Rząd PiS zrealizował swoje dwie kluczowe obietnice wyborcze: wprowadził 500 Plus oraz obniżył wiek emerytalny. Z innymi obietnicami jest już jednak podobnie jak z obietnicami Donalda Tuska. Podejmowano działania całkowicie sprzeczne z zapowiedziami i obietnicami. W tym kontekście wymienię tylko pięć bardzo istotnych.
Podatki
Po pierwsze, podobnie jak rząd PO-PSL również PiS obiecywało obniżki podatków. Podczas ostatniej kampanii prezydenckiej z 2020 r. premier Mateusz Morawiecki powiedział nawet, że „jedynym gwarantem tego, że podatki będą służyły Polakom i nie będą podnoszone, jest prezydent Andrzej Duda”. Tymczasem rząd PO-PSL przez osiem lat rządów wprowadził 21 podwyżek podatków i opłat, a rząd tzw. Zjednoczonej Prawicy przez taki sam okres wprowadził ich już kilkadziesiąt. Wśród nich można wymienić: podatek bankowy, podatek handlowy, danina solidarnościowa, podatek cukrowy, unijny podatek od nierecykligowanego plastiku, rekordowy wzrost składki ZUS, podwyżki akcyzy na alkohole, wyroby tytoniowe i e-papierosy, podwyżki opłat nałożonych na paliwo czy podatku od nieruchomości. Rząd PiS zgodził się także na nowe unijne podatki, takie jak: nowe opłaty od rejestracji posiadania pojazdów spalinowych, dodatkowe opłaty za korzystanie z autostrad i dróg ekspresowych, pełne oskładkowanie umów cywilnoprawnych czy tzw. cło węglowe. Jedna z niewielu obniżek dotyczyła podatku dochodowego od osób fizycznych, co de facto zostało zneutralizowane przez jednoczesne odebranie możliwości odliczenia składki zdrowotnej od PIT.
Suwerenność
Po drugie, politycy PiS zarówno podczas kampanii wyborczych, jak i już w czasie swoich rządów mówili, że interes Polski będzie ponad interesem Brukseli. Tymczasem rzeczywistość jest taka, że stopniowo oddają Unii Europejskiej kolejne kawałki polskiej suwerenności. Podpisują niemal każdy kwit, który podsunie Bruksela, by potem w ramach krajowej polityki płakać, że ta niedobra Unia każe wdrażać różne szkodliwe dla Polski regulacje. Ale nie tylko. To władze centralne PiS naciskały na podkarpackich samorządowców, by ci w sposób haniebny wycofali się z prorodzinnych uchwał. „Rząd PiS rozdziera szaty, narzekając na blokowanie Polski przez Unię, a zwłaszcza przez Niemców. Potem w milczeniu akceptuje rozwiązania proponowane przez Brukselę” – pisze Robert Kuraszkiewicz z Nowej Konfederacji. Wbrew temu, co mówi totalna opozycja – Jarosław Kaczyński (który był zwolennikiem podpisania przez jego brata traktatu lizbońskiego) nie chce wyprowadzić Polski z Unii.
Węgiel
Po trzecie, politycy PiS zapewniali, że będą bronić polskiego węgla jak niepodległości, a potem – pod żądaniami Brukseli, aby wbrew polskiej racji stanu zwalczać złowrogi dwutlenek węgla – dogadali się ze związkami zawodowymi i stworzyli harmonogram całkowitej likwidacji polskiego górnictwa węglowego, który jest realizowany. Do 2027 r. na zamykanie kopalń węgla podatnicy wydadzą 7 mld zł! Na przykład 1 lipca br. nowoczesna kopalnia „Krupiński” formalnie przestała istnieć, mimo że pod ziemią pozostało 870 mln ton węgla i mimo że pojawili się chętni inwestorzy, by ją kupić. W tym przypadku ministrowie PiS zrealizowali to, co wcześniej postanowili politycy PO. Na stronach Kancelarii Prezesa Rady Ministrów czytamy, że „malała będzie rola energetyki węglowej i możliwe będzie stopniowe odstawianie poszczególnych bloków węglowych”.
Rząd oczywiście słusznie broni Turowa, bo po jego zamknięciu – zgodnie z żądaniami Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej – na znacznych obszarach Polski z dnia na dzień zabrakłoby energii elektrycznej. Ale te żądania TSUE to już jest skrajny przypadek i nie można było ich zrealizować.
Imigranci
Po czwarte, zarówno w kampaniach wyborczych, jak i w czasie swoich rządów politycy Zjednoczonej Prawicy mówili i mówią, że – wbrew naciskom Brukseli – nie wpuszczą do Polski imigrantów. W tym celu wybudowano nawet mur na granicy z Białorusią oraz zaporę na granicy z obwodem kaliningradzkim. Jednocześnie w czerwcu br. rząd przygotował przepisy mające na celu przyspieszenie napływu imigrantów m.in. z krajów azjatyckich do Polski. Projekt rozporządzenia MSZ zakładał uproszczenie procedury składania wniosków o wizy, która miała dotyczyć obywateli 20 państw, w tym Pakistanu, Arabii Saudyjskiej, Azerbejdżanu, Filipin, Indii, Kuwejtu czy Turcji. Temat nagłośnili politycy Konfederacji i dopiero wtedy rząd wycofał się z tych zapisów.
Z danych Ministerstwa Rodziny i Polityki Społecznej wynika, że w 2022 r. wojewodowie wydali 365 490 zezwoleń na pracę w Polsce cudzoziemcom ze 140 krajów świata. Najwięcej zezwoleń na pracę przyznano obywatelom Ukrainy (ponad 85 tys.), Indii (prawie 42 tys.) i Uzbekistanu (ponad 33 tys.). W mediach pojawiła się informacja, że do Polski przyjechało 135 tys. imigrantów z krajów muzułmańskich. Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji wyjaśniło jednak, że uzyskanie przez cudzoziemca zezwolenia na pracę nie daje automatycznie podstawy do przyjazdu do Polski. Osoba ubiegająca się o wizę jest weryfikowana przez odpowiednie służby i konsula. A prawdziwe dane wskazują, że w ubiegłym roku do Polski przybyło niecałe 30 tys. pracowników z państw muzułmańskich. I to nie jest mało.
Jednak w kontekście afery wizowej nie wiadomo, czy możemy wierzyć ministerialnym wyjaśnieniom. Otóż wyszło na jaw, że wizy do Polski, które umożliwiały legalny wjazd migrantom z Afryki czy Azji, były przedmiotem handlu. Podobno wizy można było kupić na ulicy przed ambasadą w jednym z państw afrykańskich. Procedury wizowe miały być wykorzystywane w celach zarobkowych przez nieuczciwych pośredników. Onet ustalił, że wiceminister MSZ pomógł swoim współpracownikom stworzyć nielegalny kanał przerzutu imigrantów z Azji i Afryki przez Europę do USA. Za „usługę” każdy imigrant płacił 25-40 tys. dolarów. Mecenas Michał Wawer z Konfederacji skomentował, że afera wizowa to nie tylko kwestia przestępstw, lecz także wyraźna hipokryzja rządu PiS w kwestii polityki imigracyjnej. Rząd, który kreuje się jako partia antyimigrancka, w rzeczywistości bez kontroli sprowadza masy imigrantów.
A z informacji Eurostatu wynika, że w 2022 r. Polska wydała obcokrajowcom ponad 700 tys. (w 2021 r. – aż ponad 967 tys.) zezwoleń na legalny pobyt. To najwięcej w całej Unii Europejskiej. Co ciekawe, w 2021 r. najwięcej zezwoleń otrzymali od Polski Ukraińcy, ale w 2022 r. – Białorusini.
Polityka historyczna
Po piąte, PiS miało być tą partią, która prowadzi prawdziwie propolską politykę historyczną. Rzeczywiście pojawił się wcześniej zamilczany i wyśmiewany przez innych polityków temat Żołnierzy Wyklętych. Była też słuszna nowelizacja ustawy o IPN, z której jednak szybko się wycofano pod naciskiem Waszyngtonu i Jerozolimy. Wprowadzała ona przepisy, zgodnie z którymi każdy, kto publicznie i wbrew faktom przypisuje polskiemu narodowi lub państwu polskiemu odpowiedzialność lub współodpowiedzialność za zbrodnie popełnione przez III Rzeszę Niemiecką lub inne zbrodnie przeciwko ludzkości, pokojowi i zbrodnie wojenne, będzie podlegał karze grzywny lub pozbawienia wolności do lat trzech.
Natomiast to, co politycy PiS wyprawiają w kwestii rzezi wołyńskiej, dokonanej na Polakach przez Ukraińców, woła o pomstę do nieba. Tym bardziej że w tym roku przypadła 80. rocznica tamtych wydarzeń. Marta Czech, rzecznik Konfederacji Korony Polskiej, zauważa, że „mimo bezprecedensowej skali pomocy udzielonej przez Polaków współczesnej Ukrainie, nie widać żadnych oznak przełomu w ukraińskiej polityce historycznej. Z niepokojem obserwujemy, że na Ukrainie trwa państwowy kult terrorystów, kolaborantów III Rzeszy i ludobójców oraz zbrodniczych organizacji, takich jak Stepan Bandera, Roman Szuchewycz, Dmytro Klaczkiwski, Organizacja Ukraińskich Nacjonalistów czy Ukraińska Powstańcza Armia. Zbrodniarze stają się patronami ulic i stadionów, a nawet roku 2022. Symbolika OUN-UPA jest na Ukrainie powszechna, a czerwono-czarne flagi frakcji banderowskiej niemal zawsze towarzyszą flagom państwowym. Pamięć o polskich ofiarach domaga się wyrażenia stanowczego sprzeciwu wobec kultu zbrodniarzy!”.
Jeszcze jednym potwierdzeniem tego stanu rzeczy był skandal w parlamencie Kanady, gdzie prezydent Wołodymyr Zełenski przyjechał, by uczcić byłego członka… SS Galizien, jednej z najbardziej zbrodniczych formacji w dziejach. A polski rząd żadnego sprzeciwu nie formułuje i niczego w tej kwestii od strony ukraińskiej nie żąda. Ukraińcy blokują nawet ekshumacje i pochówki! Zdaniem ks. Tadeusza Isakowicza-Zaleskiego „w porównaniu z sytuacją, która miała miejsce jeszcze parę lat temu, wykonywane są kroki do tyłu. Doszło do tak wielu negatywnych zdarzeń, że już dziś można powiedzieć, iż jest to jeden z największych grzechów zaniechania III RP” („Do Rzeczy”). A Łukasz Jasina, rzecznik MSZ, za słuszne słowa, że prezydent Zełenski powinien przeprosić Polaków za ludobójstwo wołyńskie, został… odsunięty.
Czy w kontekście tych wszystkich spraw można jeszcze wierzyć w obietnice, którymi jesteśmy codziennie karmieni w obecnej kampanii wyborczej? Wolne żarty. Kto wierzy w słowa jakiegokolwiek polityka, ten sam sobie szkodzi. Zdecydowana większość ludzie nie idzie do polityki po to, żeby innym poprawić poziom życia, czy polepszyć status Polski na arenie międzynarodowej, ale wyłącznie po to, by zapewnić lepszy byt sobie i własnej rodzinie. Bez zrozumienia tej prawdy nikt właściwie nie wybierze przy urnie wyborczej.
Tomasz Cukiernik
Każdy felietonista FPG24.PL prezentuje własne poglądy i opinie