Według IGHP frekwencja w hotelach w tych okresach była słabsze niż w poprzednich latach, choć „kwiecień był kolejnym miesiącem poprawy wyników w stosunku do poprzedniego i najlepszym w bieżącym roku”. Przeprowadzone przez IGHP badanie wykazało, że w kwietniu tylko 18 proc. hoteli nie przekroczyło frekwencji 30 proc. (w marcu – 25 proc. obiektów), a satysfakcjonujący poziom obłożenia powyżej 50 proc. odnotowano w ponad połowie hoteli (w marcu – w 40 proc.). Frekwencję powyżej 70 proc. miało 12 proc. hoteli.
„Należy jednak podkreślić, że wskaźnik frekwencji jest nadal niesatysfakcjonujący. Również, podobnie jak w marcu, wyniki hoteli miejskich (biznesowych) były wyraźnie lepsze niż obiektów pozamiejskich (wypoczynkowych)” – napisano w oficjalnym komunikacie. „Z jednej strony, w kwietniu hotele przede wszystkim w większych miastach nadal kwaterowały uchodźców z Ukrainy, z drugiej zaś, zarówno okres Świąt Wielkanocnych (16-18 kwietnia), jak i początek tzw. długiego weekendu majowego (ostatnie dwa dni kwietnia), które tradycyjnie sprzyjają pobytom w lokalizacjach wypoczynkowych, nie przyniosły wysokich wskaźników obłożenia” – wyjaśniono.
Złą informacją dla klientów są rosnące ceny w hotelach. W stosunku do 2019 r. na wzrost cen wskazało 70 proc. obiektów, a w porównaniu do 2021 r. ceny podniosło aż 80 proc. hoteli, wśród których 34 proc. podniosło je o ponad 20 proc.
Hotelarze, obserwując ostatnie miesiące, obawiają się nadchodzącego sezonu wakacyjnego, a ich prognozy na lipiec są „bardzo słabe, co w tej chwili stawia pod znakiem zapytania sezon wakacyjny w Polsce i rodzi obawę, że podobnie jak weekend majowy, będzie słabszy niż rok temu. Aż 65 proc. hoteli posiada rezerwacje poniżej 30 proc. obłożenia”.