O co chodzi z tym haraczem za niepodległość? Haiti oficjalnie ogłosiło swoją niezależność od Francji w 1804 r. Dwa lata później kraj został podzielony na dwie części, którą rządzili dwaj weterani rewolucji: na południu Alexandre Pétion, a na północy Henry Christophe. Król Ludwik XVIII, który miał ambicje, by Francja stała się imperium kolonialnym, już w 1814 r. (w roku obalenia Napoleona), czyli zaraz po objęciu władzy, wysłał na Haiti trzech komisarzy, których zadaniem było wysondowanie, jaka jest gotowość władców wyspy do zrzeczenia się niepodległości na rzecz Francji. Zresztą warto zaznaczyć, że tak na prawdę na niepodległość Haiti żadne z ówczesnych państw nie patrzyło życzliwie. Tak Wielka Brytania, jak i Stany Zjednoczone żyły z niewolnictwa, a „zaraza wolności” mogła się przecież rozlać też na ich terytoria.

Rządzący północną częścią wyspy Henry Christophe (który zresztą w 1811 r. ogłosił się królem) pozostał nieprzejednany wobec Francuzów zdając sobie sprawę, że powrót ich zwierzchności nad wyspą oznaczałby powrót niewolnictwa. Jego najbardziej wpływowy polityk gabinetu baron de Vastey obwieścił wręcz: „naszą niepodległość zagwarantują nam ostrza naszych bagnetów!”. Jednak rządzący południem wyspy Alexandre Pétion postanowił spróbować negocjacji wychodząc z założenia, że za uznanie niepodległości przez Francję lepiej jest jej zapłacić niż z nią walczyć. Pétion wiedział, że Francja (a dokładniej Napoleon I) sprzedała ogromne tereny Luizjany Stanom Zjednoczonym za 15 mln franków. Władca Haiti domniemywał więc, że za nieporównanie mniejsze terytorium wyspy taka sama kwota będzie dla Francuzów łakomym kąskiem. Niestety Pétion przeliczył się – dumny Ludwik XVIII stwierdził, że nie będzie zawierał kompromisu ze „zbiegłymi niewolnikami” i odrzucił propozycję.
W 1818 r. Pétion nagle zmarł. Jego następca, Jean-Pierre Boyer usiłował kontynuować negocjacje, ale stanowisko rządu Christophe’a pozostawiało bez zmian: „jakiekolwiek odszkodowanie dla byłych kolonistów jest niedopuszczalne”. Tym samym wszelki rozmowy zostały zawieszone do 1820 r., to jest do śmierci Christophe’a.

Gdy Jean-Pierre Boyer, pozostając jedynym władcą wyspy doprowadził (w 1820 r.) do jej zjednoczenia wydawało się, że tym razem negocjacje ruszą z kopyta. Jednak nieoczekiwanie nowy władca Francji Karol X okazał się jeszcze bardziej zdeterminowany, by nad wyspą zdobyć co najmniej zwierzchnictwo. Król Francji chciał, by Haiti zostało francuskim protektoratem, toteż podczas spotkania z dwoma haitańskimi komisarzami, wysłanymi do Paryża przez Boyera (1824 r.), ostro odmówił. Takie stanowisko oznaczało ni mniej ni więcej tylko wojnę w przypadku niepodporządkowania się wyspy Francji. Haitańczycy szykowali się na najgorsze. Tymczasem nadszedł rok 1825 i kolejne zmiany.
„Opłata niepodległościowa” pod francuskimi armatami

17 kwietnia 1825 r. Karol X nieoczekiwanie wydał dekret, w którym obwieścił, że Francja uzna niepodległość Haiti za cenę… 150 mln franków odszkodowania za utracone plantacje. Astronomiczna kwota, którą francuski król de facto sobie wymyślił, miała też zrekompensować francuskim kolonistom utracone (domniemane) dochody z handlu niewolnikami. Dekret Karola X dostarczył na Haiti specjalnie wysłany w tym celu przez króla baron de Mackau. Sęk w tym, że baron nie płynął jednym statkiem, ale towarzyszyła mu eskadra 14 francuskich brygów uzbrojona w ponad 500 dział. Wpływające do portu statki wojenne zrobiły na Haitańczykach upiorne wrażenie. Stało się jasne, że w przypadku nieuznania przez Haiti francuskich „propozycji” okręty zaatakują. 11 lipca 1825 r. wobec groźby użycia przemocy Boyer podpisał feralny dla Haiti dokument, który stwierdzał m.in. że „mieszkańcy (…) zapłacą (…) w pięciu równych ratach (…) sumę 150 000 000 franków, przeznaczoną na wypłacenie odszkodowań byłym kolonistom”.
Pakt pokoju?
Francja oczywiście zdawała sobie sprawę z tego, że Haiti nie będzie w stanie spłacić tak potężnej kwoty, przekraczającej dziesięciokrotność rocznego budżetu kraju. Oczywiście inne europejskie kraje także zdawały sobie sprawę z tego, że Francja zagrała wyjątkowo bezczelnie i za nic ma los Haitańczyków, którzy mogą sobie nawet umrzeć z głodu, byle pieniądze się zgadzały. Jedna z brytyjskich gazet napisała oględnie, że ta olbrzymia kwota stanowiła „sumę, na której poświęcenie byłoby stać nieliczne państwa europejskie”. Wszyscy doskonale wiedzieli, że bogactwo Francji oznacza biedę i głód Haitańczyków. Nikt też specjalnie nie zdziwił się, gdy Haiti zaciągnęło we francuskich bankach 30 mln franków pożyczki po to, by spłacić Paryżowi pierwszą transzę. Pieniądze nawet nie musiały opuszczać terenu Francji – zmieniał się jedynie ich status. Odtąd to był dług Haitańczyków, który należało wcześniej czy później spłacić. Mimo tych pożyczek Haiti nie było w stanie spłacać kolejnych rat. Wtedy Francja uciekła się do… okrętów, które popłynęły w stronę wyspy w celu wyduszenia pieniędzy. Przyciśnięci do muru Haitańczycy zawarli korektę traktatu, który niesłusznie został nazywany „Traité d’Amitié” (paktem pokoju). Francja łaskawie zmniejszyła pozostającą do zapłaty kwotę do 90 mln franków, a haitański rząd został ponownie przymuszony do zaciągnięcia kolejnych gigantycznych pożyczek, które doprowadziły do spirali biedy na wyspie.
Pod amerykańskim butem
W 1880 r. francuski Bank Credit Industriel et Commercial założył pierwszy Narodowy Bank Haiti. Nie był to gest dobrej woli, tylko ruch pozwalający kontrolować finanse wyspy. Wyspiarski rząd nie mógł w żaden sposób operować własnymi zasobami bez uprzedniej spłaty kolejnej raty wynoszącej w tym czasie około 80 proc. rocznego budżetu – dbały o to francuskie okręty wojenne czujnie stacjonujące w pobliżu.
W 1888 r. oficjalnie spłacono ostatnią transzę francuskiego zadłużenia, lecz by to uczynić rząd musiał zaciągnąć serię kolejnych, ogromnych pożyczek (w 1874, 1875, 1896 i 1910 r.), tyle że już w amerykańskich bankach. Zmieniło się tylko to, że wierzyciel nie mówił po francusku, ale po angielsku. Ludność Haiti teoretycznie „przyzwyczajona” już do biedy była na skraju wytrzymałości. W końcu 1915 r. na Haiti wybuchła kolejna rewolta, w trakcie której zginął prezydent. Amerykanie zaniepokojeni spłatą swoich długów, decyzją prezydenta Woodrowa Wilsona dokonali inwazji na wyspę. Całkowicie przejęli nad nią kontrolę, zmienili nawet haitańską konstytucję i przez 19 lat zarządzali handlem, administracją, bankami i skarbcem Haiti, przeznaczając aż 40 proc. budżetu okupowanego kraju na spłatę zadłużenia, które od 1922 r. w całości obsługiwały banki z USA.
Taki stan rzeczy, czyli amerykańska okupacja, był nie do zaakceptowania przez Haitańczyków, którzy kolejny raz chwycili za broń. Rozpoczęła się wojna partyzancka, która doprowadziła do wycofania się Amerykanów z wyspy w 1934 r. Pozostał dług – czy też okup – za wolność, który oficjalnie spłacony został przez Haiti dopiero po zakończeniu II wś. Wolność kosztowała Haitańczyków życie ok. 350 tys. niewolników i górę pieniędzy, która przyczyniła się do rozwoju Francji i USA.
Spirala biedy

U progu swojej niepodległości – podczas panowania Christophe’a, na początku XIX w. – Haiti rozpoczęło m.in. tworzenie państwowego szkolnictwa. Tymczasem jego następca Boyer (i wszyscy kolejni prezydencji), z powodu długów narzuconych przez Francję tytułem „opłaty niepodległościowej”, zostali zmuszeni wstrzymać wszelkie reformy. W ich miejsce wprowadzone zostały drakońskie podatki. Naukowcy i ekonomiści dowiedli, że dług niepodległościowy i obciążenia, jakie stanowiły dla państwowego budżetu spłaty odsetek, były bezpośrednią przyczyną nie tylko niedofinansowania szkolnictwa na Haiti w XX w., ale też braku funduszy na sfinansowanie np. opieki zdrowotnej czy infrastruktury publicznej. Współczesne oceny wykazały, że włączając odsetki od wszystkich pożyczek, które ostatecznie spłacono dopiero w 1947 r., Haiti zapłaciło dwa razy więcej niż stanowiła pierwotna wartość roszczeń. Nawet francuski ekonomista Thomas Piketty, zdając sobie sprawę z powagi sytuacji przyznał, że Francja powinna zwrócić Haiti co najmniej 28 mld dolarów. Były prezydent Haiti Jean-Bertrand Aristide zażądał w 2002 r. od Francji takiej rekompensaty za opłatę niepodległościową. Jego żądania pozostały do dzisiaj bez echa.
