W tenisowym światku istnieją cztery – najważniejsze w roku – turnieje wchodzące w skład Wielkiego Szlema: Australian Open rozgrywany w Melbourne, Roland Garros w pobliżu Wieży Eiffla, Wimbledon na brytyjskiej trawie i US Open zamykający sezon w głośnym Nowym Jorku. To te rywalizacje spotykają się z istnym natłokiem emocji i ze strony sportowców, i widzów. Właśnie rozpoczęty Australian Open otwiera sezon tenisowy wyłaniając zawodniczkę i zawodnika potencjalnie dominujących potem w pozostałych turniejach w danym roku. W Melbourne tenisiści mecze rozgrywają na kortach twardych, na których piłka odbija się zdecydowanie szybciej, wymagając wzmożonego ruchu podczas gry.
Rywalizacja w kraju kangurów nie ogranicza się tylko do meczów kobiecych czy męskich, ale grane są też mecze deblowe, miksty (para: kobieta i mężczyzna), juniorskie jak i takie, w których tenisiści grają poruszając się na wózkach inwalidzkich.
Tak więc każdego dnia w pierwszym tygodniu turnieju odbywa się przynajmniej kilkanaście meczów na kilkunastu kortach. Pod promykami australijskiego gorącego słońca na tych 14 dni tworzy się prawdziwe miasteczko tenisowe, w którym kipi od emocji i nieustającej rywalizacji.
Australian Open 2022 a 2023
Tenis słynie z niepowtarzalnej liczby zasad, które obowiązują na „tourze”. Jedną z nich jest ta związana z punktacją w rankingach. Za wygrany turniej wielkoszlemowy można otrzymać aż 2000 świeżo upieczonych punktów do klasyfikacji, lecz rok później należy powtórzyć sukces, aby ich nie stracić. Dlatego też w tym roku największa odpowiedzialność, jak i narzucona presja w rozgrywkach spoczywa na Rafaelu Nadalu – ostatnim tryumfatorze Australian Open, wiceliderze obecnego rankingu.
Zeszłoroczna zwyciężczyni turnieju – Australijka Ashleigh Barty – w marcu ubiegłego sezonu ogłosiła koniec swojej obiecującej kariery sportowej. Smutna wiadomość dla większości członków wielkiej tenisowej rodziny okazała się dobrą dla naszej gwiazdy – Igi Świątek, gdyż ta wówczas „wskoczyła” na pierwsze miejsce w światowym rankingu.
W tej edycji australijskiego szlema nie spotkamy się również z ubiegłorocznym zwycięzcą w rozgrywkach deblowych – reprezentantem kraju kangurów Nickiem Kyrgiosem. Kontrowersyjny tenisista wycofał się w dzień poprzedzający turniej ze względu na dokuczliwą kontuzję kolana.
Dziewięciokrotny zwycięzca imprezy w Melbourne – Novak Djoković w tym roku został dopuszczony do gry po uchyleniu trzyletniego zakazu wstępu do Australii ze względu na brak szczepienia. Serb, zdecydowany faworyt rozgrywek, może być więc głodny swojego dziesiątego triumfu na australijskich ziemiach.
W ubiegłym roku Iga Świątek, gwiazda spod warszawskiego Raszyna, w australijskim szlemie osiągnęła rundę półfinałową, gdzie uległa „czarnej klaczy” turnieju – Amerykance Danielle Collins. W tej edycji rywalizacji Polka jest zdecydowaną faworytką sięgnięcia po tytuł. Iga Świątek rozpoczęła ten sezon od trzech wygranych spotkań w nowym turnieju Unted Cup, w którym reprezentacja Polski odpadła w półfinale po porażce ze Stanami Zjednoczonymi. Głównymi rywalkami tenisistki na twardych kortach w Melbourne będą – zgodnie z oczekiwaniami – Amerykanka Jessica Pegula, która może pochwalić się zaskakującą formą, jak i zwycięstwem nad Igą na początku stycznia br. oraz Tunezyjka Ons Jabeur, od której jako pierwszej tak wysoko rozstawionej tenisistki z Afryki wymaga się wiele.
Hubert Hurkacz, wrocławianin o przydomku „HuHu” oraz najlepszy polski tenisista rozstawiony z numerem „11” w rankingu ATP, w Australii wystąpił dotychczas pięć razy, nigdy nie radząc sobie jakoś spektakularnie. Jednak w tym roku Polak turniej rozpoczyna dobrze, pokonując w 1. rundzie Hiszpana Pedra Martineza w 3 setach. Jeśli Hubertowi australijska aura będzie sprzyjać, już w ćwierćfinale spotka się z broniącym tytułu Rafaelem Nadalem.
Australian Open w tym roku wygląda na pewno ciekawie. Pomimo że zdecydowanymi faworytami są Iga Świątek i Novak Djoković, to i tak – jak to zwykle bywa w tenisie – finalny wynik może być zgoła inny od przewidywań.