fbpx
wtorek, 17 września, 2024
Strona głównaBiznesHistoria Smart Kid Belt – tak Bruksela eliminuje konkurencję z Polski

Historia Smart Kid Belt – tak Bruksela eliminuje konkurencję z Polski [WYWIAD Z KRZYSZTOFEM MARKOWSKIM]

Krzysztof Markowski – współzałożyciel, współwłaściciel i wiceprezes Smart Kid SA opowiada nam o tym, jak Komisja Europejska doprowadziła do wyeliminowania z rynku innowacyjnego polskiego produktu.

Co to jest Smart Kid Belt?

To innowacyjne urządzenie do przewozu dzieci, które spełnia dokładnie tę samą funkcję, co klasyczny fotelik i podkładka. Rekomendujemy je dla dzieci od 5. roku życia. Urządzenie posiada homologację, czyli dopuszczenie do użytku, certyfikat wydany przez Transportowy Dozór Techniczny (TDT). Jest małe, mieści się w kieszeni i kosztuje wielokrotnie mniej niż najczęściej polecane foteliki. Urządzenie było wielokrotnie testowane. Jest bardzo bezpieczne. Testy porównawcze pokazują, że jest pod tym względem nawet lepsze od fotelików i podkładek. Jako jedyni jesteśmy transparentni i pokazujemy wyniki testów, a reszta branży sprytnie się ukrywa za tubami marketingowymi, w które wszyscy wierzą.

Kto wynalazł to urządzenie i kto je produkuje?

Wynalazł je mój wspólnik Maciej Łuczak, który wcześniej pracował dla branży fotelików samochodowych dla dzieci. Elementem jego pracy było modyfikowanie designu fotelika w taki sposób, żeby jak najlepiej wypadał w testach albo żeby mógł w ogóle zaliczyć testy zderzeniowe. Jesteśmy w stu procentach polską firmą. Urządzenie produkowane jest w fabryce pod Pułtuskiem. Jesteśmy jedynym producentem z UE, którego Komisja Europejska potraktowała nie tak, jak powinna.

W czym jest problem?

Maciej Łuczak – prezes Smart Kid S.A. (z lewej) i Krzysztof Markowski – wiceprezes firmy

Zostaliśmy nieuczciwie potraktowani przez lobby fotelikowe. Ci konkurenci – współpracujący z innymi regulatorami i Komisją Europejską tak zmodyfikowali regulamin, żeby takie innowacje nigdy więcej nie dostały homologacji bez względu na dobre wyniki testów zderzeniowych. Regulamin, pod który podlegają takie urządzenia, jest tworzony przez grupę roboczą przy ONZ, gdzie obradują służby techniczne poszczególnych krajów. Państwa te zgodziły się na stosowanie zharmonizowanych przepisów dotyczących homologacji pojazdów i ich komponentów. Do tej grupy roboczej każdy kraj wysyła swoich przedstawicieli, ale są tam też przedstawiciele organizacji CLEPA zrzeszającej prywatne firmy. Jest w niej czterech największych producentów fotelików, którzy pomagają tworzyć regulamin dla własnych produktów. Jedni i drudzy znają się od lat i załatwiają sobie nawzajem głosowania. Do jakiegokolwiek zakątka świata by się nie pojechało, są tam produkty tych czterech graczy: amerykańskiej firmy NewellBrands (Graco), chińskiej Cybex, kanadyjskiej Dorel (Maxi Cosi) i brytyjskiej Britax. Nie spodobało im się, że pojawiliśmy się my. Najpierw wprowadzili suplement do regulaminu, który mówił, że takie urządzenia jak nasze nie mogą być oddzielenie homologowane. Ale my zdążyliśmy uzyskać homologację w 2017 r. Pod koniec roku zaczęliśmy sprzedaż w Polsce i w Wielkiej Brytanii. Dwa lata później byliśmy już na 39 rynkach świata. Wtedy dopiero służby techniczne, laboratoria i producenci zaczęli nas zauważać. Co ciekawe, w grupie roboczej ma też swojego przedstawiciela Komisja Europejska. Był nim Holender Peter B. z DG GROW. On gra główne skrzypce, jeżeli chodzi o nierynkowe eliminowanie nas. Britax z innymi członkami grupy roboczej, z laboratoriami i przedstawicielami służb homologacyjnych zaczynają dyskutować na nasz temat: że nie powinniśmy dostać homologacji, że jesteśmy skrajnie niebezpieczni. Ale nikt nas nie przetestował i nie sprawdził poprawności homologacji.

Czy to ich w ogóle interesowało?

Właśnie. Holenderska służba homologacyjna napisała maila do swojego kolegi z KE (ten Holender, zanim znalazł się w KE, był pracownikiem tejże służby technicznej!) z informacją, że to urządzenie nie powinno otrzymać homologacji. Po 53 minutach (tyle zajęła mu weryfikacja naszego produktu, którego nigdy nie trzymał nawet w dłoni, a regulamin liczy ponad 120 stron) napisał on do polskiego przedstawicielstwa w Brukseli nazywając nasze urządzenie ekstremalnie niebezpiecznym z niepoprawnie wydaną homologacją i żądając wycofania homologacji. TDT odpowiedział, że homologacja została wydana poprawnie i nie ma mowy o błędach. To nie zadowoliło Petera B., który w swoich mailach użył sformułowania, iż „wie, że producenci nie będą tym faktem zachwyceni”. Taka ocena nigdy nie powinna paść z ust urzędnika.
W 2019 r. firma Britax napisała maila do pana B., a ten odpowiedział, że „powinniśmy przygotować poprawkę, która skutecznie usunęłaby takie ustrojstwa i zawierała stosowne przepisy przejściowe, które pozwoliłyby krajom na natychmiastowe zakazanie sprzedaży”. Dalej nie sprawdził, nie przetestował, nie zweryfikował nawet poprawności homologacji. 17 dni potem KE stworzyła projekt suplementu, w którym pan B. pisze, że takie urządzenia powinny być zakazane i nie powinny być homologowane bez względu na wyniki testów zderzeniowych. On prowadził całą akcję eliminacji nas z rynku. Można powiedzieć, że Britax zamówił w Komisji suplement, który miał zakazać sprzedaży naszego produktu. Na spotkaniu grupy roboczej odparliśmy wszystkie zarzuty i pokazaliśmy testy oraz badania naukowców, w których nasz produkt wypadł lepiej od fotelików. Potem wszyscy poza Polską zagłosowali za przyjęciem tej poprawki. Nie było nawet merytorycznej dyskusji. To był grudzień 2019 r. i oznaczało, że do czerwca 2020 r. zostaniemy wyeliminowani z rynku.

To cały świat został skorumpowany przeciwko wam?

Nie przeciwko nam, tylko przeciwko innowacjom, a my jesteśmy pretekstem, powodem! Ci panowie, spotykając się od kilkunastu lat, wypracowali sobie system. Inne kraje unijne, jak Włochy, Francja czy państwa skandynawskie, mają swoich mniejszych producentów. Chiński Cybex ma główną siedzibę w Niemczech. W Holandii jest siedziba NewellBrands i Dorela. Japonia ma dwóch swoich producentów. A głosowanie to handlowanie. Np. Koreańczycy, gdzie nie produkuje się fotelików, za chwilę będę homologować swoje kaski, komponenty do samochodów, więc nie pójdą na wojnę z nimi. Zrobiliśmy szum. Doprowadziliśmy do spotkania z Holendrem i jego szefową – Polką z DG GROW, której zadaniem jest koncentracja na wzmocnieniu wiodącej pozycji przemysłu europejskiego, w szczególności powinna wdrażać polityki z korzyścią dla małych i średnich przedsiębiorstw.

Czyli zrobili dokładnie na odwrót

Dokładnie tak. Jak wystąpiliśmy o spotkanie, to zestresowany pan B. napisał maila do producentów i współpracujących laboratoriów prosząc o dowody wskazujące na „nurkowanie” lub niezgodność z rozporządzeniem ONZ. Tym samym wprost się przyznał, że nic na nas nie ma. W tym czasie mówili, że przeprowadzą testy. Cieszyliśmy się, bo mieliśmy pewność co do powtarzalności dobrych wyników. Niestety w międzyczasie traciliśmy rynki. Mimo że suplement finalnie nie wszedł w życie, niemieckie służby techniczne już wyeliminowały nas z rynku. Komisja jednak nie poddała się i w lipcu 2020 r. zawnioskowała o przyjęcie w regulaminie 44 poprawki 11 obejmującej przepisy przejściowe umożliwiające każdemu krajowi będącemu stroną wycofanie się ze stosowania regulaminu 44, począwszy od 1 września 2023 r. Takie działanie oznaczało utratę uznania homologacji, a zatem było ekwiwalentem zakazu sprzedaży Smart Kid Belt w kraju, który wycofał się ze stosowania regulaminu. Rok 2020 zakończyliśmy z obecnością na 10 rynkach. Mieliśmy też dowód na to, że KE agitowała przeciwko nam na rynku… amerykańskim. Wszystkie maile z KE w tej sprawie wychodziły od pana B. On je wysyłał z kopią do… naszych konkurentów. Cybex odpowiedział, że nie robił żadnych testów, choć mógłby to zorganizować, ale ryzykowałby uwiarygodnienie produktu jako urządzenia przytrzymującego dla dzieci. Tak bardzo wbili pazury w ten rynek, że nie chcą dopuścić nikogo. Gdyby taka sama sytuacja była w telefonach komórkowych, to do dzisiaj używalibyśmy Nokii z małym ekranem. W kolejnym mailu do laboratoriów i producentów pan B. przyznał się bezpośrednio, że nie ma żadnej argumentacji przeciwko Smart Kid Belt. Zaczęło się poszukiwanie dodatkowych sztuczek, jak udowodnić, że urządzenie jest niebezpieczne. Skoro zorientowali się, że nie będzie można skorzystać z suplementu, bo za późno został wprowadzony i nas nie będzie mógł objąć – trzeba było zrobić coś innego. Regulamin został tak zmieniony, że nigdy żadne urządzenie niebędące fotelikiem ani podstawką nie otrzyma homologacji. Do przepisów przejściowych dodali paragraf, że można wycofać się ze starego regulaminu, a my przecież nie jesteśmy w stanie dostać nowej homologacji według nowego regulaminu, mimo że testy przechodzimy śpiewająco.
W czerwcu 2020 r. KE rozpoczęła testy według procedury nadzoru rynku. Testy wyszły bardzo dobrze. Do tego KE postanowiła dodać test real life z manekinem Q, które nie są regulaminowe i można nim manipulować. W trakcie tej procedury Komisja (Peter B.) cały czas aktywnie szukała sposobu, żeby nas załatwić. Nie pokazała żadnych wyników, ale mówiła, że test wypadł źle. Wtedy straciliśmy cały rynek skandynawski. Mając przepisy, które nas eliminują, nie chcieli nam dać nawet tych trzech lat. Holender napisał do zaprzyjaźnionych laboratoriów, żeby dały mu jakieś informacje: „czy macie coś na nich, bo jestem zainteresowany zablokowaniem tego produktu”. Już nawet służba techniczna brytyjska zachowała się bardziej przyzwoicie niż pan z KE, bo wstrzymała się z odpowiedzią do momentu, jak będzie miała wnioski. Zastanawialiśmy się, czy ten pan nie był jednak gdzieś złapówkowany. No bo to wyglądało tak, jakby wziął pieniądze i nie załatwił sprawy, więc cały czas szukał sposobu, żeby nas wyeliminować. Inaczej jego postępowanie jest niewytłumaczalne. Powinien być od samego początku niezależny, powściągliwy itd. Ostatecznie w teście real life do ławki testowej domontowali w niechlujny sposób kanapę z nissana micry. Wskazali 13 punktów, że produkt nie spełnia regulaminu. 12 z nich to były kompletne absurdy typu błędy w oznakowaniu na opakowaniu (wskazaliśmy całą masę holenderskich produktów z takimi błędami i nikt się ich nie czepia), czy to, że nie napisaliśmy, jak… prać Smart Kid Belt, a urządzenia się nie pierze. I wskazali na jeden punkt, który zdarzył się podczas testów regulaminowych w manekinie P10. To manekiny przestarzałe z lat 70., które mają pewną wadę. Oni znali tę wadę i użyli jej specjalnie. Nie zrobili testu weryfikacyjnego na manekinie Q10. Zamówiliśmy testy w USA i pas nawet nie drgnął. W listopadzie 2020 r. dostaliśmy raport. Groziło nam wycofanie homologacji. Nic się nie działo do maja 2022 r. Oczywiście nikt nie chciał z nami współpracować. Spotkaliśmy się z nowym szefem unitu, bo i pan B., i pani Sz. zostali odsunięci od DG GROW (to przyznanie się KE do bałaganu, który narobili). Nowy szef powiedział, że… nie ma żadnej procedury nadzoru rynku przeciwko nam. Oficjalna dokumentacja pokazuje, że nigdy nie chodziło o wyjaśnianie. Nigdy nie mieli argumentów na to, że nasz produkt jest niebezpieczny. Wszystkie działania były tak prowadzone, żeby blokować naszą sprzedaż, nasz rozwój, odstraszać inwestorów. I żeby nas wyeliminować.

No ale nie ma już pana B. Dlaczego nowi urzędnicy KE dalej to blokują?

W agencji lobbystycznej powiedzieli nam, że jak KE wie, że nabroiła, to się broni do samego końca. Na rynkach UE za rok nas nie będzie, a w krajach ONZ, gdzie obowiązuje regulamin, od września tego roku. W przyszłym będzie można jeszcze kupić Smart Kid Belt, a potem już nie, ale będzie można go używać. Nasz biznes jest zakończony. Nie będzie już innowacji w tej dziedzinie. Rynek został zacementowany.

Czy jeszcze się bronicie?

Złożyliśmy wniosek do Parlamentu Europejskiego. Złożyliśmy skargę do UOKiK. Jeżeli rząd za nami stanie, to jest w stanie zrobić wszystko. Jest taka sztuczka, że możemy w Polsce uzyskać homologację tymczasową dla innowacji, a potem KE może ją uznać jako normalnie obowiązującą. I może występować do ONZ o stosowne zmiany w regulaminie, żeby nasza homologacja była ważna. To nasz jedyny ratunek. Do tej pory rząd zawsze za nami stawał, a tu mamy twarde dowody, że nastąpiła zmowa.

Rozmawiał Tomasz Cukiernik

https://fpg24.pl/komisja-europejska-zablokowala-polska-innowacyjna-firme/

 

Tomasz Cukiernik
Tomasz Cukiernik
Z wykształcenia prawnik i ekonomista, z wykonywanego zawodu – publicysta i wydawca, a z zamiłowania – podróżnik. Ukończył Wydział Prawa i Administracji Uniwersytetu Śląskiego oraz studia podyplomowe w Akademii Ekonomicznej w Katowicach. Jest autorem książek: Prawicowa koncepcja państwa – doktryna i praktyka (2004) – II wydanie pt. Wolnorynkowa koncepcja państwa (2020), Dziesięć lat w Unii. Bilans członkostwa (2005), Socjalizm według Unii (2017), Witajcie w cyrku (2019), Na antypodach wolności (2020), Michalkiewicz. Biografia (2021) oraz współautorem biografii Korwin. Ojciec polskich wolnościowców (2023) i 15 tomów podróżniczej serii Przez Świat. Aktualnie na stałe współpracuje m.in. z miesięcznikiem „Forum Polskiej Gospodarki” (i z serwisem FPG24.PL) oraz tygodnikiem „Do Rzeczy”.

INNE Z TEJ KATEGORII

Branża noclegowa liczy długi i wypatruje gości

Rusza sezon dla turystycznych obiektów noclegowych. Bez wątpienia przedsiębiorcy oferujący zakwaterowanie liczą, że w nadchodzących miesiącach utrzyma się tendencja z zeszłego roku, gdy liczba turystów, którym udzielono noclegów wzrosła o blisko 6 proc.
5 MIN CZYTANIA

„Drapieżne koty” z Polski sprawdziły się na polu walki. Ukraińcy zwiększają zamówienia

Polskie wozy bojowe Oncilla, wyprodukowane przez firmę Mista ze Stalowej Woli, doskonale sprawdziły się na polu walki. Na froncie walczy już setka transporterów. Ukraińska armia zamówiła kolejną partię „drapieżnych kotów”.
2 MIN CZYTANIA

Polski drób niedługo znajdzie się na azjatyckich stołach

– Produkujemy rocznie trzy miliony ton mięsa drobiowego. To najwięcej w UE – zaznacza Dariusz Goszczyński, prezes zarządu Krajowej Rady Drobiarstwa – Izba Gospodarcza (KRD-IG). Według niego, wysoka jakość rodzimego drobiu predestynuje go do sprzedaży nawet na tak wymagających rynkach jak Japonia czy Hongkong.
4 MIN CZYTANIA

INNE TEGO AUTORA

Unia Europejska jako niemieckie imperium w Europie

Dr Magdalena Ziętek-Wielomska stawia w swojej książce tezę, że unijne regulacje są po to, żeby niemieckie koncerny uzyskały przewagę konkurencyjną nad firmami z innych krajów członkowskich Unii Europejskiej.
6 MIN CZYTANIA

Rocznica członkostwa w Unii

1 maja mija 20 lat, odkąd Polska stała się członkiem Unii Europejskiej. Niestety w polskiej przestrzeni publicznej krąży wiele mitów i półprawd na ten temat. Dlatego właśnie napisałem i wydałem książkę „Dwadzieścia lat w Unii. Bilans członkostwa”.
4 MIN CZYTANIA

Urojony klimatyzm

Bardziej od ekologizmu preferuję słowo „klimatyzm”, bo lepiej oddaje sedno sprawy. No bo w końcu cały świat Zachodu, a w szczególności Unia Europejska, oficjalnie walczy o to, by klimat się nie zmieniał. Nie ma to nic wspólnego z ekologią czy tym bardziej ochroną środowiska. Chodzi o zwalczanie emisji dwutlenku węgla, gazu, dzięki któremu mamy zielono i dzięki któremu w ogóle możliwe jest życie na Ziemi w znanej nam formie.
6 MIN CZYTANIA