„Wieloryb” jest dziełem amerykańskiego reżysera Darrena Aronofsky’ego. Artysta z pewnością jest znany z olbrzymiej kreatywności i mnogości przedstawianych w jego kreacjach tematów. „Reqiuem dla snu”, „Czarny łabędź” czy „Zapaśnik” to tylko kilka z nich. Wydawać by się mogło, że produkcje coś jednak łączy. Tak jak w „Czarnym łabędziu” Natalie Portman jako Nina cierpi na chorobliwą ambicję, w „Reqiuem dla snu” paru przyjaciół, rozpaczliwie zagubionych, nie jest w stanie wygrać ze swoim uzależnieniem, tak w „Wielorybie” obserwujemy walkę głównego bohatera, żyjącego z chorobliwą otyłością, o swoją osiem lat wcześniej utraconą córkę.
„Wieloryb” opowiada o mężczyźnie w średnim wieku żyjącym na przedmieściach dzisiejszej Ameryki. Charlie cierpi na chorobliwą otyłość nie pozwalającą na nawet jeden samodzielnie wykonany krok. Jego życie toczy się na wózku inwalidzkim. Sceneria filmu jest banalnie prosta. Wiąże się to z przypadłością Charliego i jego niemożnością przekroczenia własnych domowych drzwi. Dlatego widz przez całe dwie godziny seansu jest zamknięty w czterech ścianach domu mężczyzny wraz z akurat towarzyszącym mu gościom. Charlie bowiem nie jest sam. Mimo że samotność może pasować do kreacji jego postaci, to jednak nie ten problem reżyser życzył sobie nam pokazać. W codziennym życiu choremu pomagają (lub jedynie towarzyszą) trzy postacie: przyjaciółka Charliego – lekarka, jego córka, która otrzymuje materialne korzyści za przebywanie ze znienawidzonym ojcem i przypadkowy chłopak podający się za uczestnika chrześcijańskiej organizacji, który odwiedza Charliego, aby spełnić swoją misję nawrócenia go. Jest też grupa studentów, z którą mężczyzna online prowadzi zajęcia z kreatywnego pisania. Mimo że każdy student ma włączoną kamerkę, to Charlie pozostaje ukryty za pełnym wstydu czarnym tłem. Każda postać odgrywa inny, niebagatelny wpływ na życie mężczyzny, lecz najważniejsza pozostaje jego nastoletnia córka. Wybuchowy charakter dziewczyny i jej nastoletnia brawura spowodowane są opuszczeniem przed laty przez ojca rodzinnego domu dla innego mężczyzny. Toteż, odbudowa relacji z córką pozostaje dużym utrapieniem dla Charliego, lecz ten się nie poddaje. Film balansuje na granicy sacrum i profanum, gdyż w fabule roi się od wątków religijnych. Opowieść kończy się, gdy Charlie porównuje siebie do wieloryba ze swojej ulubionej powieści „Moby Dick”. Owe nawiązanie zahacza o spirytualne treści, pozostawiając widza w stanie niewiedzy.
Mimo że film jest produkcją kontrowersyjną (cieszy się pozytywnymi opiniami, ale u wielu wzbudza też negatywne emocje) widzowie pozostają zgodni co do jednego jego atutu. Brendan Fraser – aktor grający otyłego Charliego, jest głównym faworytem do zdobycia Oscara za męską rolę główną. Mimo że mężczyzna starał się przytyć do roli, to jednak każdego dnia jego charakteryzacja trwała nawet sześć godzin, a aktor dodatkowo nosił 130-kilogramowy kostium ze sztucznej skóry. Kiedyś pewna wielbicielka kina powiedziała, że lubi, gdy czuje, że mogłaby porozmawiać z danym aktorem przez ekran, siedząc na swoim fotelu. Tak też jest z niezwykle naturalnym i swobodnym Brendanem Fraserem i jego postacią – Charliem.
Film był krytykowany przez różne aktywistki, które podkreślały ukazany w nim fatshaming. Charlie, nie mogąc się ruszyć, miał być niewłaściwym obrazem otyłej osoby. Film na portalach kinematograficznych otrzymywał zarówno oceny maksymalne, z komentarzami pełnymi zachwytu, jak i minimalne. Mówiono o wyjątkowości produkcji, jak i jej ordynarności. Właściwym wydaje się więc obejrzenie „Wieloryba” i dokonanie samodzielnej oceny, czy film na Oscara zasługuje.