fbpx
sobota, 20 kwietnia, 2024
Strona głównaFelietonDlaczego amerykański wyrok w sprawie aborcji ma większe znaczenie niż nam się...

Dlaczego amerykański wyrok w sprawie aborcji ma większe znaczenie niż nam się wydaje?

W świetle aktualnie dominującej narracji o potrzebie federalizacji Unii Europejskiej, filozofia stojąca za uzasadnieniem amerykańskiego wyroku ma na nas niebagatelny wpływ – pisze w najnowszym felietonie Michał Góra.

Po protestach w sprawie lockdownów i szczepień, systemowego  rasizmu czy prawa do posiadania broni, w Ameryce Północnej przyszedł czas na kolejną wojenkę kulturową.

Rzecz się oczywiście rozchodzi o prawo do aborcji. Federalny Sąd Najwyższy uchylił bowiem precedens związany z wcześniej wydanym orzeczeniem w sprawie Roe vs. Wade. Tym samym uznał de facto, że konstytucja federalna nie gwarantuje obywatelkom wprost prawa do aborcji. Wbrew pozorom nie równa się to wcale wyrażeniu negatywnego, moralnego osądu samej praktyki. Oznacza to właściwie tylko tyle, że kwestię tę mogą uregulować dowolnie legislatywy stanowe, a więc uprawnieni reprezentanci lokalnej społeczności. Zwolenników nieskrępowanego prawa do aborcji – którzy w USA akurat formalnie sami mienią się „demokratami” – przeraża więc nic innego, jak tylko perspektywa demokratyzacji procesu podejmowania decyzji w tej kontrowersyjnej sprawie.

Dla Polaków istotniejsza jest jednak odpowiedź na pytanie, dlaczego znaczenie tego orzeczenia wykracza poza symboliczną sferę wygranej obozu pro-life w jednej ze współczesnych bitewek kulturowych? Chodzi bowiem także o ułożenie stosunków pomiędzy scentralizowaną federacją czy unią a organami stanowymi lub krajowymi.

W świetle aktualnie dominującej narracji o potrzebie federalizacji Unii Europejskiej, filozofia stojąca za uzasadnieniem amerykańskiego wyroku ma na nas niebagatelny wpływ.

Zgadzam się bowiem z logiką orzeczenia Sądu Najwyższego, że w braku wyraźnego zastrzeżenia jakiejś kwestii (zwłaszcza obyczajowej) do wyłącznej kompetencji państwa, federacji czy unii, sprawa ta powinna być rozstrzygana na możliwie najniższym poziomie. Jest to zgodne z duchem ugruntowanej zasady pomocniczości, która przejawia się w tym, że bardziej scentralizowany i potężniejszy organizm ingeruje w życie społeczne tylko wtedy, kiedy instytucje lokalne jakiegoś problemu rozwiązać nie będą mogły.

Po pierwsze, to absurdalne, aby twierdzić, że organy stanowe czy krajowe z problemem regulacji aborcji sobie technicznie czy organizacyjnie nie poradzą. Wystarczy uchwalić zaledwie kilka przepisów. Można jedynie próbować argumentować, że organy lokalne nie sprostają temu zadaniu w wymiarze intelektualnym lub moralnym, ale to przejaw antydemokratycznej arogancji, charakterystycznej dla współczesnych elit. Po drugie, trudno utrzymywać, że takie same przekonania moralno-etyczne panują w Teksasie i w Nowym Jorku, w Amsterdamie i w Białymstoku. We współczesnej rzeczywistości coraz częstsze są jednak nieskrywane nawet starania różnego rodzaju technokratów – jurydycznych, scjentystycznych i im podobnych – aby apodyktycznie i z pominięciem demokratycznych procedur narzucać ludziom swoje przekonania na sprawy obyczajowe i kulturowe pod płaszczykiem eksperckiej neutralności.

Ostatnie orzeczenie Sądu Najwyższego USA z tym zrywa i oddaje władze w ręce ludu. I bardzo dobrze. Organy i sądy unijne powinny się temu trendowi bacznie przyglądać.

Michał Góra

Michał Góra
Michał Góra
Zawodowo prawnik i urzędnik, ale hobbystycznie gitarzysta i felietonista. Zwolennik deregulacji, ale nie bezprawia. Relatywista i anarchista metodologiczny, ale propagator umiarkowanie konserwatywnej polityki społecznej.

INNE Z TEJ KATEGORII

Czasami i sceptycy mają rację

Wszystkie zjawiska, jakie obserwujemy w ramach gospodarki, są ze sobą połączone. Jak w jednym miejscu coś pchniemy, to w kilku innych wyleci. Problem z tym, że w przeciwieństwie do znanej metafory „naczyń połączonych”, w gospodarce skutki nie występują w tym samym czasie co przyczyna. I dlatego często nie ufamy niepopularnym prognozom.
5 MIN CZYTANIA

Markowanie polityki

Nie jest łatwo osiągnąć sukces, nie tylko w polityce, ale nawet w życiu. Bardzo często trzeba postępować niekonwencjonalnie, co w dawnych czasach nazywało się postępowaniem wbrew sumieniu. Dzisiaj już tak nie jest, bo dzisiaj, dzięki badaniom antropologicznym, już wiemy, że jak człowiek politykuje, to jego sumienie też politykuje, więc można mówić tylko o postępowaniu niekonwencjonalnym, a nie jakichś kompromisach z sumieniami.
5 MIN CZYTANIA

Kot w wózku. Nie mam z tym problemu, chyba że chodzi o politykę

Wyścig o ważny urząd nie powinien być wyścigiem obklejonych hasłami reklamowymi promocyjnych wózków. To przystoi w sklepie – też dlatego, że konsument i wyborca to dwie różne role.
5 MIN CZYTANIA

INNE TEGO AUTORA

Kiedy jeden minister powie tak, a drugi powie nie

Ucznia p. minister Barbary Nowackiej od studenta medycyny p. ministra Dariusza Wieczorka dzieli zaledwie kilka miesięcy, a więc wakacje pomiędzy egzaminem maturalnym a pierwszym semestrem studiów. Co z tego wynika nie tylko dla koalicji rządzącej?
3 MIN CZYTANIA

O pewności prawa i praworządności słów kilka

Ostatnio publicystyka krajowa koncentruje się na problemach jakości i pewności prawa. Wiąże się to z wszechobecnym w naszym kraju bałaganem, który wygląda tak, jakby Polacy posiadali własne państwo nie od ponad tysiąca lat, ze znanymi przerwami, ale od kilku miesięcy. I podobnie jak właściciel dopiero co kupionego samochodu, ale wykonanego w nowej technologii, kompletnie nie mają pojęcia, jak go obsługiwać.
4 MIN CZYTANIA

Czyżby obrońcy praworządności uważali, że pierwsza Rzeczniczka nie była prawdziwym RPO?

Przez kilka ostatnich lat gremia oficjalne, w tym ponadnarodowe, i media prowadzą ożywioną dyskusję na temat stanu praworządności w Polsce. Jest to trochę zabawne z dwóch powodów. O obu poniżej.
4 MIN CZYTANIA