Saldo wymiany handlowej w sektorze rolnym jest tu dla Polski niekorzystne. W ubiegłym roku wysłaliśmy na wschód towary rolno-spożywcze o wartości przekraczającej nieco 811 mln euro. W tym samym czasie Ukraińcy wysłali do Polski żywność za ponad 919 mln euro. Biorąc pod uwagę ostatnie lata, dynamika wzrostu importu rosła zdecydowanie szybciej niż dynamika eksportu. Tylko w ubiegłym roku wartość eksportu produktów rolnych z Polski na Ukrainę wzrosła o 7 procent (rok do roku). W dekadę zwiększyliśmy też wysyłki na Ukrainę ponad 2,5-krotnie. Wojna zapewne wywróci te statystyki do góry nogami.
Ukraina – partner i rywal
Jak wynika z analiz Krajowego Ośrodka Wsparcia Rolnictwa eksport artykułów rolno-spożywczych z Polski na Ukrainę stanowi zaledwie około 2 procent polskiego eksportu tych towarów ogółem. Niemniej dynamika wymiany handlowej w ostatnich latach prezentowała się tu spektakularnie – szczególnie w kontekście szybko rosnącego importu. Jeszcze w roku 2020 saldo wymiany handlowej z Ukrainą było dla Polski korzystne i wynosiło przeszło 38 mln euro na korzyść naszego kraju. Dziś import towarów rolnych z Ukrainy to niemal 4 procent wartości krajowego importu. Tylko w okresie 2020-2021 import artykułów rolno-spożywczych z Ukrainy nad Wisłę zanotował 27-procentowy wzrost wartości.
Ukraina od lat staje się coraz ważniejszym punktem na handlowej mapie kontaktów Polski. Kierując się chłodną kalkulacją, nie można zapominać o tym, że na płaszczyźnie rolnej Ukraina od lat jest jednak przede wszystkim wielkim konkurentem Polski. Obie gospodarki rolne walczą o miano największego europejskiego producenta mięsa drobiowego i innych produktów drobiarskich. Tu – patrząc jednostkowo – nasz kraj nie ma z Ukrainą żadnych szans, mimo faktu liderowania unijnym listom produkcji drobiarskiej.
Ukraina postrzegana jest także przez wiele państw Starej Unii jako swoisty spichlerz Europy, czemu niejednokrotnie dawała wyraz ustanawiając kolejne bezcłowe kontyngenty dla ukraińskich produktów. Warunkiem koniecznym tych operacji miała być redystrybucja towarów na terytorium Unii Europejskiej. Faktycznie jednak to właśnie polscy rolnicy od lat musieli borykać się z nierówną ukraińską konkurencją cenową, wobec której pozostawali bezsilni z uwagi na znacznie niższe koszty prowadzenia działalności rolniczej na terytorium Ukrainy.
Co sprowadzamy z Ukrainy?
Na przeszło 900 mln euro importu artykułów rolno-spożywczych z Ukrainy składają się przede wszystkim tłuszcze roślinne, w które nasi wschodni sąsiedzi są szczególnie bogaci. Ta kategoria stanowi aż 39 procent wartości importu produktów rolnych w tej korelacji. Najważniejsze były tu olej sojowy, za który Polacy zapłacili 188 mln euro, olej słonecznikowy – 110 mln euro i olej rzepakowy – 58 mln euro.
Wiele wydaliśmy także na produkty paszowe niezbędne do hodowli zwierząt. Polacy kupowali przede wszystkim makuchy sojowe i słonecznikowe, na które przeznaczyliśmy w 2021 roku ponad 157 mln euro.
W kontekście rolnym nie można zapomnieć także, że Ukraińcy w praktyce uzależnili od siebie rynek pracy na wsi. Dziś trudno wyobrazić sobie funkcjonowanie hodowli drobiu, bydła, trzody chlewnej czy uprawę sadów i pól bez obecności pracowników z Ukrainy.
Mimo ogromnej liczby napływowych pracowników, wciąż odnotowywane są ich braki w newralgicznych momentach sezonu. W związku z ogromną falą uchodźców uciekających przed wojną spodziewać należy się, że wiele z tych osób będzie próbowało znaleźć zatrudnienie właśnie w sektorze rolnym.
Polski eksport na Ukrainę
Polska eksportuje na Ukrainę głównie mleko i produkty mleczne. Szczególną intensyfikację sprzedaży w tej kategorii odnotowano w ostatnich dwóch latach. Tylko w roku 2021 sprzedaliśmy na Ukrainę produkty mleczne o wartości 123 mln euro, co stanowiło 15 procent ogółu eksportu towarów rolnych do tego kraju. Szczególną pozycję w strukturze eksportu zajmują sery i twarogi oraz masło i tłuszcze mleczne. Wysyłamy także nieznaczne ilości jogurtów i śmietany. Polska eksportuje w tym kierunki również owoce, wyroby cukiernicze i produkty paszowe.
W czasie wojny pomoc Ukrainie jest nieodzowna i stanowi nasz moralny obowiązek. Warto jednak nie stracić głowy i planować ją w sposób, który nie faworyzuje ludności napływowej. Należy także planować operacje gospodarcze tak, aby w przyszłości pomoc nie ta odbiła się naszej gospodarce czkawką.