Pewnych informacji dostarcza nam literatura. Na przykład Fiodor Dostojewski w „Braciach Karamazow” prezentuje niejakiego Smierdiakowa, jak się wydaje – bastarda starszego pana Karamazowa z Lizawietą „Smierdiaszczą” – który to przydomek ilustruje jej sytuację. Inna rzecz, że takie osoby często pociągały mężczyzn z tak zwanych wyższych sfer i pewien arystokrata, kiedy udało mu się stłamsić gdzieś na słomie czy sianie w stodole jakąś swoją serwirantkę, z zachwytem mówił potem: „ziemi dotknąłem!”. Wracając do Smierdiakowa, to został on u starego pana Karamazowa lokajem i miał zwyczaj wygłaszania apodyktycznych sądów na różne tematy, zwłaszcza polityczne. Podobny był w tym do naszego Kukuńka z tą różnicą, że opinie Smierdiakowa były bardziej oryginalne. Na przykład twierdził on, że źle się stało, iż to Rosja w 1812 r. pokonała Napoleona. Wcale się nie obawiał, że ktoś na niego doniesie, a nawet gdyby – że władze zrobią z tego donosu jakiś użytek. Za Stalina taki Smierdiakow nie przeżyłby nawet miesiąca, a zresztą nigdy by mu chyba nie przyszło do głowy wygłaszanie jakichś opinii. No a teraz? Gdyby tak teraz zaczął wygłaszać opinie, ot na przykład – że wśród sodomczyków trafiają się pedofile – zaraz zostałby skazany przez niezawisły sąd, który powinność swojej służby rozumie.
Zresztą żeby przekonać się o zaletach „belle epoque”, wystarczy przeczytać choćby „Przygody dobrego wojaka Szwejka”, chociaż akcja tej powieści toczy się w momencie, gdy „belle epoque” właśnie odchodzi w przeszłość, wypierana przez zachowania stadne, które zdominują postępowanie ludzi w XX i w XXI wieku. W wieku XX, pod pretekstem dwóch światowych wojen, całe narody zostały poddane ostrej tresurze i to bez względu na panujące ustroje. Tresowani byli Niemcy i Sowieci, ale też Anglicy i Amerykanie. Wtedy tresura podporządkowana była co prawda jeszcze doraźnym celom politycznym, podczas gdy teraz stanowi ona istotny element całościowego projektu społecznej inżynierii, wykoncypowanej dla potrzeb rewolucji komunistycznej, która przewala się przez Amerykę Północną i Europę.
Na czym tedy polega charakterystyka dzisiejszych czasów i dlaczego właściwie zasługują one na nazwanie ich „ciekawymi”? Myślę, że dlatego, iż nie wiemy, czy obecny protest przeciwko duraczeniu to tylko „los ultimos podrigos” – jak mawiał Witkacy – czy też zapowiedź zasadniczej zmiany. Jak wiadomo, jednym z istotnych narzędzi współczesnej strategii rewolucyjnej jest masowe duraczenie. Dokonuje się ono przy pomocy piekielnej triady w postaci państwowego monopolu edukacyjnego, mediów i przemysłu rozrywkowego. Ale te narzędzia nie oddziałują jednakowo na wszystkich ludzi. W 1980 r. podczas dyskusji w Stowarzyszeniu Dziennikarzy Polskich z sali padło pytanie, dlaczego właściwie studenci, którzy zazwyczaj stanowią awangardę wszystkich ruchów rewolucyjnych, w sierpniu 1980 r. w ogóle nie byli widoczni, natomiast na plan pierwszy wysunęli się młodzi robotnicy? Odpowiadając na to pytanie prof. Władysław Goldfinger-Kunicki, odparł, że to oczywiste: studenci mieli najdłuższy kontakt z systemem edukacyjnym, podczas gdy młodzi robotnicy – najkrótszy. W związku z tym, o ile ci pierwsi musieli z trudem odzyskiwać poczucie rzeczywistości – co musiało trochę potrwać – o tyle młodzi robotnicy tego poczucia rzeczywistości w ciągu stosunkowo krótkiego okresu kontaktu z systemem edukacyjnym po prostu nie zdążyli stracić.
Od tamtej pory masowe duraczenie poczyniło znaczne postępy, wskutek czego „młodzi, wykształceni, z wielkich miast” stanowiący trzon mikrocefali tworzących środowisko czytelników „Gazety Wyborczej” sprawiają wrażenie oduraczonych w stopniu nieodwracalnym. Toteż nie buntowali się ani podczas pilotażowego programu masowej tresury podczas tak zwanej epidemii zbrodniczego koronawirusa, którą w jeden dzień – jak pamiętamy – zlikwidował zimny ruski czekista Putin, uderzając na Ukrainę, ani nie buntują się na widok kolejnego pilotażowego programu masowej tresury w postaci walki ze zmianami klimatycznymi. Ta tresura, podobnie zresztą jak poprzednie, nakierowana jest na zaszczepienie ludziom instynktu stadnego nie tylko dla bezwarunkowych zachowań stadnych, ale również, a może nawet przede wszystkim – dla stadnego myślenia, o którym pisze w „Folwarku zwierzęcym” Jerzy Orwell, przedstawiając owce bezmyślnie i unisono beczące: „cztery nogi dobre – dwie nogi złe!”.
Walka ze zmianami klimatycznymi została włączona do masowego duraczenia przy pomocy oczywiście fałszywej tezy, lansowanej przez goniących za „grantami” skorumpowanych „ekspertów” na zamówienie panów gangsterów. Polega ona na wmawianiu, że zmiany klimatyczne mają przyczynę antropogeniczną w postaci działalności człowieka. Jest to oczywista nieprawda, bo zmiany klimatyczne mają przyczyny kosmiczne, o czym łatwo się przekonać choćby na przykładzie zmian pór roku, kiedy to po upalnym lecie nadchodzi surowa zima, czy „roku platońskim” – czyli okresie 26 tys. lat – bo tyle czasu potrzebuje oś ziemska, by w ramach precesji zatoczyć wokół bieguna niebieskiego pełne koło, czy wreszcie – w okresie 20 lat galaktycznych (rok galaktyczny to 250 mln lat), jakie zdążył przeżyć Układ Słoneczny, krążąc wokół centrum galaktyki Drogi Mlecznej.
W jakim celu lansowana, a właściwie forsowana jest ta fałszywa teza o przyczynach zmian klimatycznych, możemy się domyślać na podstawie programu „Europejski Zielony Ład”, który dla IV Rzeszy nakreślili banksterowie, posługując się instrumentalnie wariatami, którymi obsadzili tamtejsze instytucje decyzyjne. Dominującym środowiskiem wśród tych bankskterów, podobnie jak wśród promotorów komunistycznej rewolucji, są Żydowie przekonani, że Stwórca Wszechświata wybrał ich na „Herrenvolk”, któremu powierzy hegemonię nad Ziemią. Przy pomocy Stanów Zjednoczonych, które narzuciły światu dolara w charakterze waluty światowej, a który jest „pieniądzem fiducjarnym”, dążą do finansowego uzależnienia miliardów ludzi od swego widzimisię. Duraczenie jest w tym bardzo pomocne – ale właśnie widzimy, jak przeciwko „Europejskiemu Zielonemu Ładowi” protestują rolnicy w Europie Zachodniej i u nas. Rolnicy – a więc ludzie, który mieli stosunkowo niedługi kontakt z państwowym monopolem edukacyjnym, dzięki czemu nie tylko nie utracili poczucia rzeczywistości, ale najwyraźniej próbują się nim kierować. Nie wiemy jednak, czy są już tylko epigonami ginącej cywilizacji, czy też stanowią awangardę kontrrewolucyjną, która zagrodzi drogę komunistycznej rewolucji. I dlatego nasze czasy są takie ciekawe.
Stanisław Michalkiewicz
Każdy felietonista FPG24.PL prezentuje własne poglądy i opinie