fbpx
niedziela, 28 maja, 2023
Strona głównaKulturaGlobalny kryzys finansowy u bram, czyli James Rickards o planie elit na...

Globalny kryzys finansowy u bram, czyli James Rickards o planie elit na zmiany na świecie

Najlepsza z książek finansisty Jamesa Rickardsa zawiera minimum spekulacji maksymalnie skupiając się na faktach i stopniowo odsłaniając, co czeka nas w niedalekiej, nieokreślonej, ale niestety nieuchronnej, przyszłości.

Katastrofa światowych finansów i gospodarki będzie tym razem całkowita i doprowadzi do wymarzonych przez elity zmian. Cele zostały dawno zdefiniowane i są proste: jednolity światowy pieniądz, scentralizowana władza oraz jeden nowy światowy porządek.

Kilka słów o autorze „Drogi do ruiny – tajnego planu globalnego kryzysu finansowego” – przez pierwsze dziesięć lat kariery zawodowej był doradcą ds. podatków międzynarodowych w Citibanku, do dziś jednym z największych banków na świecie. Pracował także w Long-Time Capital Management, firmie powstałej w wyniku problemów niesławnego Salomon Brothers. W swoich analizach o charakterze futurystycznym posługuje się uwspółcześnioną „teorią złożoności” opartą na matematycznych modelach oraz na statystyce wykorzystującej metodę bayesowską, gdzie również wykorzystuje się matematykę stosowaną.
Jego przekaz jest niesłychanie prosty i przekonujący, bo powstał w oparciu o beznamiętnie analizowane fakty – te powszechnie znane i te mniej znane, ale istotne dla sprawy: światowe kryzysy finansowe są nie tylko nieuchronne, ale każdy z nich jest silniejszy od poprzedniego, a na dodatek ich siła rośnie wykładniczo. Przez zwykłą ignorancję, czasem też i świadomie, lekceważone są wnioski płynące z poprzednich kryzysów. Na Wall Street prowadzi się nadal interesy na podstawie błędnych lub przestarzałych modeli (takich jak np. model wartości narażonej na ryzyko), a urzędnicy – w zależności od ekipy akurat sprawującej polityczną władzę – uporczywie trzymają się niepasujących do dzisiejszej złożoności świata finansów i gospodarki modeli ekonomicznych.

Panika i chaos będą totalne

W czasie największej z dotychczasowych paniki, która dotkliwie przeora światowe rynki już w nieodległej przyszłości, wartość niemal wszystkich aktywów firm i osób prywatnych poleci na łeb, na szyję. Pieniądze, których lwia większość jest wirtualna, dosłownie rozpłyną się w powietrzu. Gdy wszyscy będą próbowali ocalić co się tylko da, już nie będzie tak, jak w czasie ostatniego kryzysu w 2018 roku, gdy banki centralne uruchomiły drukarki i wpuściły miliardy dolarów do obiegu przywracając płynność. Tym razem te same banki oraz rządy zareagują inaczej. Wyślą do świata jasny komunikat: „Nie dostaniecie swoich pieniędzy. Dajcie nam czas na uporządkowanie bałaganu. Wkrótce się do was odezwiemy”.

To oczywiście wkurzy bardzo wielu ludzi. Zblatowani z elitami finansowymi i innymi najbardziej wpływowymi „globalżercami” ze świata przemysłu i handlu politycy, są jednak na to dobrze przygotowani. Przez minione dziesięciolecia nikt mający głowę na karku (i chcący ją tam dalej utrzymać) nie oszczędzał na służbach porządkowych i innych instytucjach oraz jednostkach do zadań specjalnych. Zresztą one nie muszą być nawet potrzebne. Doświadczenie z pseudopandemią COVID-19 dobitnie pokazało, że solidnie przestraszeni ludzie, w imię zachowania choćby tylko cienia nadziei na powrót ładu i porządku oraz bezpieczeństwo, zgodzą się na najbardziej drastyczne i absurdalne ograniczenia. W tym na wyrzeczenie się wolności i własności.

Dług to będzie ostatni

W latach 2000-2013 stosunek światowego długu publicznego do zsumowanego PKB wzrósł z poziomu 163 proc. do 212 proc. (z wyłączeniem firm z sektora finansowego). W tym samym okresie w krajach wysoko rozwiniętych wzrósł on z 310 proc. do 385 proc. Od ostatniego dużego kryzysu w 2008 r. świat nie przestał się zadłużać, nie mówiąc już o zmniejszaniu długu.

Długi państw są jak cięciwa łuku. Wiele wytrzyma, ale przeciągnięta – pęknie katalizując tylko to, co i tak jest nieuchronne i o czym wielu z nas wie, a jeszcze więcej przeczuwa: totalną katastrofę.

Czy wiemy, kiedy to się stanie? Po serii kryzysów, które następowały w ciągu ostatnich stu lat, jesteśmy – zdaniem Rickardsa – na etapie próby „niszczenia” (czyli sztucznego zmniejszania) długów publicznych za pomocą wywindowanej inflacji. Ten proces rozstał rozpisany na lata 2018-2025. Optymistyczne może być tu jedno: chociaż odliczanie już trwa, do ostatecznego „boom!” zostały nam (być może) jeszcze dwa lata.

Amorficzny potwór elit

Prawdziwe elity, jak to opisuje Rickards, funkcjonują w ramach pewnych obszarów wpływu. Należą do nich finanse, media, branża technologiczna oraz wojskowość i polityka. Członkowie każdej z grup wpływu mają swoje ulubione miejsca i terminy spotkań. Elity medialne zbierają się zawsze w lipcu na konferencji organizowanej przez firmę Allen & Company w Sun Valley w stanie Idaho. Szefowie banków centralnych z kolei w sierpniu w Jackson Hole w stanie Wyoming na konferencji sponsorowanej przez Bank Rezerwy Federalnej w Kansas City. Najważniejsze postacie ze świata wojskowości i wywiadu zjeżdżają na początku lutego na konferencję do Monachium. Wybitni myśliciele i intelektualiści mają do wyboru Światowe Forum Ekonomiczne w Davos (z Klausem Schwabem w roli głównej) albo Milken Institute Global Conference w Beverly Hills oraz konferencję TED w Vancouver. Najbardziej ekskluzywny zjazd możnych tego świata stanowią osławione już rokroczne spotkania Grupy Bilderberg, organizowane od 1954 r. w różnych miejscach na świecie. Do tej grupy należy ok. czterdziestu stałych członków oraz ok. stu gości, których lista zmienia się z roku na rok, w zależności od ich wpływów politycznych oraz tematyki spotkania. Do stałej ekipy należą członkowie elit finansowych i przemysłowych, a wśród gości znajdują się przede wszystkim ważni politycy i intelektualiści. Co istotne (by dobrze zrozumieć, jak to działa): obszary wpływów elit przecinają się i zachodzą na siebie jak na trójwymiarowym diagramie Venna. Tak musi być. Gdy jakiś członek elit zostaje zdyskredytowany w wyniku skandalu lub tylko utraty przychylności losu, poświęca się go bez zmrużenia oka. Choć globalna elita jest amorficzna, pewne osoby posiadające przeogromne wpływy w świecie polityki i finansów (takie jak np. George Soros czy Klaus Schwab) są „spoiwem” i powiernikami jej programu. Wśród innych powierników idei elit można wymienić Christine Lagarde, Michaela Bloomberga i Warrena Buffetta. Prezydenci i premierzy również są ważni, jednak ci się zmieniają. Narzędziami realizacji programu elit są instytucje noszące dla niepoznaki niewinne nazwy, takie jak Organizacja Narodów Zjednoczonych, WHO czy Międzynarodowy Fundusz Walutowy.

Chiny nam już nie pomogą

Co więc może się zdarzyć? Co z dużym prawdopodobieństwem się zdarzy? Podczas nadchodzącego kryzysu system finansowy najpierw zostanie zamrożony, ponieważ banki centralne nie będą już w stanie przywrócić mu płynności. Grupa G20 zbierze się zapewne na nadzwyczajnym posiedzeniu, tak jak to miało miejsce w listopadzie 2008 r. i poleci MFW przywrócić płynność rynkom za pomocą SDR (Specjalnych Praw Ciągnienia). Tym samym dolar zostanie w jednej niemal chwili sprowadzony do roli waluty jedynie lokalnej, a SDR zostaną wyemitowane przez MFW dla państw członkowskich. Autor wspomina ważny fakt: w listopadzie 2015 r. MFW ogłosił, że Chiny dołączą do elitarnego klubu państw, których waluty wchodzą w skład koszyka walut będącego odniesieniem dla SDR. Z pewnością nie stało się to przypadkowo. Znanym jest fakt, że ci sami Chińczycy, jako alternatywę dla SDR-ów, przygotowują swojego juana (bądź inną cyfrową walutę) do roli nowej waluty światowej. Jakkolwiek się nie stanie, na chiński „ratunek” przed katastrofą nie ma co liczyć. Kraj ten powoli, ale konsekwentnie i coraz skuteczniej przygotowuje się do objęcia światowego przywództwa, z wykorzystaniem walutowej dominacji włącznie.

Nowy porządek świata zostanie rozciągnięty na całą planetę. Wyposażone wszechstronnie w techniki i technologie – na miarę już XXII w. – „superpaństwo” obejmie swoją kontrolą wszystkie istniejące na niej cywilizacje, być może nawet w czasie rzeczywistym. Nowy porządek nie będzie przy tym automatycznie oznaczał utrzymania nawet pozorów demokracji. Można przypuszczać, że elity zrezygnują już z utrzymywania tej kosztownej (a bywa że i ryzykownej) zasłony dymnej dla swoich kolejnych planów i poczynań.

Nam pozostaje zawołać tylko HELP („ratujcie swoje dusze”).


James Rickards
„Droga do ruiny – tajny plan globalnego kryzysu finansowego ” (ang. „The Road to Ruin: The Global Elites Secret Plan for the Next Financial Crisis”); Wydawnictwo Helion SA, 2018 rok; tłum. Michał Lipa.

 

Robert Azembski
Robert Azembski
Dziennikarz z ponad 30-letnim doświadczeniem; pracował m.in. w „Rzeczpospolitej”, „Wprost” , „Gazecie Bankowej” oraz wielu innych tytułach prasowych i internetowych traktujących o gospodarce, finansach i ekonomii. Chociaż specjalizuje się w finansach, w tym w bankowości, ubezpieczeniach i rynku inwestycyjnym, nieobce są mu problemy przedsiębiorców, przede wszystkim z sektora MŚP. Na łamach magazynu „Forum Polskiej Gospodarki” oraz serwisu FPG24.PL najwięcej miejsca poświęca szeroko pojętej tematyce przedsiębiorczości. W swoich analizach, raportach i recenzjach odnosi się też do zagadnień szerszych – ekonomicznych i gospodarczych uwarunkowań działalności firm.

INNE Z TEJ KATEGORII

Festiwal Filmowy w Cannes. Powrót Johnny’ego Deppa i pożegnanie Harrisona Forda

Trwa Festiwal Filmowy w Cannes, najbardziej prestiżowa – wraz z amerykańskimi Oscarami – impreza filmowa na świecie. Tegoroczna edycja potrwa do 27 maja, a o Złotą Palmę powalczy 21 filmów. Do kogo tym razem powędruje nagroda główna?
3 MIN CZYTANIA

Angielski zabił językową i kulturową różnorodność Eurowizji

Choć Blanka nie podbiła tegorocznej Eurowizji, jej słynny tekst „bejba, ic kajna krejza” na pewno pozostanie w pamięci wielu widzów, którzy obserwowali finał odbywający się w Liverpoolu. A my żałujemy nie tylko dalekiego, 19. miejsca Polki, ale również tego, że Eurowizja z konkursu cieszącego się olbrzymią językową i kulturową różnorodnością, stała się zunifikowaną rywalizacją jedynie pozornie ogólnoeuropejską.
4 MIN CZYTANIA

„Bo się boi”. Zaskakujący Ari Aster znów za kamerą

„Bo się boi” na ekranach polskich kin pojawił się 21 kwietnia. Ari Aster znów stworzył coś niezwykłego i zaskakującego, lecz pozostającego w klimatach jego niebanalnej twórczości.
3 MIN CZYTANIA

INNE TEGO AUTORA

Uwaga! Nadchodzi cyfrowa demencja

Rozdawanie szkołom laptopów to nie tylko marnotrawienie pieniędzy publicznych – to konkretna szkoda wyrządzana dzieciom. Neurobiolog Manfred Spitzer dowodzi, że cyfryzacja szkół do niczego dobrego nie prowadzi.
4 MIN CZYTANIA

NIK: system elektronicznej egzekucji długów nie zadziałał

W ocenie NIK wprowadzenie obowiązku przekazywania w formie elektronicznej tytułów wykonawczych nie przyczyniło się w pełni do uproszczenia i usprawnienia procedur egzekucji administracyjnej. Zamiast usprawnienia zrobił się bałagan.
3 MIN CZYTANIA

Elektryki są i będą drogie oraz nieekologiczne

Represjonowanie właścicieli aut spalinowych, a z drugiej strony subwencje i agresywny marketing aut elektrycznych zdewastują rynek motoryzacyjny. Coś, co jest wmuszane, a przy tym objęte ogromną kuratelą państwa, niczym sensownym nie zaowocuje.
4 MIN CZYTANIA