Tradycja oscarowa sięga już prawie stu lat, lecz nie przestaje wprowadzać w istne szaleństwo fanów kinematografii. W tym roku szczególnie dla Polaków ceremonia rozdania statuetek miała szczególne znaczenie, gdyż film ,,IO” Jerzego Skolimowskiego ubiegał się o wyróżnienie w kategorii filmów nieanglojęzycznych. Niestety, zgodnie z większością oscarowych prognoz, produkcja opowiadająca o cyrkowym osiołku przegrała z nominowanym również do tej nagrody niemieckim „Na Zachodzie bez zmian”. Film o tematyce wojennej zdominował pozostałe produkcje chociażby ze względu na ścieżkę dźwiękową. Jednak podczas ceremonii uwaga skupiona była na amerykańskiej produkcji „Wszystko wszędzie naraz”. Mówiono o niekonwencjonalności scenariusza, o jego aktualności i o szczerości nagrodzonych aktorów – Michelle Yeoh, Ke Huy Quan i Jamie Lee Curtis. Kinowy przebój otrzymał najważniejszych filmowych nagród aż 7. Kategorie, w których ta pozornie fantastyczna opowieść dominowała to: najlepszy film, najlepsza aktorka pierwszoplanowa, najlepsze role drugoplanowe, najlepszy reżyser, najlepszy scenariusz oryginalny i najlepszy montaż. „Wszystko wszędzie naraz” ogólnie rzecz ujmując, w tym roku było zdecydowanie najlepsze.
Reżyserski duet, który stworzył to siedmiokrotnie nagradzane dzieło legitymuje się ksywką Daniels. Mimo że para amerykańskich artystów nie nagrała razem nic od blisko dekady, to ich najnowszy film nie daje tego po sobie poznać. Produkcja nie stawia bowiem na reżyserską łatwiznę. Jest dynamiczna, szalona i wręcz kłopotliwa dla wielu widzów. Tak fabułę opisuje polski portal filmowy Filmweb:
„Evelyn Wang (Michelle Yeoh), borykająca się z trudami codzienności mama w średnim wieku, natrafia na klucz do ’multiwersum’: sieci przecinających się ze sobą światów, gdzie może zbadać wszystkie drogi życiowe, którymi nie poszła: począwszy od gwiazdy filmowej do uznanego szefa kuchni Teppanyaki. Kiedy pojawiają się mroczne siły Evelyn będzie musiała wykorzystać wszystko co ma i wszystko czym kiedyś mogła być, aby ocalić to, co jest dla niej najważniejsze: jej rodzinę. Dzięki niesamowitym scenom sztuk walki, lekkiemu humorowi w stylu pop oraz przyprawiającym o bicie serca emocjom to epicki i porywający film, jakiego nigdy wcześniej nie widzieliście”.
Produkcja opisana jest jako film komediowy, akcji i science-fiction. I rzeczywiście dziełu amerykańskich reżyserów daleko do fabuły opierającej się na prawdziwych wydarzeniach. Jako jedna z pierwszych pokazanych na wielkim ekranie historii opowiada o multiwersum, które wydaje się odbiegać od życia doczesnego. Jednak z tak dynamicznie rozwijającym się uniwersum nie wiadomo jak szybko „Wszystko wszędzie naraz” będzie można łatwo porównać do rzeczywistości.
Wyjątkowość produkcji na gali oscarowej została podkreślona emocjonalną przemową nagrodzonego aktora roli drugoplanowej – Ke Huy Quan. Amerykanin wietnamskiego pochodzenia na scenie nie mógł powstrzymać łez wypowiadając poruszające słowa:
„Moja mama ma 84 lata i ogląda mnie w domu. Mamo, właśnie wygrałem Oscara! Moja podróż rozpoczęła się na łodzi, spędziłem rok w obozie dla uchodźców i nagle wylądowałem na największej scenie w Hollywood. (…) Mówią, że takie historie zdarzają się tylko w kinie, mi zdarzyła się naprawdę. To właśnie jest amerykański sen! Zawdzięczam wszystko mojej żonie, która przez 20 lat ciągle powtarzała mi, że nadejdzie mój czas. Pamiętajcie, by wierzyć w swoje marzenia”.
Produkcję można zobaczyć na internetowym portalu Amazon Prime Video, a także w niektórych studyjnych kinach, np. w warszawskiej Kinotece.