fbpx
wtorek, 23 kwietnia, 2024
Strona głównaFelietonCzy warto organizować sobie państwo policyjne na własne życzenie?

Czy warto organizować sobie państwo policyjne na własne życzenie?

W tej całej wybuchowej mieszance zwanej naszą polską wirusową kołomyją ciągle spotykamy się z hipokryzją – pisze w swoim najnowszym felietonie Michał Góra.

Od ponad 20 miesięcy możemy obserwować w mediach starcie dwóch obozów, których utarczki słowne zaostrzają się zazwyczaj wraz z pikującą falą zakażeń i wezwań do wdrożenia restrykcji.

Pierwsze ekstremum – obawiam się, że jednak dominujące w Europie – stanowią ludzie, którzy uważają, że w sprawie przeciwdziałania szerzenia się infekcji koronawirusowej cel uświęca absolutnie wszelkie środki. W ich opinii można więc ludzi długotrwale trzymać w domach, nawet jeśli są zupełnie zdrowi. Bezprawnie zamykać im firmy. Śledzić aplikacjami cyfrowymi i wymagać legitymowania się elektronicznymi dokumentami przy dostępie do usług. W dość nieprzyjemny i przymusowy sposób testować per nasum, albo odcinać obywatelom dostęp do miejsc publicznych, jeśli nie podporządkują się któremuś z wymogów sanitarnych. W większości krajów dotyczy to zresztą obowiązującego tylko de facto, a rzadziej de iure obowiązku szczepień. Nie przejmują się specjalnie tym, że stosowane przez nich środki są sprzeczne z niektórymi zasadami prawa, że w długim terminie spowodują prawdopodobnie całkowitą erozję mechanizmów, jakie w liberalnej demokracji miały nas chronić przed bezprawiem i nadużyciami władzy, ani tym, że brakuje twardych dowodów na skuteczność niektórych rozwiązań. Względnie, że mogą one przynieść więcej szkód niż pożytku. Nie mają też problemu z tym, że policjanci na całym globie leją czasem pałami po głowach ludzi za wyrażanie swoich poglądów, zaglądają ludziom do siatek z zakupami, czy aby na pewno nie kupili zbytecznego alkoholu i tak generalnie organizujemy sobie państwo policyjne na własne życzenie.

Druga strona to ekstremalna opozycja. Jej członkowie uważają, że nie powinno się wdrażać żadnych środków ostrożności, że szczepienia są albo całkowicie szkodliwe, albo w ogóle nieskuteczne. Cała sprawa to – ich zdaniem – spisek elit spod znaku Światowego Forum Ekonomicznego wespół z firmami farmaceutycznymi. Członkowie tego plemienia wolą się leczyć środkami, które tylko oni i paru kontrowersyjnych lekarzy uznają za stosowne. Nic sobie nie robią z tego, że ich praktyki mogą spowodować przeciążenie szpitali i windują nadmierną śmiertelność. Zdarza im się podpalić jakiś punkt szczepień, grozić ministrowi zdrowia szubienicą albo przesyłać hejt do lekarzy, którzy często należą do pierwszej grupy.

Większość z nas znajduje się prawdopodobnie w innym niż ten skrajny punkcie covidowego spektrum. Jedni popierają pewne ograniczenia niefarmakologiczne, „bo do kina i do szkoły przecież i tak nie chodzą”, ale za bardzo nie ufają producentom szczepionek. Inni, wręcz przeciwnie – uważają, że daleko idące restrykcje to nadużycie władzy i niszczenie takich wartość jak edukacja publiczna, ale szczepienia mogą nam pozwolić zminimalizować skutki kryzysu. Są tacy, którzy sądzą, że szczepić, to i owszem należy, ale nie wszystkich jednakowo albo nie chcą, aby odbywało się to przymusowo. Mamy też takie głosy, że ostrożnym jak najbardziej należy być, ale nie każde ludzkie zachowanie – na przykład to, ile osób można zaprosić do prywatnego mieszkania – wypada regulować przepisami prawa i kontrolować policyjnie.

W tej całej wybuchowej mieszance ciągle spotykamy się z hipokryzją. Okazuje się na przykład, że zwolennicy noszenia maseczek sami przychodzą do studia telewizyjnego i w zamkniętym pomieszczeniu z odkrytymi twarzami z przejęciem dyskutują o doniosłości covidowych restrykcji. Nierzadko to zresztą lekarze. Na portalach społecznościowych ogłaszają, że w końcu ktoś sprawdził im certyfikat covidowy w restauracji albo teatrze, chociaż w myśl ich poglądów wszystkie te przybytki w okresie fali zakażeń powinny pozostać zamknięte. Ani jedzenie w knajpie, ani kultura nie są w końcu do życia niezbędnie potrzebne. Zdarza się, że gardłują się w studio radiowym przeciwko „szwedzkiemu modelowi”, a potem wyciekają do mediów zdjęcia z imprezy z kolegami dziennikarzami i politykami, która w Szwecji prawdopodobnie byłaby w tamtym czasie sprzeczna z rekomendacjami. Inni z kolei, jak na przykład politycy Konfederacji, są notorycznie nagabywani przez dziennikarzy, czy zaszczepili się przeciwko COVID-19. Do tego prawicowi politycy nie chcą się wcale przyznać, być może w obawie przed utratą głosu skrajnie antyszczepionkowego elektoratu. Kiedy chorują, korzystają oczywiście ze szpitali i nie zamierzają umrzeć na ulicy. Nie chcą stanu nadzwyczajnego w sprawach epidemicznych, ale chwalą rząd za wprowadzenie go na wschodniej granicy kraju.

Jeśli ktoś chce mnie zatem przekonać, że w sprawie COVID-19 wszystko jest jasne, to mu się to nie uda. Niezależnie zresztą, czy będzie mnie próbował namówić do uwierzenia, że wszystko dawno ukartował już Bill Gates, czy do tego, że bez dwustudniowej kwarantanny i przymusowego szczepienia nawet noworodków nie zakończymy epidemii. Ot, takie to i moje przemyślenia o naszej polskiej, wirusowej kołomyi.

Michał Góra
Michał Góra
Zawodowo prawnik i urzędnik, ale hobbystycznie gitarzysta i felietonista. Zwolennik deregulacji, ale nie bezprawia. Relatywista i anarchista metodologiczny, ale propagator umiarkowanie konserwatywnej polityki społecznej.

INNE Z TEJ KATEGORII

Urojony klimatyzm

Bardziej od ekologizmu preferuję słowo „klimatyzm”, bo lepiej oddaje sedno sprawy. No bo w końcu cały świat Zachodu, a w szczególności Unia Europejska, oficjalnie walczy o to, by klimat się nie zmieniał. Nie ma to nic wspólnego z ekologią czy tym bardziej ochroną środowiska. Chodzi o zwalczanie emisji dwutlenku węgla, gazu, dzięki któremu mamy zielono i dzięki któremu w ogóle możliwe jest życie na Ziemi w znanej nam formie.
6 MIN CZYTANIA

Policja dla Polaków

Jednym z największych problemów polskiej policji – choć niejedynym, bo ta formacja ma ich multum – jest ogromny poziom wakatów: ponad 9,7 proc. Okazuje się, że jednym ze sposobów na ich zapełnienie ma być – na razie pozostające w sferze analiz – zatrudnianie w policji obcokrajowców. Czyli osób nieposiadających polskiego obywatelstwa. W tym kontekście mowa jest przede wszystkim o Ukraińcach, Białorusinach i Gruzinach.
3 MIN CZYTANIA

Czasami i sceptycy mają rację

Wszystkie zjawiska, jakie obserwujemy w ramach gospodarki, są ze sobą połączone. Jak w jednym miejscu coś pchniemy, to w kilku innych wyleci. Problem z tym, że w przeciwieństwie do znanej metafory „naczyń połączonych”, w gospodarce skutki nie występują w tym samym czasie co przyczyna. I dlatego często nie ufamy niepopularnym prognozom.
5 MIN CZYTANIA

INNE TEGO AUTORA

Kiedy jeden minister powie tak, a drugi powie nie

Ucznia p. minister Barbary Nowackiej od studenta medycyny p. ministra Dariusza Wieczorka dzieli zaledwie kilka miesięcy, a więc wakacje pomiędzy egzaminem maturalnym a pierwszym semestrem studiów. Co z tego wynika nie tylko dla koalicji rządzącej?
3 MIN CZYTANIA

O pewności prawa i praworządności słów kilka

Ostatnio publicystyka krajowa koncentruje się na problemach jakości i pewności prawa. Wiąże się to z wszechobecnym w naszym kraju bałaganem, który wygląda tak, jakby Polacy posiadali własne państwo nie od ponad tysiąca lat, ze znanymi przerwami, ale od kilku miesięcy. I podobnie jak właściciel dopiero co kupionego samochodu, ale wykonanego w nowej technologii, kompletnie nie mają pojęcia, jak go obsługiwać.
4 MIN CZYTANIA

Czyżby obrońcy praworządności uważali, że pierwsza Rzeczniczka nie była prawdziwym RPO?

Przez kilka ostatnich lat gremia oficjalne, w tym ponadnarodowe, i media prowadzą ożywioną dyskusję na temat stanu praworządności w Polsce. Jest to trochę zabawne z dwóch powodów. O obu poniżej.
4 MIN CZYTANIA