fbpx
sobota, 21 września, 2024
Strona głównaFelietonDlaczego amerykański wyrok w sprawie aborcji ma większe znaczenie niż nam się...

Dlaczego amerykański wyrok w sprawie aborcji ma większe znaczenie niż nam się wydaje?

W świetle aktualnie dominującej narracji o potrzebie federalizacji Unii Europejskiej, filozofia stojąca za uzasadnieniem amerykańskiego wyroku ma na nas niebagatelny wpływ – pisze w najnowszym felietonie Michał Góra.

Po protestach w sprawie lockdownów i szczepień, systemowego  rasizmu czy prawa do posiadania broni, w Ameryce Północnej przyszedł czas na kolejną wojenkę kulturową.

Rzecz się oczywiście rozchodzi o prawo do aborcji. Federalny Sąd Najwyższy uchylił bowiem precedens związany z wcześniej wydanym orzeczeniem w sprawie Roe vs. Wade. Tym samym uznał de facto, że konstytucja federalna nie gwarantuje obywatelkom wprost prawa do aborcji. Wbrew pozorom nie równa się to wcale wyrażeniu negatywnego, moralnego osądu samej praktyki. Oznacza to właściwie tylko tyle, że kwestię tę mogą uregulować dowolnie legislatywy stanowe, a więc uprawnieni reprezentanci lokalnej społeczności. Zwolenników nieskrępowanego prawa do aborcji – którzy w USA akurat formalnie sami mienią się „demokratami” – przeraża więc nic innego, jak tylko perspektywa demokratyzacji procesu podejmowania decyzji w tej kontrowersyjnej sprawie.

Dla Polaków istotniejsza jest jednak odpowiedź na pytanie, dlaczego znaczenie tego orzeczenia wykracza poza symboliczną sferę wygranej obozu pro-life w jednej ze współczesnych bitewek kulturowych? Chodzi bowiem także o ułożenie stosunków pomiędzy scentralizowaną federacją czy unią a organami stanowymi lub krajowymi.

W świetle aktualnie dominującej narracji o potrzebie federalizacji Unii Europejskiej, filozofia stojąca za uzasadnieniem amerykańskiego wyroku ma na nas niebagatelny wpływ.

Zgadzam się bowiem z logiką orzeczenia Sądu Najwyższego, że w braku wyraźnego zastrzeżenia jakiejś kwestii (zwłaszcza obyczajowej) do wyłącznej kompetencji państwa, federacji czy unii, sprawa ta powinna być rozstrzygana na możliwie najniższym poziomie. Jest to zgodne z duchem ugruntowanej zasady pomocniczości, która przejawia się w tym, że bardziej scentralizowany i potężniejszy organizm ingeruje w życie społeczne tylko wtedy, kiedy instytucje lokalne jakiegoś problemu rozwiązać nie będą mogły.

Po pierwsze, to absurdalne, aby twierdzić, że organy stanowe czy krajowe z problemem regulacji aborcji sobie technicznie czy organizacyjnie nie poradzą. Wystarczy uchwalić zaledwie kilka przepisów. Można jedynie próbować argumentować, że organy lokalne nie sprostają temu zadaniu w wymiarze intelektualnym lub moralnym, ale to przejaw antydemokratycznej arogancji, charakterystycznej dla współczesnych elit. Po drugie, trudno utrzymywać, że takie same przekonania moralno-etyczne panują w Teksasie i w Nowym Jorku, w Amsterdamie i w Białymstoku. We współczesnej rzeczywistości coraz częstsze są jednak nieskrywane nawet starania różnego rodzaju technokratów – jurydycznych, scjentystycznych i im podobnych – aby apodyktycznie i z pominięciem demokratycznych procedur narzucać ludziom swoje przekonania na sprawy obyczajowe i kulturowe pod płaszczykiem eksperckiej neutralności.

Ostatnie orzeczenie Sądu Najwyższego USA z tym zrywa i oddaje władze w ręce ludu. I bardzo dobrze. Organy i sądy unijne powinny się temu trendowi bacznie przyglądać.

Michał Góra

Michał Góra
Michał Góra
Zawodowo prawnik i urzędnik, ale hobbystycznie gitarzysta i felietonista. Zwolennik deregulacji, ale nie bezprawia. Relatywista i anarchista metodologiczny, ale propagator umiarkowanie konserwatywnej polityki społecznej.

INNE Z TEJ KATEGORII

Czego oczy nie widzą, tego sercu nie żal

Z pewnością zgodzimy się wszyscy, że najbardziej nieakceptowalną i wywołującą oburzenie formą działania każdej władzy, niezależnie od ustroju, jest działanie w tajemnicy przed własnym obywatelem. Nawet jeżeli nosi cechy legalności. A jednak decydentom i tak udaje się ukryć przed społeczeństwem zdecydowaną większość trudnych i nieakceptowanych działań, dzięki wypracowanemu przez wieki mechanizmowi.
5 MIN CZYTANIA

Legia jest dobra na wszystko!

No to mamy chyba „początek początku”. Dotychczas tylko się mówiło o wysłaniu wojsk NATO na Ukrainę, ale teraz Francja uderzyła – jak mówi poeta – „w czynów stal”, to znaczy wysłała do Doniecka 100 żołnierzy Legii Cudzoziemskiej. Muszę się pochwalić, że najwyraźniej prezydent Macron jakimści sposobem słucha moich życzliwych rad, bo nie dalej, jak kilka miesięcy temu, w nagraniu dla portalu „Niezależny Lublin”, dokładnie to mu doradzałem – żeby mianowicie, skoro nie może już wytrzymać, wysłał na Ukrainę kontyngent Legii Cudzoziemskiej.
5 MIN CZYTANIA

Rozzłościć się na śmierć

Nie spędziłem majówki przed komputerem i w Internecie. Ale po powrocie do codzienności tym bardziej widzę, że Internet stał się miejscem, gdzie po prostu nie można odpocząć.
6 MIN CZYTANIA

INNE TEGO AUTORA

Kiedy jeden minister powie tak, a drugi powie nie

Ucznia p. minister Barbary Nowackiej od studenta medycyny p. ministra Dariusza Wieczorka dzieli zaledwie kilka miesięcy, a więc wakacje pomiędzy egzaminem maturalnym a pierwszym semestrem studiów. Co z tego wynika nie tylko dla koalicji rządzącej?
3 MIN CZYTANIA

O pewności prawa i praworządności słów kilka

Ostatnio publicystyka krajowa koncentruje się na problemach jakości i pewności prawa. Wiąże się to z wszechobecnym w naszym kraju bałaganem, który wygląda tak, jakby Polacy posiadali własne państwo nie od ponad tysiąca lat, ze znanymi przerwami, ale od kilku miesięcy. I podobnie jak właściciel dopiero co kupionego samochodu, ale wykonanego w nowej technologii, kompletnie nie mają pojęcia, jak go obsługiwać.
4 MIN CZYTANIA

Czyżby obrońcy praworządności uważali, że pierwsza Rzeczniczka nie była prawdziwym RPO?

Przez kilka ostatnich lat gremia oficjalne, w tym ponadnarodowe, i media prowadzą ożywioną dyskusję na temat stanu praworządności w Polsce. Jest to trochę zabawne z dwóch powodów. O obu poniżej.
4 MIN CZYTANIA