybarskiego.

INNE Z TEJ KATEGORII

Czego oczy nie widzą, tego sercu nie żal

Z pewnością zgodzimy się wszyscy, że najbardziej nieakceptowalną i wywołującą oburzenie formą działania każdej władzy, niezależnie od ustroju, jest działanie w tajemnicy przed własnym obywatelem. Nawet jeżeli nosi cechy legalności. A jednak decydentom i tak udaje się ukryć przed społeczeństwem zdecydowaną większość trudnych i nieakceptowanych działań, dzięki wypracowanemu przez wieki mechanizmowi.
5 MIN CZYTANIA

Legia jest dobra na wszystko!

No to mamy chyba „początek początku”. Dotychczas tylko się mówiło o wysłaniu wojsk NATO na Ukrainę, ale teraz Francja uderzyła – jak mówi poeta – „w czynów stal”, to znaczy wysłała do Doniecka 100 żołnierzy Legii Cudzoziemskiej. Muszę się pochwalić, że najwyraźniej prezydent Macron jakimści sposobem słucha moich życzliwych rad, bo nie dalej, jak kilka miesięcy temu, w nagraniu dla portalu „Niezależny Lublin”, dokładnie to mu doradzałem – żeby mianowicie, skoro nie może już wytrzymać, wysłał na Ukrainę kontyngent Legii Cudzoziemskiej.
5 MIN CZYTANIA

Rozzłościć się na śmierć

Nie spędziłem majówki przed komputerem i w Internecie. Ale po powrocie do codzienności tym bardziej widzę, że Internet stał się miejscem, gdzie po prostu nie można odpocząć.
6 MIN CZYTANIA

INNE TEGO AUTORA

Czego oczy nie widzą, tego sercu nie żal

Z pewnością zgodzimy się wszyscy, że najbardziej nieakceptowalną i wywołującą oburzenie formą działania każdej władzy, niezależnie od ustroju, jest działanie w tajemnicy przed własnym obywatelem. Nawet jeżeli nosi cechy legalności. A jednak decydentom i tak udaje się ukryć przed społeczeństwem zdecydowaną większość trudnych i nieakceptowanych działań, dzięki wypracowanemu przez wieki mechanizmowi.
5 MIN CZYTANIA

Europa zasad czy ideologii?

Jakiekolwiek podsumowanie 20 lat uczestnictwa Polski w Unii Europejskiej, jakakolwiek dyskusja o tym, czy Polska nadal będzie członkiem tego podmiotu, powinny opierać się nie o analizę zysków i strat, ale o ocenę warunków naszej partycypacji przez pryzmat tego, od czego uwolniliśmy się w 1989 r.
5 MIN CZYTANIA

Romantyczna walka o przyszłość

Przytłoczeni rzeczywistością, czyli ogromem problemów, które zamiast stopniowo rozwiązywać, niemiłosiernie nam się piętrzą, odpychamy od siebie pytania o przyszłość. Niefrasobliwie unikamy oceny czekających nas wyzwań, w sytuacji gdy tylko poprawna ocena pozwoli nam odkryć największe zagrożenie i się na nie przygotować. Tymczasem wszystko wskazuje na to, że idziemy na łatwiznę i pozwalamy oceniać tym, którzy mają w tym interes, ale niekoniecznie rację.
6 MIN CZYTANIA