„To bardzo trudny moment dla nas tutaj” – mówi PAP Włoch o imieniu Matteo, który przeprowadził się niedawno z Szanghaju do Kantonu na południu Chin. Ma obecnie duże trudności z wynajęciem mieszkania, a nawet znalezienie pokoju hotelowego nie było łatwe.
„Ostatecznie jeden hotel w nowej części miasta zgodził się mnie przyjąć po przedstawieniu badań lekarskich. Zażądali prześwietlenia klatki piersiowej, testu na covid, certyfikatu kwarantanny” – mówi Matteo. Ocenia, że znalezienie dobrego mieszkania do wynajęcia jest teraz dla Włocha w Kantonie „prawie niemożliwe”.
Większość hoteli odmawia obecnie przyjmowania cudzoziemców, nawet jeśli na stałe mieszkają w Chinach i od tygodni czy miesięcy nie wyjeżdżali z tego kraju.
Cudzoziemcy nie są też wpuszczani do wielu lokali gastronomicznych. „Jest epidemia. Nie możemy teraz przyjmować obcokrajowców” – mówi PAP kelnerka w jednym z barów w dzielnicy Yuexiu w Kantonie na południu Chin. Wyjaśnia, że wytyczne pochodzą od lokalnych urzędników i policjantów.
„Codziennie sprawdzają nawet trzy razy. Powiedzieli, że jeśli się nie podporządkujemy, zamkną lokal” – tłumaczy kelner w innym barze. Zakaz potwierdzili w rozmowie z PAP pracownicy kilku punktów gastronomicznych w dzielnicy.
Kanton jest jednym z najważniejszych ośrodków handlu międzynarodowego w Chinach, często odwiedzanym przez przedsiębiorców z całego świata. To tutaj dwa razy do roku odbywają się Targi Kantońskie, największa i najstarsza impreza handlowa w ChRL.
Franco mieszka na stałe w Kantonie i mówi biegle po chińsku. Gdy 7 marca wrócił z urlopu w rodzinnych Włoszech, nakazano mu dwutygodniową kwarantannę w domu, przeciwko czemu protestowali inni mieszkańcy jego bloku. Do mieszkania dostał się w eskorcie administratora budynku i strażnika – wspomina w rozmowie z PAP.
Od jednej z pielęgniarek usłyszał opinię, że „u Włochów okres inkubacji (Covid-19) jest dłuższy”.
Coraz częściej zdarzają się też manifestacje strachu przed cudzoziemcami w życiu codziennym. Chińczycy odsuwają się od obcokrajowców w metrze i autobusach, oddalają się od nich na ulicy, a czasem komentują na głos, że cudzoziemcy stanowią zagrożenie. „Jeden mężczyzna, jak mnie mijał na ulicy, powiedział przechodzącej kobiecie: +pospiesz się, nie widzisz, że jest tu obcokrajowiec+” – wspomina Franco.
Kantoński prawnik, który w rozmowie z PAP zastrzegł sobie anonimowość, ocenił, że zakazywanie lokalom przyjmowania cudzoziemców jest ze strony urzędników „nielegalne i niewłaściwe”. „Myślę, że nie trzeba tego robić. Nie jest to zgodne z naszym prawem ani z wymogami sytuacji” – powiedział.
Chińskie władze twierdzą tymczasem, że cudzoziemcy nie są dyskryminowani. „Chiny sprzeciwiają się wszelkim formom dyskryminacji i uprzedzeń” – oświadczył niedawno rzecznik chińskiego MSZ Zhao Lijian, pytany przez państwową agencję Xinhua o „skargi niektórych obcokrajowców na dyskryminację i narastającą ksenofobię w Chinach”.
Według komentatorów lęk przed cudzoziemcami mogą jednak podsycać publikowane przez państwową prasę ostrzeżenia przed „przywleczonymi przypadkami” zakażenia koronawirusem. Media często pomijają przy tym informację, że zdecydowana większość takich przypadków dotyczy powracających do kraju Chińczyków.
Państwowa prasa promuje również narrację, że choć epidemia wybuchła w Chinach, to wirus może pochodzić z innego kraju. Sam Zhao powielał na Twitterze teorie spiskową, głoszącą, że koronawirus mógł zostać przywieziony do Wuhanu przez amerykańskich żołnierzy, co odbiło się szerokim echem w chińskich mediach.
Imiona rozmówców PAP zostały na ich prośbę zmienione.
PAP