fbpx
piątek, 29 marca, 2024
Strona głównaFelietonDuchy świąt bogate i biedne

Duchy świąt bogate i biedne

Polacy jako bohater zbiorowy „Opowieści wigilijnej” to nie tylko dowód na to, że tradycje bożonarodzeniowe doskonale się przenikają, ale też zachęta do spojrzenia na siebie i innych jako podmiot, a nie przedmiot polityki. I powalczenia o bardziej zamożne przyszłe święta.

Paradoks Bożego Narodzenia polega na tym, że są jednocześnie nasze, rodzinne, jak i wspólne, bo obchodzone przez innych i obudowane różnymi kontekstami, krzyżującymi się tradycjami. Kolędy mieszają się więc z Last Christmas zespołu Wham! i All I Want For Christmas Is You śpiewaną przez Mariah Carey. Wyjaśnienia, o co w tym wszystkim chodzi, przekraczają granice geograficzne i czasowe. I choć w oczywisty sposób znaczenie Bożego Narodzenia jest już zawarte w jego nazwie, to wierzący mogą w nim znaleźć też i inne wartości, a dla tych, którzy świętują siłą rozpędu tradycji i bez metafizyki – też coś powinno się znaleźć pod choinką z kontekstami. Tym czymś może być „Opowieść wigilijna” Karola Dickensa. Książka, której nigdy nie czytałem i której nie znam ani jednego czytelnika (choć na pewno gdzieś są i tacy). Wszyscy za to doskonale znają jej treść i przekaz.

W historii znanej przez wszystkich, a przeczytanej przez mało kogo, groteskowy samotnik i sknera Ebenezer Scrooge nawiedzany jest przez ducha swojego zmarłego biznesowego partnera, a także przez duchy świąt pokazujące mu, jakie święta były, jakie są i jakie będą – jeśli nie zmieni on swojego postępowania. Ta prosta historia okazała się być hitem, pozwoliła swojemu autorowi spłacić długi, na stałe też weszła do kanonu bożonarodzeniowych skojarzeń. Jej konstrukcja i bycie, co tu dużo mówić, prostą historią pozwala również na liczne podróże przez współczesną popkulturę. Sknerus McKwacz na imię ma Scrooge i zaciera się ono w tłumaczeniu na polski – ale takie właśnie jest. „Opowieść wigilijną” przeżywali też Flintstonowie i Muppety. Jest ona plastyczna i przy jej pomocy można opowiadać też o polskich świętach.

Jakie były? Duch przeszłych świąt przeżywanych przez naszą narodową wspólnotę przychodzi skromnie ubrany. Pomarańcze i mandarynki były przecież przez lata luksusem. Własnym wysiłkiem podnieśliśmy jednak nasz komfort życia i w nowej gospodarce, takiej, w której nie trzeba stać w kolejce po najprostsze i codzienne produkty, mogliśmy też zacząć świętować bardziej wystawnie. Oczywiście dystrybucja zamożności nie jest i nigdy nie była równa. PRL był pod tym względem bardziej demokratyczny, ale też dużo trudniej było w nim coś osiągnąć – tym bardziej bez partyjnej legitymacji.

Duch teraźniejszych świąt jest wyraźnie bardziej zamożny. Ale też wystraszony, tak jak i świętujący Polacy, którzy – jak ogłasza tygodnikPolityka” – najbardziej boją się „inflacji, drożyzny, wysokich rat i kredytów”. W tej grupie jest aż 54 proc. z nas. Tegoroczne świętowanie, aby było równie wystawne co rok czy dwa lata temu, musiało być okupione większymi wydatkami. Bo wszystko zdrożało i nie tylko dlatego, że Putin wypowiedział otwartą wojnę Ukrainie. Także dlatego, że nasza polska polityka fiskalna i monetarna są bardzo złe, a koszty tego ponoszą wszyscy, choć błędne decyzje podejmuje niewielu.

Duch przyszłych świąt? Nie wierzę w to, aby dało się go jakoś zarysować, choćby grubą kreską. W oryginalnej opowieści widzimy zresztą nie przyszłość daną na pewno, ale przyszłość, która się ziści, jeśli główny bohater nic nie zmieni. Coś musi też zrobić bohater zbiorowy polskiej „Opowieści Wigilijnej”, my, Polacy. Przyszłość się zmienia, ma swoje warianty i nie wiadomo, do której z nich trafimy. Nic nie jest gwarantowane i przyszłe święta mogą być naprawdę udane – abstrahując oczywiście od zawsze osobistego kontekstu, świętowanie jest jakimś probierzem ogólnych nastrojów i zamożności społeczeństwa. Mogą też jednak być bardzo biedne, nasycone rozczarowaniem i karpiem po 200 zł za kilogram, co przy coraz śmielej sobie poczynającej dwucyfrowej (póki co) inflacji nie jest do końca takim znowu political fiction.

To wszystko oczywiście nie ma związku z jakże nieuchwytną ale ważną kategorią szczęścia, które może nas spotykać w Boże Narodzenie i Nowy Rok niezależnie od tego, co położymy pod choinką i na stole. Nie musimy jednak wybierać i nie ma żadnych przeszkód, aby być zamożnym i obchodzić święta wydając na nie tyle, ile chcemy, a nie tyle, ile możemy.

Jak będzie? To zależy od nas. Przyszły rok to rok wyborczy. O ile my jako pracownicy gospodarki może i okaleczonej etatyzmem, ale jednak kapitalistycznej, jesteśmy oceniani każdego dnia, o tyle polityków oceniamy tylko raz na kilka lat. Akurat będzie ku temu okazja, choć w pełni trzeba będzie też zrozumieć tych, którzy na politycznym rynku nie znajdą dla siebie żadnej opcji do wyboru. Polska scena polityczna to już temat na inny felieton, wymaga głębokiego przemodelowania, bo zwyczajnie nie nadąża za trendami i elektoratami, co powoduje, że przeważnie głosujemy przeciw komuś – a nie za kimś. Mimo to będziemy mogli wybrać. Nie tylko polityków, także to, czy będziemy obchodzili święta skromnie, czy na bogato. Bo niestety, polityka jest taką grą, w której ktoś może narzucić nam swoje wybory, spowodować, że pomimo przemyślności, oszczędności, przedsiębiorczości, zapobiegliwości – pomimo tych cnót mieszczańskich – wciąż będziemy ubożeć. I świętować biednie, licząc każdy przeżarty inflacją grosz. Oby taki duch świąt nigdy nie nadszedł. Wybierzmy sobie lepszego.

Marcin Chmielowski
* autor jest wiceprezesem Fundacji Wolności i Przedsiębiorczości

Marcin Chmielowski
Marcin Chmielowski
Politolog, doktor filozofii, autor książek, scenarzysta filmów dokumentalnych.

INNE Z TEJ KATEGORII

Ot, i nastał koniec na samym początku

Zwykliśmy mówić za Kisielem, że socjalizm to ustrój, który bohatersko pokonuje problemy nieznane w żadnym innym ustroju. Dziś mamy do czynienia z absolutnie kuriozalną sytuacją, kiedy państwo socjalistyczne tworzy problemy, które po morderczej walce zostały uznane za pokonane.
6 MIN CZYTANIA

Polityka religijna

O czym powinien był felieton w Wielkim Tygodniu? Czy o niegodziwej mamonie, czy raczej o sferach od niej odległych? Z pozoru trzeba by preferować raczej te drugie tematy – ale kiedy zastanowimy się nieco głębiej, to niepodobna nie dojść do wniosku, że tematem świątecznego felietonu powinna być… polityka.
5 MIN CZYTANIA

Nie pal marihuany przy Mamusi. No, chyba że w Niemczech

Problem legalizacji marihuany nie znajduje się w pierwszej dziesiątce kluczowych spraw, jakie powinniśmy rozwiązać. Łączy się za to z szerszym zjawiskiem, jakim jest państwowy paternalizm. A to już jest coś ważnego. Coś, co warto opisać.
5 MIN CZYTANIA

INNE TEGO AUTORA

Nie pal marihuany przy Mamusi. No, chyba że w Niemczech

Problem legalizacji marihuany nie znajduje się w pierwszej dziesiątce kluczowych spraw, jakie powinniśmy rozwiązać. Łączy się za to z szerszym zjawiskiem, jakim jest państwowy paternalizm. A to już jest coś ważnego. Coś, co warto opisać.
5 MIN CZYTANIA

Argentyńska telenowela libertariańskich reform

Kiedyś telenowele można było oglądać w telewizji. Nigdy tego nie robiłem, bo wolałem inne programy. Argentyńska telenowela przychodzi jednak do mnie sama. I bardzo mnie interesuje, bo jest o libertarianizmie.
4 MIN CZYTANIA

Dzień kobiet i dzień Czarnego Łowcy

Dzień kobiet i dzień mężczyzn to obecnie internetowe „święta”, które obchodzi się w taki sposób, że można zadeklarować jakieś swoje stanowisko, popisać się niezrozumieniem różnic pomiędzy prawem i przywilejem, na koniec, to już tylko w jednym z przypadków, można wrzucić swoje zdjęcie z tulipanami i zasygnalizować cnotę. Można też zrobić w związku z nimi coś innego albo nic. Co kto woli. Na szczęście tutaj mamy jakiś wybór.
4 MIN CZYTANIA