Mimo że duże firmy działające w Unii Europejskiej będą zmuszone do raportowania swojego śladu węglowego w ramach ESG już od 2025 r., to nadal nie wiadomo, co dokładnie ma być raportowane. Karl Schmedders ze szkoły biznesu IMD w Lozannie uważa, że cały proces raportowania będzie bardzo trudny, kosztowny, pojawi się wiele niepewności, chaosu. Jego zdaniem nowa regulacja będzie prawdziwym koszmarem – czytamy w serwisie wnp.pl.
Jak tłumaczy Schmedders, wyróżnia się trzy zakresy emisji dwutlenku węgla. Zakres 1 to emisje generowane przez działalność własną danej firmy. Zakres 2 dotyczy energii elektrycznej, którą kupuje dana firma. Zakres 3 to emisje wytwarzane przez produkty, które dana firma kupuje oraz emisje generowane na przykład przez podróże pracowników danej firmy.
– Mierzenie zakresów 1 i 2 jest bardzo łatwe, jednak w przypadku zakresu 3 jest znacznie trudniej, bo możemy kupić dany produkt od firmy, która produkuje go, emitując więcej niż inna. Na razie firmy nie za bardzo wiedzą, jak mają to robić, więc kiedy ten obowiązek wejdzie w życie, będzie spory chaos – mówi Schmedders w rozmowie z wnp.pl, zaznaczając, że nawet duże firmy księgowe, włączając w to korporacje typu KPMG, PwC, EY czy Deloitte, nie mają pojęcia, jak to ma wyglądać.
Karl Schmedders dodaje, że firmy będą musiały uczyć się na własnych błędach i zatrudnić specjalnych pracowników z odpowiednimi kwalifikacjami, którzy zajmą się raportowaniem ESG, a przecież już teraz unijne przedsiębiorstwa narzekają na nadmiar regulacji prawnych.