fbpx
wtorek, 19 marca, 2024
Strona głównaFelietonHalloween, czyli o głupocie życia społecznego

Halloween, czyli o głupocie życia społecznego

Lewica wszędzie próbuje wcisnąć obślizgłe łapska poprawności politycznej, zabierając nam resztki przyjemności z życia. Skuteczniej niż średniowieczna inkwizycja i irańscy mułłowie razem wzięci. Z tego względu nawet w przypadku święta polegającego na zakładaniu na siebie groteskowych przebrań w pierwszej kolejności powinniśmy wysłuchać litanii o tym, jak nikogo nie urazić i „nie zawłaszczyć” sobie jego kultury – pisze w najnowszym felietonie Michał Góra.

Od dawna uważam, że życie społeczne jest po prostu głupie. W tym znaczeniu, że jest  zupełnie nielogiczne. O ile w podręcznikach do historii roztrząsa się najczęściej ślady najznamienitszych dokonań ludzkości, takich jak myśli wielkich filozofów czy zapiski z epickich bitew, to już poznawanie codzienności prowadzi do nieuchronnej refleksji, że jest ona pełna sprzeczności i wręcz odstręczająco niezrozumiała. W celu uzasadnienia mojej tezy, posłużę się tylko jednym przykładem, jakim jest spór o Halloween.

Pomijam to, że w epoce zarazy, krachu gospodarczego i wojny kłócimy się o dziecięce przebieranki, ale w Polsce zarysowała się następująca linia argumentacji. Młodzi, wykształceni i z wielkich miast uważają zazwyczaj, że w świętowaniu Halloween nie ma nic złego, bo to zachodnie i „wesołe” tradycje, związane z pamięcią o zmarłych. Może to i prawda, ale dlaczego ci, którzy bronią progresywistycznego racjonalizmu rękoma i nogami, nie widzą niczego złego – choćby z uwagi na stratę czasu i pieniędzy – w przebieraniu się za duchy i demony o określonej porze roku? Trudno już naprawdę zrozumieć, czy wszystkie irracjonalne tradycje są złe, czy tylko niektóre.

Bardziej konserwatywnie nastawieni obywatele i niektóre środowiska związane z Kościołem krytykują zarazem obchody Halloween, nie bez racji zresztą, jako obce i saraceńskie naśladownictwo, które spycha na dalszy plan nasze rodzime obyczaje. Te ostatnie są, w ocenie progresywistów, rzekomo zbyt smutne. Tak, jakby było coś złego w poświęceniu jednego dnia w roku na refleksję nad ludzką śmiertelnością. Cały rok musi być przecież „wesoło” i „światowo”, jak gdyby funkcjonowanie społeczeństwa stanowiło wieczny spektakl cyrkowy, a zaduma i smutek stanowiły ułomność.

Niewielu jest przy tym takich, którzy powiedzą może, że to wszystko jest przecież równie romantyczne i wiąże się ze wzmożoną konsumpcją (cukierków i przebrań albo zniczy i benzyny). Swoją drogą, to symptomatyczne, że zarówno rzekomo racjonalistyczna kultura zachodu, ale też bardziej tradycjonalistyczna kultura azjatycka, chętnie importują tego rodzaju zabawy Amerykanów. Wydaje się, że jest to skutek uboczny globalizacji. Pewien rodzaj ekspansji kulturowej, podobnej do sowieckiego eksportu postaci Dziadka Mroza do krajów satelickich, przy jednoczesnej próbie wypierania tradycji bożonarodzeniowych. Amerykanie wprawdzie w nieco bardziej subtelny sposób grożą karabinami, kiedy ktoś nie zaakceptuje ich liberalnych obrządków, a także oferują w zamian zazwyczaj lepsze zdobycze cywilizacyjne niż Rosjanie, ale mimo wszystko sam mechanizm wydaje się podobny.

Ktoś mógłby pomyśleć, że tego rodzaju spory nie dotykają państw anglojęzycznych, dla których Halloween jest „natywne”. Nic bardziej mylnego. Lektura prasy krajowej i zagranicznej przekonuje mnie, że i tam głupoty nie brakuje. Lewica wszędzie próbuje bowiem wcisnąć obślizgłe łapska poprawności politycznej, zabierając nam resztki przyjemności z życia. Skuteczniej niż średniowieczna inkwizycja i irańscy mułłowie razem wzięci. Z tego względu nawet w przypadku święta polegającego na zakładaniu na siebie groteskowych przebrań w pierwszej kolejności powinniśmy wysłuchać litanii o tym, jak nikogo nie urazić i „nie zawłaszczyć” sobie jego kultury. I to pomimo tego, że wszystkie te święta, a więc zarówno Halloween, Dziady, jak i obchody katolickie, zawłaszczyliśmy sobie przecież bezczelnie od przodków. Co to ma za znacznie, czyich przodków ograbiliśmy, skoro narodowa i lokalna kultura się w ogóle nie liczą w konfrontacji z wartościami postępowymi i demokratyczno-liberalnymi, podobno niezbędnymi całej ludzkości?

Konkluzja jest jednocześnie taka, że Polacy – jak zwykle – okazują się zacofani. Kiedy w Polsce rozgorzał wcześniej spór o feminizm, to na zachodzie już o transdżenderyzm, a skostniałe feministki uznano niemal za ekstremistki prawicowe. Gdy u nas internauci kłócą się o postępowe Halloween w kontrze do tradycjonalistycznej Uroczystości Wszystkich Świętych, to na zachodzie Halloween samo w sobie staje się powoli rugowanym i skomplikowanym politycznie tematem. Jakżeby więc to inaczej określić niż głupotę poganiającą głupotę, na dodatek z opóźnieniem?

Michał Góra

Michał Góra
Michał Góra
Zawodowo prawnik i urzędnik, ale hobbystycznie gitarzysta i felietonista. Zwolennik deregulacji, ale nie bezprawia. Relatywista i anarchista metodologiczny, ale propagator umiarkowanie konserwatywnej polityki społecznej.

INNE Z TEJ KATEGORII

Panika klimatystycznych naganiaczy

Obserwuję wzmożoną panikę po stronie klimatystycznych naganiaczy, wciskających nam bajki o wspaniałej, przynoszącej korzyści polityce klimatycznej UE. Przyczyny tej paniki i coraz bardziej agresywnych wpisów w mediach społecznościowych są trojakie.
5 MIN CZYTANIA

Czy jeszcze jesteśmy posiadaczami pieniądza?

Ludzkość od początku istnienia pieniądza traktowała władztwo nad środkiem płatniczym w kategoriach własnościowych. Z perspektywy kształtu systemów podatkowych obecnych czasów, szczególnie tego polskiego, zastanawiam się, czy nie dotknęła nas kolejna cicha rewolucja.
5 MIN CZYTANIA

Instynkt polityczny i samozachowawczy

Przeprowadzony niedawno sondaż pokazał, że około 60 proc. obywateli opowiada się za wysłaniem naszej niezwyciężonej armii na Ukrainę. Nie bardzo chce mi się w to wierzyć, bo to by oznaczało, że ponad połowa społeczeństwa polskiego trwale utraciła instynkt polityczny, a w dodatku popadła w skłonności samobójcze.
5 MIN CZYTANIA

INNE TEGO AUTORA

O pewności prawa i praworządności słów kilka

Ostatnio publicystyka krajowa koncentruje się na problemach jakości i pewności prawa. Wiąże się to z wszechobecnym w naszym kraju bałaganem, który wygląda tak, jakby Polacy posiadali własne państwo nie od ponad tysiąca lat, ze znanymi przerwami, ale od kilku miesięcy. I podobnie jak właściciel dopiero co kupionego samochodu, ale wykonanego w nowej technologii, kompletnie nie mają pojęcia, jak go obsługiwać.
4 MIN CZYTANIA

Czyżby obrońcy praworządności uważali, że pierwsza Rzeczniczka nie była prawdziwym RPO?

Przez kilka ostatnich lat gremia oficjalne, w tym ponadnarodowe, i media prowadzą ożywioną dyskusję na temat stanu praworządności w Polsce. Jest to trochę zabawne z dwóch powodów. O obu poniżej.
4 MIN CZYTANIA

Najpierw zbiera się aktyw, czyli szczyt wszystkiego

Znajomy uraczył mnie ostatnio następującym dowcipem. W okresie PRL-u przed zbiorem płodów rolnych często pytano: „Na polu zostały buraki oraz ziemniaki, co zbiera się najpierw?”. Odpowiedź była jasna, ponieważ „Najpierw zbiera się aktyw!”. Przytoczony żart dotyczył wszelako minionego systemu. W nowych realiach najpierw zbiera się bowiem „szczyt”.
3 MIN CZYTANIA