fbpx
niedziela, 8 września, 2024
Strona głównaFelietonDemokracja (to prawdziwe) opium dla ludu

Demokracja (to prawdziwe) opium dla ludu

Czołowa pozycja autorstwa Erika von Kuehnelta-Leddihna „Demokracja – opium dla ludu” nabiera szczególnego i rosnącego znaczenia właśnie w dzisiejszych czasach. Czasach, w których w imię dbałości o bezpieczeństwo ludzi i deklarowanej opieki nad „stadem” rządzący z tzw. mandatu demokratycznego ulegają różnym patologiom.

Powiedzmy sobie wprost to, co przecież jest wiadome, ale o czym w głównym nurcie myśli politycznej tylko czasem się „przebąkuje”: demokracja, w której żyjemy, to porażka. Porażka tak wielka, że skutecznie blokuje i blokować będzie jakiekolwiek zmiany gospodarcze o charakterze państwowotwórczym.

Kto waży się wypowiadać takie „herezje”? Erik von Kuehnelt-Leddihn; monarchista, legitymista, historyk idei i jedna z najważniejszych postaci myśli konserwatywnej XX wieku. Ten erudyta i poliglota posiada dogłębną orientację w historii doktryn politycznych, ekonomii, religii i filozofii. Jego krytyka sprowadzanej ostatnimi czasy niemal do roli fetyszu demokracji liberalnej jest bezkompromisowa i wszechstronna. Pozbawia nas złudzeń, że żyjemy w najlepszym z wymyślonych przez człowieka ustrojów. W stu dziewięćdziesięciu krótkich i zwięzłych paragrafach austriacki myśliciel nokautuje system tzw. demokracji większościowej, wieszcząc jej kres i przekształcenie się z czasem w formę tyranii. Tyranii legitymizowanej wolą większej części wyborców.
Żyjemy w przekonaniu, że jako „suweren” mamy jakikolwiek wpływ na rządzących. Nic bardziej błędnego. Ta naznaczona fatalnymi wadami forma rządów, której jedną z pierwszych ofiar był sam wielki Sokrates, została ponownie implementowana przez krwawą, plebejską Rewolucję Francuską. Od tamtego czasu faszeruje się nas poprawnymi politycznie hasłami o wolności, równości i braterstwie; tymi wszystkimi ulubionymi frazesami liberałów, chętnie podchwytywanymi także przez lewicę.

„Demokrację i socjalizm łączą mania równości, państwo opiekuńcze, a przede wszystkim wspólne korzenie, czyli Rewolucja Francuska, która zaczęła się od egzekucji „bogaczy””.

Erik von Kuehnelt-Leddihn punktuje po kolei wszystkie wady i zagrożenia ustroju demokratycznego. Także te, których nie jesteśmy świadomi. Przede wszystkim: możemy być albo wolni, albo równi. Egalitaryzm, próba zunifikowania ludzi jest czymś sprzecznym z naturą i prowadzi do nadużyć, konfliktów, a nawet użycia siły – uważa autor.

„Gdyby wszyscy ludzie mieliby być równi pod względem intelektualnym, wszystkich głupich i leniwych trzeba by zmusić do wysiłku umysłowego, a mądrych ogłupić” – czytamy.

W innym miejscu autor tak konstatuje: „wolność i równość jako czynniki wykluczające się nawzajem mogą stać się przyczynami prawdziwego rozdarcia (…) równość i identyczność można stworzyć tylko dzięki ingerencji z zewnątrz ograniczając wolność i stosując przemoc”.

Wraz z Erikiem von Kuehneltem-Leddihnem jesteśmy przekonani, że „ludzie nie są identyczni. Wbrew ideologii demokratycznej nie są równi ani umysłowo, ani fizycznie. Nawet Nowy Testament nigdzie nie mówi o „równości”, za to często wspomina o wolności (eleutheria)”.
Przy uczestnictwie w wyborach, zarówno tym biernym, jak i czynnym „wiedza, doświadczenie i wynikająca z nich mądrość nie mają kompletnie żadnego znaczenia”.
Ćwierć i półinteligenci z edukacyjnego awansu społecznego („niewiedza wyborców nie jest większa od niewiedzy wybranych”) wybierają sobie podobnych. Tak wybrani, w systemie demokracji liberalnej grupują się albo w partie rozdawnictwa (tzw. partie Świętego Mikołaja), albo w partie „zaciskania pasa”. Te tylko „wchodzą do gry”, na zmianę. Tracący władzę z reguły nie ponoszą też żadnej odpowiedzialności, poświęcając się jakiś czas życiu rodzinnemu, by w domowym zaciszu przeczekać falę krytyki swoich rządów.

Siła pojedynczego wyborcy jest mikroskopijna. Po wyborach – już żadna.
Demokracja jest bezwzględną, nie idącą na kompromisy władzą większości (czasem procentowo niewielkiej) nad mniejszością, a „przynależność do grona „rządzących” czy „rządzonych” to dzieło czystego przypadku. Mało tego: w systemie demokracji liberalnej wyborca nigdy nie wie, jak zachowa się jego partia po wyborach ani z kim wejdzie w koalicję.

„Demokracja nigdy nie obiera dobrych rządów (czyli starających się budować państwo i pomnażać dobrostan obywateli – przyp. red.), a jedynie rządy pożądane w swoim zazwyczaj ograniczonym wyborze przez większość”.

Kolejną ogromną wadą demokracji liberalnej jest jej korupcjogenność. Zaczyna się od tego, że zwycięska partia obsadza swoimi ludźmi wszystkie stanowiska.
„Trybunały najwyższe, trybunały konstytucyjne, administracyjne i obrachunkowe są dalekie od zachowania „neutralności”. Niemal wszędzie obsadza się je prawnikami mianowanymi i kontrolowanymi przez partie polityczne”.
Erik von Kuehnelt-Leddihn jest przekonany, że „korupcja w formie przekupstwa to jedna z najgorszych cech demokracji. Kupuje się przede wszystkim głosy. Potem „posłowie i politycy sprzedają się lobbystom i potężnym grupom interesu”. Wszechobecne są „korupcja, trzymanie się stołków i przedkładanie interesów partii ponad interes państwa” i dobro ludzi oraz „przyznawanie synekur z partyjnego rozdzielnika”.

Liberalne demokracje dają swobodę realizowania niecnych celów rządzących. Pod płaszczykiem egalitaryzmu, dbałości o obywateli i socjalnego wsparcia, mogą oni dążyć do tyranii, a system takich rządów coraz bardziej oddala się od wolności. Wszystko jednak się „trzyma kupy”, bo rządzący manipulują na bieżąco nastrojami społecznymi, oddziałując na społeczeństwo instrumentami dobranymi na podstawie wyników bieżących sondaży.

Jeśli więc demokracja jest tak fatalnym ustrojem, to co mamy w zamian innego? Wydaje się, że niewiele, a nawet – na razie – nic. Erik von Kuehnelt-Leddihn daje nam jednak wskazówkę do poszukiwań:

„(…) prawdziwą alternatywą dla demokracji byłaby taka forma rządów, która stawiałaby na miłość, wiedzę, doświadczenie i mądrość, a nie niewiedzę, oszczerstwa, głupie sentymenty”.

Może więc powinniśmy się uczyć od chińskich mandarynów?

Erik von Kuehnelt-Leddihin, „Demokracja – opium dla ludu”, Wyd. Prohibita, 2012

Robert Azembski
Robert Azembski
Dziennikarz z ponad 30-letnim doświadczeniem; pracował m.in. w „Rzeczpospolitej”, „Wprost” , „Gazecie Bankowej” oraz wielu innych tytułach prasowych i internetowych traktujących o gospodarce, finansach i ekonomii. Chociaż specjalizuje się w finansach, w tym w bankowości, ubezpieczeniach i rynku inwestycyjnym, nieobce są mu problemy przedsiębiorców, przede wszystkim z sektora MŚP. Na łamach magazynu „Forum Polskiej Gospodarki” oraz serwisu FPG24.PL najwięcej miejsca poświęca szeroko pojętej tematyce przedsiębiorczości. W swoich analizach, raportach i recenzjach odnosi się też do zagadnień szerszych – ekonomicznych i gospodarczych uwarunkowań działalności firm.

INNE Z TEJ KATEGORII

Czego oczy nie widzą, tego sercu nie żal

Z pewnością zgodzimy się wszyscy, że najbardziej nieakceptowalną i wywołującą oburzenie formą działania każdej władzy, niezależnie od ustroju, jest działanie w tajemnicy przed własnym obywatelem. Nawet jeżeli nosi cechy legalności. A jednak decydentom i tak udaje się ukryć przed społeczeństwem zdecydowaną większość trudnych i nieakceptowanych działań, dzięki wypracowanemu przez wieki mechanizmowi.
5 MIN CZYTANIA

Legia jest dobra na wszystko!

No to mamy chyba „początek początku”. Dotychczas tylko się mówiło o wysłaniu wojsk NATO na Ukrainę, ale teraz Francja uderzyła – jak mówi poeta – „w czynów stal”, to znaczy wysłała do Doniecka 100 żołnierzy Legii Cudzoziemskiej. Muszę się pochwalić, że najwyraźniej prezydent Macron jakimści sposobem słucha moich życzliwych rad, bo nie dalej, jak kilka miesięcy temu, w nagraniu dla portalu „Niezależny Lublin”, dokładnie to mu doradzałem – żeby mianowicie, skoro nie może już wytrzymać, wysłał na Ukrainę kontyngent Legii Cudzoziemskiej.
5 MIN CZYTANIA

Rozzłościć się na śmierć

Nie spędziłem majówki przed komputerem i w Internecie. Ale po powrocie do codzienności tym bardziej widzę, że Internet stał się miejscem, gdzie po prostu nie można odpocząć.
6 MIN CZYTANIA

INNE TEGO AUTORA

Jak ożywić martwy parkiet nad Wisłą?

Giełda Papierów Wartościowych w Warszawie nie służy tak naprawdę ani inwestycjom indywidulanym, ani małym i średniej wielkości firmom. Tym pierwszym w założeniu miała dawać okazje do zysków, dla tych drugich zaś być miejscem pozyskiwania kapitału na rozwój. Tymczasem uciekają z niej zarówni mali, jak duzi.
4 MIN CZYTANIA

Jesteś „pod wpływem”? Nie ruszysz autem

Amerykańska Krajowa Administracja ds. Bezpieczeństwa Ruchu Drogowego (NHTSA) chce wykonać zalecenie Kongresu, by wszystkie nowe auta miały zainstalowaną technologię uniemożliwiającą prowadzenie pod wpływem alkoholu.
< 1 MIN CZYTANIA

Obojętnie, co zrobimy, klimat i tak będzie się zmieniał

Nawet zupełne zaprzestanie emisji CO2 pochodzącego z przemysłu nie wpłynie na zatrzymanie zmian klimatu na Ziemi – przekonuje w zamieszczonym we „Wprost” artykule pt. „Klimat a Człowiek” prof. dr hab. inż. Piotr Wolański, przewodniczący Komitetu Badań Kosmicznych i Satelitarnych PAN.
4 MIN CZYTANIA