fbpx
czwartek, 12 września, 2024
Strona głównaFelietonIle mięsa w kabanosie?

Ile mięsa w kabanosie?

Złościmy się na podwyżki cen, które coraz bardziej uderzają wszystkich po kieszeni. Ale na szczęście jak na razie zdecydowana większość cen w Polsce ustalana jest poprzez zdrowy rynkowy mechanizm popytu i podaży. Dzięki temu obecnie nie brakuje nam zdecydowanej większości towarów i usług. W państwowej gospodarce Polski Ludowej wyglądało to zupełnie inaczej. Na przykład podwyżki cen dekretowano zarządzeniem… naczelnego dyrektora Centrali Przemysłu Mięsnego, który ustalał receptury do wyrobu wędlin i kiełbas.

Według receptury z marca 1972 r. ze 100 kg mięsa należało wyprodukować 54 kg kabanosów. No ale trudności gospodarcze ustroju socjalistycznego, które powodowały deficyt mięsa, szybko ją zweryfikowały. Już półtora roku później zostało wydane zarządzenie, które przyjmowało w recepturze, że ze 100 kg mięsa ma zostać wyprodukowane 64 kg kabanosów. Co więcej, w starej recepturze wieprzowina klasy I (lepsza) stanowiła 40 proc., a wieprzowina klasy II (gorsza) – 60 proc., a w nowej recepturze proporcja już była 30 proc. do 70 proc., czyli zwiększono udział mięsa niższej jakości. Obie zmiany prowadziły po prostu do obniżenia jakości wyrobów mięsnych. Klient za tę samą cenę kupował wyrób znacznie gorszej jakości. Innymi słowy w praktyce oznaczało to ukrytą podwyżkę o 12,8 proc.

Podobnie było z innymi wyrobami mięsnymi. Według receptury z 1972 r. ze 100 kg mięsa należało wyprodukować 73 kg kiełbasy jałowcowej, 65 kg krakowskiej suchej, 60 kg myśliwskiej lub 84 kg litewskiej. Według zarządzenia z 1973 r. było to odpowiednio 78 kg, 69 kg, 66 kg i 90 kg. W przypadku wędlin popularnych, których normy były tak wyśrubowane, że nie zdecydowano się ich zweryfikować, nowe receptury obniżyły ilość mięsa na korzyść tłuszczu. Udział mięsa w mortadeli zmniejszono z 69 proc. do 62 proc., w kiełbasie zwyczajnej – z 80 proc. do 65 proc., a w serdelowej – z 65 proc. do 58 proc. W 1974 r. władze gierkowskiej Polski zdecydowały się jeszcze bardziej pogorszyć jakość wędlin. Na przykład w produkcji kiełbasy litewskiej i zwyczajnej dopuszczono do zastąpienia mięsa wołowego klasy I i II wieprzowiną klasy IV. To wszystko oczywiście bez obniżania cen tych wyrobów.

3 grudnia 1975 r. cały proceder opisał w memoriale w sprawie systematycznego obniżania jakości przetworów mięsnych na skutek zmian w recepturach produkcyjnych, skierowanym do Sejmowej Komisji Rolnictwa Przemysłu Spożywczego, Adam Wojciechowski, jeden z późniejszych liderów Ruchu Obrony Praw Człowieka i Obywatela. To był czas, gdy dopiero rodziła się opozycja antykomunistyczna. Tekst memoriału został opublikowany we wrześniowym numerze paryskiej „Kultury” Jerzego Giedroycia z 1976 r. Miało to swoje dalekosiężne konsekwencje.

Jest wielce prawdopodobne, że władze komunistyczne były przekonane, iż memoriał Adama Wojciechowskiego, któremu radio Wolna Europa nadało wielki rozgłos ze względu na oskarżenie ich o jawny wyzysk społeczeństwa, powzięły dwie decyzje. Po pierwsze, postanowiły w sposób przykładny ukarać autora memoriału. Otóż jak napisano w tym samym numerze „Kultury”, Adam Wojciechowski, który już wcześniej był represjonowany i inwigilowany przez Służbę Bezpieczeństwa, najpierw mocą decyzji prezesa Okręgowej Komisji Arbitrażowej w Katowicach został skreślony z listy aplikantów arbitrażowych, a następnie wypowiedziano mu umowę o pracę w Oddziale Zaopatrzenia Górniczego Przedsiębiorstwa Przemysłu Gastronomicznego w Katowicach. Wkrótce potem wezwano go do Komendy Miejskiej Milicji Obywatelskiej w Katowicach, gdzie major tej formacji oświadczył, że „władza ludowa nie może mu zapewnić bezpieczeństwa osobistego”. Równo tydzień później Wojciechowski został potrącony przez samochód na ulicach Warszawy i ze wstrząsem mózgu przewieziony do szpitala na oddział chirurgii urazowej.

Drugą decyzją gierkowskiego reżimu była rezygnacja z trików, które Adam Wojciechowski ujawnił w memoriale. Władze zdecydowały o osiągnięciu tego samego rezultatu poprzez jawne podanie podwyżek cen detalicznych wyrobów mięsnych. W czerwcu 1976 r. premier Piotr Jaroszewicz ogłosił w telewizji podwyżki cen o 70 proc. W rezultacie doszło do wybuchu rozruchów robotniczych m.in. w Radomiu, Ursusie i Płocku. Wkrótce komunistyczne władze zostały zmuszone do cofnięcia podwyżek, ale jednocześnie – i na tym polegało zwycięstwo Wojciechowskiego – przez Dyrekcję Centrali Przemysłu Mięsnego nie zostały pogorszone receptury na wyroby wędlin i kiełbas.

Teraz władze nie wprowadzają ręcznie podwyżek większości cen, ale niejednokrotnie ich działania mają taki właśnie efekt. Tak jak ukrytego pogarszania jakości kabanosów i kiełbas za Polski Ludowej nie było widać na pierwszy rzut oka, tak samo teraz przeciętnemu Kowalskiemu wzrost cen nie kojarzy się z interwencjonizmem państwowym czy podwyżkami podatków, które też są rodzajem ingerencji państwa w gospodarkę. Na przykład wzrostu cen energii elektrycznej nie kojarzy się ze wzrostem kosztu uprawnień do emisji dwutlenku węgla. Podobnie wprowadzenie regulacji unijnych dotyczących sprawozdawczości z wykorzystywania odpadów i opakowań nie wiąże się z podwyżkami cen niemal wszystkich towarów, które przecież w coś muszą zostać zapakowane. To kosztuje czas i pieniądze, które przedsiębiorca mógłby spożytkować na korzyść klienta, tym bardziej że skomplikowane przepisy powodują, iż trudno się w nich połapać.

Aroganckiej władzy wydaje się, że ona wszystko wie najlepiej. Przerażać może drobiazgowość regulacji, jakie wydawały z siebie urzędy w czasach rzekomej gierkowskiej prosperity. A to właśnie fakt, że urzędnik, a nie rynek decydował o jakości wędlin i wszelkich innych towarów i usług (dyrektor przedsiębiorstwa państwowego to też de facto urzędnik), było przyczyną upadku komunistycznej gospodarki. Niestety Unia Europejska podąża tym śladem, drobiazgowo regulując coraz więcej branż i sektorów gospodarki. Zaleca nawet, w jaki sposób należy… schodzić z drabiny. Z kolei kraje członkowskie posłusznie muszą to wszystko wdrażać na swoim terenie, wesoło dorzucając jeszcze swoje trzy grosze. Z badania Grant Thornton wynika, że od stycznia do września br. w Polsce przyjęto prawie 22 tys. stron maszynopisu aktów prawnych najwyższego rzędu, czyli ustaw, rozporządzeń i umów międzynarodowych. To o ponad 52 proc. więcej niż w analogicznym okresie ubiegłego roku. Nikt nie jest w stanie tego nawet na bieżąco czytać, nie mówiąc o zrozumieniu i stosowaniu. Trudno też posądzać posłów, że wiedzieli, za czym głosują. A czy obecnie dziennikarze wytykający błędy władzy mogą się czuć bezpiecznie, czy mogą podzielić los potrąconego przez auto Adama Wojciechowskiego, który na szczęście przeżył ten zamach?

Tomasz Cukiernik

Tomasz Cukiernik
Tomasz Cukiernik
Z wykształcenia prawnik i ekonomista, z wykonywanego zawodu – publicysta i wydawca, a z zamiłowania – podróżnik. Ukończył Wydział Prawa i Administracji Uniwersytetu Śląskiego oraz studia podyplomowe w Akademii Ekonomicznej w Katowicach. Jest autorem książek: Prawicowa koncepcja państwa – doktryna i praktyka (2004) – II wydanie pt. Wolnorynkowa koncepcja państwa (2020), Dziesięć lat w Unii. Bilans członkostwa (2005), Socjalizm według Unii (2017), Witajcie w cyrku (2019), Na antypodach wolności (2020), Michalkiewicz. Biografia (2021) oraz współautorem biografii Korwin. Ojciec polskich wolnościowców (2023) i 15 tomów podróżniczej serii Przez Świat. Aktualnie na stałe współpracuje m.in. z miesięcznikiem „Forum Polskiej Gospodarki” (i z serwisem FPG24.PL) oraz tygodnikiem „Do Rzeczy”.

INNE Z TEJ KATEGORII

Czego oczy nie widzą, tego sercu nie żal

Z pewnością zgodzimy się wszyscy, że najbardziej nieakceptowalną i wywołującą oburzenie formą działania każdej władzy, niezależnie od ustroju, jest działanie w tajemnicy przed własnym obywatelem. Nawet jeżeli nosi cechy legalności. A jednak decydentom i tak udaje się ukryć przed społeczeństwem zdecydowaną większość trudnych i nieakceptowanych działań, dzięki wypracowanemu przez wieki mechanizmowi.
5 MIN CZYTANIA

Legia jest dobra na wszystko!

No to mamy chyba „początek początku”. Dotychczas tylko się mówiło o wysłaniu wojsk NATO na Ukrainę, ale teraz Francja uderzyła – jak mówi poeta – „w czynów stal”, to znaczy wysłała do Doniecka 100 żołnierzy Legii Cudzoziemskiej. Muszę się pochwalić, że najwyraźniej prezydent Macron jakimści sposobem słucha moich życzliwych rad, bo nie dalej, jak kilka miesięcy temu, w nagraniu dla portalu „Niezależny Lublin”, dokładnie to mu doradzałem – żeby mianowicie, skoro nie może już wytrzymać, wysłał na Ukrainę kontyngent Legii Cudzoziemskiej.
5 MIN CZYTANIA

Rozzłościć się na śmierć

Nie spędziłem majówki przed komputerem i w Internecie. Ale po powrocie do codzienności tym bardziej widzę, że Internet stał się miejscem, gdzie po prostu nie można odpocząć.
6 MIN CZYTANIA

INNE TEGO AUTORA

Unia Europejska jako niemieckie imperium w Europie

Dr Magdalena Ziętek-Wielomska stawia w swojej książce tezę, że unijne regulacje są po to, żeby niemieckie koncerny uzyskały przewagę konkurencyjną nad firmami z innych krajów członkowskich Unii Europejskiej.
6 MIN CZYTANIA

Rocznica członkostwa w Unii

1 maja mija 20 lat, odkąd Polska stała się członkiem Unii Europejskiej. Niestety w polskiej przestrzeni publicznej krąży wiele mitów i półprawd na ten temat. Dlatego właśnie napisałem i wydałem książkę „Dwadzieścia lat w Unii. Bilans członkostwa”.
4 MIN CZYTANIA

Urojony klimatyzm

Bardziej od ekologizmu preferuję słowo „klimatyzm”, bo lepiej oddaje sedno sprawy. No bo w końcu cały świat Zachodu, a w szczególności Unia Europejska, oficjalnie walczy o to, by klimat się nie zmieniał. Nie ma to nic wspólnego z ekologią czy tym bardziej ochroną środowiska. Chodzi o zwalczanie emisji dwutlenku węgla, gazu, dzięki któremu mamy zielono i dzięki któremu w ogóle możliwe jest życie na Ziemi w znanej nam formie.
6 MIN CZYTANIA