fbpx
środa, 24 kwietnia, 2024
Strona głównaFelietonEuro-emeryt i brutalna prawda

Euro-emeryt i brutalna prawda

Podniesienie wieku emerytalnego to proszenie się o polityczne kłopoty. Ale ktoś musi to robić – nawet wtedy, jeśli podziękuje mu tylko to pokolenie, które dopiero nabywa prawa wyborcze.

Donald Tusk jest już emerytem. Z racji swojej dawniejszej pracy jako przewodniczący Rady Europejskiej i osiągnięcia wieku, który umożliwił mu taki krok, pobiera on comiesięczne świadczenie w wysokości ok. 21 tys. zł. brutto. Co prawda emerytura europejska, czyli taka, jaką mogą dostać pracownicy struktur unijnych, powinna być mu przyznana wtedy, kiedy skończy 66 lat, ale przeszedł na nią rok wcześniej.

Tak błaha sytuacja, bo w kategoriach tego, co dzieje się na naszym kontynencie naprawdę jest ona bez znaczenia, oczywiście zapaliła lampkę w wielu redakcjach. Bo skoro Tusk i emerytura to wypada przecież przypomnieć o tym, że ten sam Donald Tusk, ale jako polityk krajowej a nie europejskiej ligi, podniósł wiek emerytalny do 67 lat.

Była to decyzja ze wszech miar słuszna. O niedojrzałości naszego życia politycznego świadczy natomiast to, że przez kolejny obóz rządzący została ona cofnięta.

Ale najpierw trochę o tym, jak być powinno. A powinno być tak, że nie ma czegoś takiego jak „wiek emerytalny”, bo państwo w ogóle nie powinno ingerować w to, jak kto oszczędza na swoją starość, w jakie aktywa inwestuje i kiedy w ogóle chce przejść na emeryturę. A trzeba też przyznać, że na pewno będą tacy, którzy przynajmniej spróbują – nie zawsze z musu, czasem z wyboru – pracować do śmierci. Rola państwa powinna polegać na ściganiu i karaniu tych, którzy oszczędzających naciągnęli na szwindle i sprzeniewierzyli ich środki. Może też polegać na dostarczaniu stabilnej i możliwie nieinflacyjnej waluty ułatwiającej przenoszenie wartości w czasie.

Jest jednak oczywiście inaczej. Po pierwsze, chcielibyśmy widzieć naszych współobywateli jako jednostki odpowiedzialne przynajmniej na tyle, aby umieć wyciągnąć jakieś wnioski z bajki o koniku polnym i mrówce. Rządzący jednak zakładają, że mrówek jest mniej. Możliwe, że wyjątkowo mają tutaj rację, co u polityków jest zjawiskiem niezwykle rzadkim. Po drugie, wiek emerytalny to obecnie forma kompromisu pomiędzy tym co jest w stanie wytrzymać system emerytalny a tym, że każdy chciałby pracować jak najmniej – i dostawać za to jak najwięcej.

Oba końce tego splątanego kłębka emerytalnych problemów są dziś wyjątkowo postrzępione.

System emerytalny w Polsce nie jest w stanie wytrzymać już cokolwiek więcej. Pobierających emerytury przybywa, a to oznacza, że mogą być one już tylko niższe – chyba że będą dofinansowywane z zadłużania wnuczka i przekazywania tych środków babci. I to się oczywiście dzieje. Dodatkowo, trzynaste i czternaste emerytury, oprócz bycia formą wyjątkowo perfidnego przekupstwa politycznego, są też rozkręceniem spirali oczekiwań. Bo gdzie jest granica? Przecież każdy teraz może powiedzieć, że należy mu się coś jeszcze. Nie ma więc racjonalnej granicy, rozdawnictwo trwa. Jego ukrócenie będzie odebrane jako atak. Na którym oczywiście politycznie pożywią się obrońcy emerytów.

Przesunięcie wieku emerytalnego z powrotem na 67 lat, i to koniecznie równego dla obu płci, czyli tak, jak zrobił to rząd PO-PSL, jest dziś oczywiście rozwiązaniem złym, ale jednocześnie – najmniej złym. Złym dlatego, że cały czas to poruszanie się w paradygmacie państwa jako gwaranta emerytur i robienie z nich sprawy publicznej, a nie prywatnej, którą może rozwiązać rynek. Najmniej złym dlatego, że to jednak reforma idąca w dobrym kierunku, pozwalająca na bronienie się państwowego systemu emerytur trochę dłużej. Nie sądzę, choć przyznaję, że nie liczyłem tego, na ile taka decyzja w ogóle mogłaby poprawić sytuację młodych, bo pamiętajmy, że emerytura to tak naprawdę pewna egzemplifikacja umowy społecznej (której nikt z nas nigdy nie podpisywał – doda zawsze każdy libertarianin). W tej chwili emeryci są tą stroną, która płacących im świadczenia zmusza do nadmiernych obciążeń, bo w systemie emerytalnym opartym o zastępowalność pokoleń tak właśnie jest, to pokolenie młodsze płaci starszemu. Ci starsi jednak, choć na wielu polach społecznej szachownicy są słabsi, to akurat przy urnach wyborczych silniejsi. Bo zdyscyplinowani i liczni.

Niestety, złośliwości, krytyka i żarty z Donalda Tuska, wytykanie mu tego, że pobiera emeryturę już jako 65 latek, choć sam optował za wyższym wiekiem emerytalnym, pokazują brutalną prawdę. Bo nie jest nią to, że w obecnym systemie wiek emerytalny trzeba podnieść – to akurat wiedzą wszyscy. Jest nią coś innego. To, że jego zmiana to polityczna mina, której nikt nie będzie chciał rozbroić. Komu wybuchnie ona w twarz? Zgadza się, najmłodszym. No chyba, że wyjadą oni żyć i pracować do kraju, gdzie mieszkają trochę odważniejsi i lepiej znający matematykę politycy.

Marcin Chmielowski
* autor jest wiceprezesem Fundacji Wolności i Przedsiębiorczości

Marcin Chmielowski
Marcin Chmielowski
Politolog, doktor filozofii, autor książek, scenarzysta filmów dokumentalnych.

INNE Z TEJ KATEGORII

Można rywalizować z populistami w polityce, ale najlepiej po prostu ograniczyć rolę państwa

Możemy już przeczytać tegoroczny Indeks Autorytarnego Populizmu. Jest to dobrze napisany, pełen informacji raport. Umiejętnie identyfikuje problem, jaki mamy. Ale tu potrzeba więcej. Przede wszystkim takiego działania, które naprawdę rozwiązuje problemy, jakie dostrzegają wyborcy populistycznych partii.
4 MIN CZYTANIA

Urojony klimatyzm

Bardziej od ekologizmu preferuję słowo „klimatyzm”, bo lepiej oddaje sedno sprawy. No bo w końcu cały świat Zachodu, a w szczególności Unia Europejska, oficjalnie walczy o to, by klimat się nie zmieniał. Nie ma to nic wspólnego z ekologią czy tym bardziej ochroną środowiska. Chodzi o zwalczanie emisji dwutlenku węgla, gazu, dzięki któremu mamy zielono i dzięki któremu w ogóle możliwe jest życie na Ziemi w znanej nam formie.
6 MIN CZYTANIA

Policja dla Polaków

Jednym z największych problemów polskiej policji – choć niejedynym, bo ta formacja ma ich multum – jest ogromny poziom wakatów: ponad 9,7 proc. Okazuje się, że jednym ze sposobów na ich zapełnienie ma być – na razie pozostające w sferze analiz – zatrudnianie w policji obcokrajowców. Czyli osób nieposiadających polskiego obywatelstwa. W tym kontekście mowa jest przede wszystkim o Ukraińcach, Białorusinach i Gruzinach.
3 MIN CZYTANIA

INNE TEGO AUTORA

Można rywalizować z populistami w polityce, ale najlepiej po prostu ograniczyć rolę państwa

Możemy już przeczytać tegoroczny Indeks Autorytarnego Populizmu. Jest to dobrze napisany, pełen informacji raport. Umiejętnie identyfikuje problem, jaki mamy. Ale tu potrzeba więcej. Przede wszystkim takiego działania, które naprawdę rozwiązuje problemy, jakie dostrzegają wyborcy populistycznych partii.
4 MIN CZYTANIA

Kot w wózku. Nie mam z tym problemu, chyba że chodzi o politykę

Wyścig o ważny urząd nie powinien być wyścigiem obklejonych hasłami reklamowymi promocyjnych wózków. To przystoi w sklepie – też dlatego, że konsument i wyborca to dwie różne role.
5 MIN CZYTANIA

Oceniaj pracę, nie ludzi za to, że są starzy

We salute the rank, not the man! To znany cytat ze świetnego serialu, jakim jest „Kompania Braci”. Dotyczy oczywiście sytuacji wyjętej spod praw wolnego rynku, bo dowodzenie na wojnie to nie zarządzanie w firmie. Żołnierze, niejako z automatu, muszą okazać szacunek przełożonym. Nawet wtedy, kiedy ich nie lubią. Salutowanie stopniowi, nie człowiekowi, to jakiś pomysł na to, jak oddzielić czyjąś pracę od niego samego.
4 MIN CZYTANIA