Resort finansów poinformował, że państwowy dług publiczny (PDP, zadłużenie sektora finansów publicznych po konsolidacji) na koniec 2022 r. wyniósł 1 209 594,1 mln zł. Oznacza wzrost o 61 015,1 mln zł (+5,3 proc.) w stosunku do końca 2021 r.
Jednak bliższe rzeczywistej sytuacji jest wyliczenie mówiące o długu sektora instytucji rządowych i samorządowych (dług EDP), który stanowi jeden z elementów kryterium fiskalnego z Maastricht. Na koniec 2022 r. przekroczył on 1,5 biliona zł, a konkretnie wyniósł 1 512 226,8 mln zł. Oznacza to wzrost o 101 727,3 mln zł (+7,2 proc.) w stosunku do końca 2021 r. Natomiast na koniec 2015 r., kiedy PiS przejmowało władzę, zadłużenie to wynosiło 923 mld zł, czyli przez siedem lat powiększyło się o prawie 64 proc.!
Te ponad 1,5 biliona zł to ok. 40 tys. zł na przeciętnego Polaka, wliczając w to emerytów i niemowlaków. Sytuacja wygląda znacznie gorzej, jeśli wziąć pod uwagę tylko osoby pracujące, których w 2022 r. było w Polsce ok. 16,7 mln. Na pracującego przypada przeciętnie ok. 90 tys. zł zadłużenia publicznego.
Niestety to tylko zadłużenie oficjalne. Do tego dochodzi dług ukryty, czyli przede wszystkim zobowiązania państwa wobec przyszłych emerytów i rencistów. W 2018 r. wartość nabytych uprawnień emerytalnych w ramach ubezpieczeń społecznych wyniosła prawie 6,2 bln zł. Nie wiadomo, ile wynoszą teraz, ale prawdopodobnie ok. 8-9 bln zł. To by oznaczało, że łączne jawne i ukryte zadłużenie wynosi jakieś 10 bln zł! A to już jest nie 40 tys. zł, a ok. 270 tys. zł na przeciętnego Polaka i ok. 600 tys. zł na Polaka pracującego!
Zobacz także: Gwałtowny wzrost długu publicznego