Wolność ma więcej niż jedno znaczenie. Możemy to najlepiej zauważyć, gdy na sztandarach przeciwnych, antagonistycznych partii politycznych widnieje to samo hasło. Wydaje się, że wolność od początku złączona jest z prawicą, jednak gdy zapytamy o nią kogoś związanego z lewicą, odpowie nam, że dla niego również jest to jedna z najważniejszych – jak nie najważniejsza – wartość.
Niestety nie wynika z tego, że spory, wojny i konflikty są w gruncie rzeczy jedynie drogą do tego samego celu. Sam sens tego słowa rozumiany jest zupełnie odmiennie. Nawet dziś – mimo globalizacji – co innego ma na myśli mówiąc o swobodach mieszkaniec Polski, USA, Niemiec, a co dopiero Chin, Iranu czy Maroka. Co więcej, inaczej myślano o tym zagadnieniu sto lat temu, a inaczej dwa tysiące lat temu. Dlatego, aby uzyskać (lub według niektórych odzyskać) wolność, musimy najpierw zrozumieć, czego poprzez tę – może najbardziej ludzką – potrzebę pożądamy.
Wolność starożytnych
Jak w przypadku wielu innych rozważań dotyczących polityki, filozofii czy kultury, dobrze rozpocząć jest od korzeni naszych idei. Żyjąc na Starym Kontynencie mamy przywilej przeanalizowania głównych odwołań, mających źródło w starożytnej Grecji. Często odnosimy się do tamtejszych żyjących w polis społeczeństw, jako typów idealnych demokracji, do której dążymy. Z tego powodu w społeczeństwie demokratycznym także wolność zasługuje na pewne porównania.
Na pierwszym miejscu w starożytnych Atenach stawiano politykę, jako cel i synonim szczęścia społecznego. Nic dziwnego więc, że uczestnictwo w niej – poprzez władzę ludu – jest wymieniane, jako jedno z największych ich osiągnięć. Dla obywateli Grecji była to największa wartość, którą utożsamiali z wolnością. Już na tym poziomie pokazuje to zarówno, jak wielkie umiłowanie wolności występuje w naszej całej cywilizacji lecz również, jak różne oblicza ona przyjmowała.
Nie można patrzeć jednak na ten czas jedynie przez różowe okulary i twierdzić, że społeczeństwo to było w pełni wolne. Przede wszystkim dostęp do przywileju uczestniczenia w społecznej debacie mieli jedynie wąsko rozumiani obywatele, którzy czas i środki na debatowanie posiadali dzięki niewolniczej pracy innych. Sam Arystoteles zauważył silne powiązanie wolności z możliwością poświęcenia czasu nie pracy zarobkowej (która byłaby jedynie przymusem wobec podtrzymania życia), a właśnie najwyższej wartości, czyli polityce. Nie możemy też zapomnieć o braku obecności kobiet w tej sferze publicznej. Dodatkowo dochodziło wiele cech kontroli społecznej, które zdecydowanie wykraczają poza nasze rozumienie wolności.
Perykles w swoim świetnym przemówieniu o wyższości ustroju ateńskiego, jako w pełni wolnego, demokratycznego, wyrozumiałego, gdzie każdy może czuć się swobodnie, dodaje małe „ale”. Podkreśla mianowicie, że osoba nie interesującą się życiem państwa jest dosłownie nieużyteczna.
Zmienia to wydźwięk tamtejszych czasów o sto osiemdziesiąt stopni. Gdy przyjrzymy się innym relacjom zauważymy, że z uczestnictwa we władzy łatwo było zostać wykluczonym. Społeczna kontrola pilnowała, aby nikt nie naruszał określonego sposobu życia. Będąc wolnym w sferze publicznej, jednostki pozostawały wręcz niewolnikami w sferze prywatnej nie mogąc wybrać sposobu życia. Ludzie byli obserwowani, poddani kontroli i musieli się trzymać reguł pod groźbą wygnania, pozbawienia statusu, a nawet kary śmierci.
Wolność nowożytnych
Gdyby ktoś dziś zaproponował nam udział w debacie publicznej i nikły wpływ na władzę w zamian za podporządkowanie się ogromnej kontroli społecznej, to raczej zostałby wyśmiany i pozostawiony z pytaniem „Gdzie w tym wolności?!”. Zauważył to Benjamin Constant, który wprowadził dystynkcje pomiędzy wolnością nowożytnych a wyżej opisaną wolnością starożytnych, odnoszącą się do kwestii politycznych.
W słowniku PWN pod pozycją wolność kryją się zarówno „możliwość podejmowania decyzji zgodnie z własną wolą”, jak i „prawa obywateli wyznaczone przez dobro powszechne, interes narodowy i porządek prawny”. Zdaje się, że jednak to pierwsze rozumienie jest prawdziwe – z rozróżnieniem Constanta panuje w języku potocznym i przekonaniach społeczeństw, przede wszystkim anglosaskich.
Słysząc wolność, pragniemy dziś więc niezależności. Chcemy móc decydować o swoim życiu, tak jak nam się to żywnie podoba. Mimo to, w życiu politycznym kraju pozostajemy bez znaczących wpływów nawet w najbardziej demokratycznych społecznościach. Jesteśmy często jedynie numerkiem na liście wielomilionowych elektoratów, co wynika najzwyczajniej z wielkości i kompleksowości naszych państw.
Nie wiem, czy pozwala nam to stwierdzić, że oddaliśmy władzę polityczną ludu w zamian za dowolność wyborów życiowych. Raczej doprowadziła nas do tego wyboista historia, która pokazała, że jedynie wolność indywidualna pozwala nam na w pełni świadome uczestnictwo w życiu społecznym i podejmowanie decyzji opartych na własnych osądach. Nawet najwięksi fani demokracji w tej pierwotnej, ateńskiej wersji, poza uwikłaniem się we wręcz autorytarną kontrolę nad jednostką muszą zauważyć również brak pełnego dostępu do władzy tych niezbyt dużych społeczności. Takiego dostępu do debaty nie dałoby się także zapewnić wszystkim, gdyby nie niewolniczy wyzysk nieobywateli. Powrotu więc już nie ma, lecz rozwiązanie jest proste. Próbujmy ucząc się na doświadczeniach zapewniać obydwie z tych wolności – zarówno starożytną (polityczną), jak i nowożytną (indywidualną).