fbpx
środa, 11 września, 2024
Strona głównaFelietonEpidemiologia karna, czyli o tym, czy Zero COVID przypomina colę zero

Epidemiologia karna, czyli o tym, czy Zero COVID przypomina colę zero

Czy naprawdę niewłaściwe jest postawienie sprawy w ten sposób: dlaczego odeszliśmy od bliskiego Europejczykom myślenia, które większą uwagę przydawało temu, jakie i czy na pewno etyczne stosujemy środki, na rzecz fiksacji na spodziewanym rezultacie? – pisze Michał Góra w kolejnym gościnnym felietonie.

Na początku wypada przeprosić Czytelników, że znowu o tym samym, ale w związku z sukcesem niektórych państw, głównie z regionu Azji, Australii i Oceanii, które przyjęły eliminacyjną strategię walki z nowym koronawirusem, część naukowców i polityków w Europie oraz Ameryce Północnej zaczęła sugerować, że jest to jedyna metoda walki z zagrożeniem. Precyzyjniej rzecz ujmując, po roku pandemii wróciliśmy do punktu wyjścia – sporu pomiędzy zwolennikami pozwolenia relatywnie niepodatnej na chorobę części społeczeństwa, aby przeszła naturalne zakażenie wirusem, oraz rzeczników polityki ściśle eliminacyjnej, nazywanej „Zero COVID”. Historia tej debaty jest szczególnie ciekawa w Wielkiej Brytanii, o czym informuje na przykład Financial Times. Wydaje się, że na naszym polskim poletku choćby prof. Horban (np. w wywiadzie udzielonym dziennikarzom Dziennika Gazety Prawnej) dopuścił możliwość budowania odporności populacyjnej drogą zakażeń, natomiast korzyści płynące z drugiej opcji przedstawiała ostatnio Maria Libura, w wywiadzie udzielonym Michałowi Sutowskiemu z Krytyki Politycznej.

Prawnicy nie są ekspertami od medycznych aspektów obu tych strategii i rozwiązań leżących pomiędzy skrajnościami, ale w debacie publicznej niedostatecznie podkreśla się to, co równie ważne. Mianowicie proponowane rozwiązania mają odmienny wpływ na inne niż zdrowie publiczne dziedziny życia, przede wszystkim na funkcjonowanie organizmów państwowych jako takich oraz nasze prawa obywatelskie.

Jakby na ten problem nie spojrzeć, strategia twardej supresji jest trudna do pogodzenia z wartościami wyznawanymi uprzednio przez otwarte społeczeństwa demokratyczne. Dotychczas można było przypuszczać, że podstawowe zasady indywidualizmu i liberalizmu są nawet przeceniane przez osoby związane z nauką i szkolnictwem wyższym. Obecnie nie jest chyba grzechem odnotować zagrożenie, jakie wiążę się z hołdowaniem wybuchowej mieszance prometeizmu i makiawelizmu, co daje ostatecznie antytezę tego, za co wielu dałoby się spalić na stosie jeszcze dwa lata temu. To wszystko podlane zostało scjentystycznym sosem, co oznacza, że społeczeństwo jest rządzone metodami właściwymi dla biologii, w oparciu o – jak to nazwał prof. Hinnerk Wissmann – „wieczne modelowanie rzeczywistości”, a także bombardowanie ludzi sprzecznymi bodźcami (otwieramy albo zamykamy; maski najpierw nie działają, teraz trzeba nosić dwie; nie gromadzimy się, ale na protest wolno iść itd.). Adam Smith już ponad 250 lat temu pisał w swojej „Teorii uczuć moralnych” o „człowieku systemu”, który w celu zrealizowania planu – jaki sam uznał za perfekcyjny – z determinacją próbuje sterować jednostkami tak, jak gracz przesuwa figury na szachownicy. Zdaniem Smitha, taki sposób zarządzania wolnymi społeczeństwami pomija jednak to, że w przeciwieństwie do martwych przedmiotów, każda jednostka może chcieć poruszyć się w przeciwnym kierunku, niż prowadzi ją ręka szachisty, a jeśli narzucona polityka jest radykalnie sprzeczna z jej własnymi motywacjami, nieuchronnie prowadzi to do nieładu. W praktyce skutki takiego chaosu widzieliśmy ostatnio na Krupówkach. Na to wszystko nakłada się coś, co nazwać można „epidemiologią karną” – preferowane są przymusowe rozwiązania, często oparte na kontrowersyjnych podstawach prawnych i zawstydzaniu osób, które choćby odważą się zadawać pytania. Da się także zauważyć założenie, że „one size fits all”. Skoro coś sprawdziło się w Azji i Oceanii, to dlaczego nie miałoby zadziałać w Europie?

Trzeba zatem zwrócić uwagę na to, że metoda eliminacyjna wiąże się albo ze ścisłą izolacją jednostek i całych obszarów geograficznych, jak w Australii i Nowej Zelandii, albo inwazyjnymi, naruszającymi prywatność metodami inwigilacji, z czym mieliśmy do czynienia na Tajwanie i w Korei Południowej. Możliwa jest oczywiście mieszanina wszystkich tych środków. Niedziwne zresztą, że zasada il fine giustifica i mezzi najsilniej objawiła się w Chinach, które obok izolacji regionów stosują także przymusowe kwarantannowanie jednostek oraz inwigilację cyfrową, a to wszystko w celu utrzymania środowiska względnie wolnego od wirusa. Strategie eliminacyjne nie działają bowiem w ten sposób, że wirus jest ostatecznie eradykowany i nigdy nie wraca. Wręcz przeciwnie, pomimo zamknięcia granic, konieczne są często niespodziewane lockdowny określonych obszarów, jeśli pojawi się nowe ognisko zakażeń.

Trudno powiedzieć, która ze strategii jest lepsza dla Europy i Polski, przy czym cały region z pewnością nie jest naturalnie izolowaną wyspą. Jedno jest pewne, a wspomina o tym R. Horton na łamach The Lancet – wybór powinien mieć charakter społeczno-polityczny, a nie ściśle naukowy. I czy naprawdę niewłaściwe jest postawienie sprawy w ten sposób: dlaczego odeszliśmy od bliskiego Europejczykom myślenia, które większą uwagę przydawało temu, jakie i czy na pewno etyczne stosujemy środki, na rzecz fiksacji na spodziewanym rezultacie?

A na koniec informacja najważniejsza. Na szczęście problemy z wdrożeniem strategii „Zero COVID” dostrzegła Światowa Organizacja Zdrowia, która – jak donosi H. Ellyatt z portalu CNBC – na razie nie zaleca jej dla Europy. Być może nasze życie nie będzie jak cola zero – pozornie zdrowsze, ale zupełnie bez smaku.

Michał Góra
Michał Góra
Zawodowo prawnik i urzędnik, ale hobbystycznie gitarzysta i felietonista. Zwolennik deregulacji, ale nie bezprawia. Relatywista i anarchista metodologiczny, ale propagator umiarkowanie konserwatywnej polityki społecznej.

INNE Z TEJ KATEGORII

Czego oczy nie widzą, tego sercu nie żal

Z pewnością zgodzimy się wszyscy, że najbardziej nieakceptowalną i wywołującą oburzenie formą działania każdej władzy, niezależnie od ustroju, jest działanie w tajemnicy przed własnym obywatelem. Nawet jeżeli nosi cechy legalności. A jednak decydentom i tak udaje się ukryć przed społeczeństwem zdecydowaną większość trudnych i nieakceptowanych działań, dzięki wypracowanemu przez wieki mechanizmowi.
5 MIN CZYTANIA

Legia jest dobra na wszystko!

No to mamy chyba „początek początku”. Dotychczas tylko się mówiło o wysłaniu wojsk NATO na Ukrainę, ale teraz Francja uderzyła – jak mówi poeta – „w czynów stal”, to znaczy wysłała do Doniecka 100 żołnierzy Legii Cudzoziemskiej. Muszę się pochwalić, że najwyraźniej prezydent Macron jakimści sposobem słucha moich życzliwych rad, bo nie dalej, jak kilka miesięcy temu, w nagraniu dla portalu „Niezależny Lublin”, dokładnie to mu doradzałem – żeby mianowicie, skoro nie może już wytrzymać, wysłał na Ukrainę kontyngent Legii Cudzoziemskiej.
5 MIN CZYTANIA

Rozzłościć się na śmierć

Nie spędziłem majówki przed komputerem i w Internecie. Ale po powrocie do codzienności tym bardziej widzę, że Internet stał się miejscem, gdzie po prostu nie można odpocząć.
6 MIN CZYTANIA

INNE TEGO AUTORA

Kiedy jeden minister powie tak, a drugi powie nie

Ucznia p. minister Barbary Nowackiej od studenta medycyny p. ministra Dariusza Wieczorka dzieli zaledwie kilka miesięcy, a więc wakacje pomiędzy egzaminem maturalnym a pierwszym semestrem studiów. Co z tego wynika nie tylko dla koalicji rządzącej?
3 MIN CZYTANIA

O pewności prawa i praworządności słów kilka

Ostatnio publicystyka krajowa koncentruje się na problemach jakości i pewności prawa. Wiąże się to z wszechobecnym w naszym kraju bałaganem, który wygląda tak, jakby Polacy posiadali własne państwo nie od ponad tysiąca lat, ze znanymi przerwami, ale od kilku miesięcy. I podobnie jak właściciel dopiero co kupionego samochodu, ale wykonanego w nowej technologii, kompletnie nie mają pojęcia, jak go obsługiwać.
4 MIN CZYTANIA

Czyżby obrońcy praworządności uważali, że pierwsza Rzeczniczka nie była prawdziwym RPO?

Przez kilka ostatnich lat gremia oficjalne, w tym ponadnarodowe, i media prowadzą ożywioną dyskusję na temat stanu praworządności w Polsce. Jest to trochę zabawne z dwóch powodów. O obu poniżej.
4 MIN CZYTANIA