Kraje stawiające na rynek EV poprzez politykę subwencji czy ulg podatkowych przyznawanych na zakup samochodu elektrycznego czeka szereg problemów – ostrzega w najnowszej analizie Instytut Misesa. Rynek EV rzeczywiście dość dynamicznie rośnie. Zwłaszcza poza Polską. Widać już jednak, że będzie zaburzany przez unijne i lokalne państwowe regulacje. Nowe przepisy wywołają negatywne efekty na dwa sposoby. Po pierwsze przed samym rokiem 2035, czyli wejściem w życie zakazu sprzedaży aut spalinowych, sztucznie wzrośnie popyt na używane samochody o tradycyjnym napędzie doprowadzając do drożyzny na rynku oraz zmniejszając sprzedaż aut elektrycznych. Przestawianie przemysłu motoryzacyjnego na produkcję wyłącznie elektryków doprowadzi do różnego rodzaju tarć i opóźnień. W tym momencie wygrane będą firmy, które opóźniały u siebie wdrożenie zmian. Po drugie, rosnący popyt (także po 2035 roku) będzie dotyczyć również aut używanych, obrót którymi ma nie być przecież zakazany. To z kolei obniży jakość (i bezpieczeństwo) użytkowanych na drogach pojazdów. Trudniejszy będzie także serwis starszych aut o tradycyjnym napędzie – chociażby ze względu na brak odpowiednich części zamiennych.
Dotacje i ulgi wykoślawiają rynek
Coraz powszechniejsza jest świadomość, że najlepszą formą ulgi podatkowej jest po prostu niski ogólny poziom podatków (zarówno bezpośrednich jak i pośrednich jednocześnie). System ulg i subsydiów tam, gdzie nie jest absolutnie niezbędny, tylko komplikuje sytuację na danym rynku. Dotacje warunkowane są szeregiem wymogów, jakie muszą spełniać zarówno producenci, jak i konsumenci. Natomiast presja konkurencyjna, w przeciwieństwie do rządowych ulg, w dłuższym terminie przynosi lepsze rezultaty. Otwiera nowe możliwości rozwoju opierając się na obniżaniu kosztów (i cen), produkcji masowej (gigafabryki Tesli, gdzie wytwarzane są baterie do EV), przy jednoczesnej nieustannej poprawie jakości.
Elektryki także w leasingu?
Jak się wydaje elektryki kwalifikują się również do otrzymania ulg podatkowych i to bez względu na kraj pochodzenia. Dodatkowo nie podlegają one wymogom dotyczących komponentów baterii, limitom zarobków gospodarstw domowych czy progów cenowych EV. Na polskim rynku we wrześniu 2022 roku tylko 7 proc. aut elektrycznych zostało zakupionych w leasingu. W marcu tego roku odsetek ten wzrósł już do 34 procent.
Ochrona środowiska? W tym przypadku to mit
Poszczególne działania lub regulacje „prośrodowiskowe” czy „proklimatyczne” wcale nie muszą oznaczać ogólnej poprawy stanu środowiska. Źródła, z których pochodzi energia elektryczna wykorzystywana do zasilania EV, zwłaszcza w Polsce niskoemisyjne już nie są. Ten problem nie zaprząta nadmiernie amerykańskiej administracji. Według Energy Information Administration (EIA) energia do produkcji elektryków pochodziła ze źródeł nieodnawialnych takich jak: gaz ziemny (39 proc.), węgiel (20 proc.) czy energia nuklearna (19 proc.). Zsumowany udział paliw kopalnych w przemyśle EV sięga w USA 59 proc.
Polskie Stowarzyszenie Paliw Alternatywnych (PSPA) w raporcie „Polish EV Outlook” prognozuje, że do roku 2030 sprzedaż samochodów całkowicie elektrycznych wzrośnie w Polsce ponad dziesięciokrotnie. W 2030 roku liczba nowo zarejestrowanych BEV (osobowych i dostawczych) wyniesie ok. 170 tys. sztuk – ponad dziesięć razy więcej niż obecnie.
„Ekologiczne” dopiero po latach
Elektryki mogą przyczynić się nieco do redukcji emisji CO2 tylko w sytuacji, gdy większość energii będzie pochodziła ze źródeł odnawialnych. A na to się nawet nie zanosi. Nawet w Europie energia słoneczna ma tylko relatywnie (w stosunku do USA) wysoki udział przy produkcji elektryków: w Holandii (14 proc.), Grecji i na Węgrzech (13 proc.), na Cyprze i w Hiszpanii (po około 12 proc.), w Niemczech i we Włoszech (po 10 proc.). Dla Polski ten udział wynosi już zaledwie około 4,5 proc. W marcu 2023 roku największy wkład w produkcję energii elektrycznej wnosiły węgiel kamienny i brunatny, których łączny udział wyniósł 66 proc. Pozostałe źródła stanowiły: elektrownie wiatrowe (15 proc.), gazowe (10 proc.), elektrownie inne pracujące na źródłach odnawialnych (6 proc.).
Według analizy przedstawionej na stronie internetowej Instytutu Misesa, w Stanach Zjednoczonych wpływ na środowisko „wyrównuje się” ze zwykłymi pojazdami dopiero po około 6-16 miesiącach jazdy elektrykiem. W Europie – dopiero po średnio dwóch latach jego użytkowania. Zatem także „ekologiczność” elektryków należy włożyć pomiędzy bajki.