Sejm, przyjmując część poprawek Senatu do ustawy o ochronie niektórych odbiorców paliw gazowych w 2023 roku, nie uwzględnił tak kluczowego dla tysięcy polskich przedsiębiorców wsparcia dla małych i średnich przedsiębiorstw – w tym piekarni, sklepików, małych lokali gastronomicznych, cukierni, salonów fryzjerskich, warsztatów samochodowych itd. itp.
Pomaganie „zaburza konkurencyjność”?
Powody tego szkodliwego zaniechania próbuje wytłumaczyć w wywiadzie dla PAP Anna Moskwa, minister klimatu i środowiska. Podobno to unijne regulacje nie przewidują wsparcia dla małych i średnich przedsiębiorstw wykorzystujących gaz. Pomijając już fakt, że głos w tak arcyważnej sprawie nie wiedzieć dlaczego zabiera minister od ekologii, a nie premier, skupmy się na przekazie: rząd ma mieć przygotowany już stosowny pakiet wsparcia. Ten powinien być tylko notyfikowany przez UE. Ale nie jest i nie zanosi, że będzie. Eurokraci podobno piętrzą problemy. Tak jak to już zresztą robili przy wydawaniu zgody na wsparcie przemysłu energochłonnego. Dla unijnych urzędników – według słów pani minister Anny Moskwy – „jakiekolwiek wsparcie absolutnie wpływa na konkurencyjność podmiotów w całej Europie i to bez względu na to, czy to jest wsparcie finansowe, czy to jest jakiś preferencyjny kredyt, linia kredytowa”.
Czyli co? Wparcie dla firmy będących na krawędzi bankructwa miałoby postawić polskich przedsiębiorców w lepszej sytuacji od zachodnich? Takie założenie w swojej absurdalności ociera się o śmieszność. Czy polscy fryzjerzy i piekarze konkurują z tymi z innych krajów, na przykład z Francji czy Hiszpanii? Głównym odbiorcą ich usług, takoż i restauratorów, cukierników itp. jest rynek wewnętrzny. Są nimi Polacy, a nie Belgowie czy Niemcy.
Szykują się „długie rozmowy” z UE. Pani minister zamierza je prowadzić „wspólnie z ministrem Budą”, ministrem rozwoju i technologii. Czy będą one tak długie, jak ślimaczące się negocjacje w sprawie środków KPO?
Polscy przedsiębiorcy nie mają czasu. Dla wielu ich „być albo nie być” decyduje się już dziś. Zatem, czy unijne przeszkody to tylko pretekst do niepomagania firmom dotkniętym rykoszetem sankcji nałożonych na Rosję, czy rzeczywiście zdominowana przez Niemcy i Francję Bruksela rzuca Polsce kłody wszędzie tam, gdzie tylko może – efekt będzie ten sam: więcej upadłości i więcej rodzin i pracowników firm wyrzuconych poza nawias życia gospodarczego i społecznego.
Mętnych tłumaczeń mechanizmów pomocy rekomendowanych przez Radę UE nie ma sensu przytaczać w całości. Sprowadzają się one do tego, że głównym celem działań osłonowych dla europejskich firm ma nie być interwencja w ceny. Bo te podobno właściwie odzwierciedlają zapotrzebowanie i podaż.
Niemcy „hamują ceny”.
Niemiecki rząd nie musi od nikogo uzyskiwać zgody na pomoc dla swoich przedsiębiorców. Hamulec cen gazu będzie obowiązywać w Niemczech już od początku stycznia 2023 roku. Tłumaczone jest to „łagodzeniem” wzrostu obciążeń finansowych dla gospodarstw domowych i mniejszych firm, które traktowane są w tym przypadku łącznie. Niemiecki „hamulec”, oprócz dwurazowych zastrzyków finansowych dla firm, obejmuje gwarantowaną cenę gazu brutto w wysokości 12 centów za kilowatogodzinę dla 80 procent jego dotychczasowego zużycia. Umowna cena, wolnorynkowa, czyli ta dotycząca „konkurencyjności”, na dotyczyć tylko 20 procent.
Niemcom udaje się pomagać swoim MŚP bezproblemowo i na tym nie poprzestaną. Zapowiadane jest także „hamulcowe” łagodzenie dla niemieckich korporacji.
A w Polsce jest potężny problem.