fbpx
poniedziałek, 20 stycznia, 2025
Strona głównaFelietonIle rozumie posiadacz „psiecka”

Ile rozumie posiadacz „psiecka”

Jak niedawno poinformował nasz portal, koalicja najprawdopodobniej niedługo wprowadzi pod obrady Sejmu projekt, zakazujący hodowli zwierząt futerkowych w Polsce. Tym samym zostanie zaorana znakomicie radząca sobie branża, w dodatku w dziedzinie, w której Polska jest jednym z ostatnich państw w UE, gdzie taka hodowla jest możliwa.

Nie jest to żaden powód do wstydu, ale atut. Ten atut ma zostać zlikwidowany. Jest duże prawdopodobieństwo, że tym razem się to uda, bo znając poglądy pana prezydenta może on nie mieć oporów przed podpisaniem akurat tej ustawy. Zwłaszcza jeśli – w odróżnieniu od projektu, który kiedyś chciało przeforsować PiS – tym razem będzie ona zawierać względnie długie vacatio legis oraz przewidywać odszkodowania dla hodowców. To zdecydowany postęp, bo obu tych rzeczy w projekcie PiS sprzed nieco ponad czterech lat nie było. Vacatio legis było skandalicznie krótkie, a pierwsza wersja projektu w ogóle nie mówiła o odszkodowaniach.

CZYTAJ TUTAJ: Nadchodzi zakaz hodowli zwierząt na futra

Nie zmienia to jednak istoty rzeczy: z powodu prozwierzęcej ideologii zniszczona ma być branża, przynosząca Polsce i polskim przedsiębiorcom korzyści. To ciekawe, że mamy w tej sprawie – jak w kilku innych – grę wszystkich dużych sił do jednej bramki. Prozwierzęce fiksacje łączą Platformę Obywatelską, Nową Lewicę, Razem, PiS i Polskę 2050. Zagadką pozostaje stanowisko PSL jako całości (Marek Sawicki, który opowiedział się za zakazem, to jednak nie cała partia). Konfederacja, jak można założyć, jako jedyna zachowa w tej sprawie zdrowy rozsądek, ale nie wiadomo, czy w imię łagodzenia kursu nie postanowi sprawy po prostu przemilczeć.

Tymczasem nic się w kwestii hodowli zwierząt futerkowych nie zmieniło od czasu, gdy po raz pierwszy próbowano ją w Polsce zniszczyć. Może najwyżej tyle, że inny europejski potentat rynku futrzarskiego – Holandia – swoje hodowle nakazał zamknąć w 2021 r. Jako pretekst wykorzystano pandemię. Nie jest to zaskoczenie, gdy przypomnieć sobie, w jaki sposób holenderski rząd traktował rolników w ogóle. W ten sposób Polska ze swoim potencjałem pozostała sama na placu boju z dużą skalą hodowli, a dodatkowo wzmocniło nas, że również hodująca zwierzęta futerkowe na potęgę Ukraina pogrążyła się w konflikcie zbrojnym z Rosją, a więc utraciła część rynku.

Nie zmieniło się natomiast to, że zamknięcie hodowli zwierząt futerkowych oznaczać będzie musiało dodatkowe wydatki dla hodowców drobiu i najprawdopodobniej dodatkowy zarobek dla niemieckich firm utylizacyjnych. Przemysł futrzarski zużywa bowiem nienadające się do spożycia przez człowieka resztki pochodzenia zwierzęcego, wytwarzane przez drobiarstwo (oraz dodatkowo przemysł rybny) na produkcję karmy dla norek. W ten sposób hodowcy drobiu nie tylko za utylizację tych resztek nie płacą, ale jeszcze na nich zarabiają. Likwidacja przemysłu futrzarskiego oznacza, że będzie to dla ferm drobiu dodatkowy koszt, a zarobią firmy specjalizujące się w utylizacji. Tak się składa, że najwięksi potentaci w tej branży to – cóż za zaskoczenie – firmy niemieckie.

Nic się także nie zmieniło w sposobie myślenia i argumentowania zwolenników zakazu. Mierzyłem się z tym zalewem bambizmu już kilka lat temu, gdy PiS forsowało własny projekt. Tym razem będziemy mieli zapewne powtórkę kolportowanych przez „animalsów” bredni o tym, że hodowle nie mają żadnych standardów albo że norki obdziera się ze skóry żywcem. Z tymi absurdami szkoda nawet dyskutować.

Z filozoficznego punktu widzenia bardziej godne uwagi są inne argumenty, potencjalnie groźne w zakresie znacznie szerszym niż tylko hodowla zwierząt futerkowych. Jeden z nich, stale się pojawiający, to ten, że naturalne futra nie są „niezbędne”. Ten sam argument pojawia się w dyskusjach dotyczących praktycznie każdego ograniczenia dostępu do jakiegokolwiek produktu czy używki: „to nie jest niezbędne”.

Na poziomie czysto faktograficznym trzeba wskazać, że jeśli alternatywną dla futer naturalnych mają być futra sztuczne, to są one wytwarzane z ropy naftowej, a ich utylizacja niesie z sobą bardzo poważne szkody środowiskowe. Zdaje się, że nie jest to to, czego życzyliby sobie ekolodzy wszelkiej maści.

Ważniejsze jest jednak, aby zdecydowanie sprzeciwić się argumentowi o braku niezbędności. Prowadzi on bowiem do całkowicie arbitralnego uznawania różnych rzeczy za zbędne, a więc mogące być objęte ograniczeniami czy zakazem. Zapotrzebowanie w postaci popytu przestaje być brane pod uwagę. W gruncie rzeczy można przecież uznać, że właściwie nic poza produktami i udogodnieniami najbardziej podstawowymi nie jest „niezbędne”. Po co nam dobre jedzenie, samochody, większe mieszkania czy domy? Za prawdziwie niezbędne można uznać porcję chleba i wody, parę metrów kwadratowych na osobę i tyle. Dokąd takie myślenie prowadzi – nie muszę chyba tłumaczyć.

Nie mniej groźne jest uczłowieczanie zwierząt, czyli bambizm. Przecież argumenty przeciwko hodowli zwierząt na futra mogą być równie dobrze zastosowane do hodowli zwierząt w jakimkolwiek innym celu, przede wszystkim spożywczym. Skoro „męczą się” zwierzęta trzymane w klatkach i hodowane na futra, to „męczą się” wszystkie inne trzymane w niewoli zwierzęta. I nie jest to jakiś wymysł – zdaniem polityków takich jak Sylwia Spurek powinniśmy zrezygnować z hodowli zwierząt w ogóle na jakiekolwiek cel. Pani Spurek uważa, że należy to z czasem wymusić odpowiednimi przepisami.

O tym, skąd bierze się bambizm, pisałem już wielokrotnie. Nie ma tu żadnej tajemnicy. Większość ludzi mieszka dzisiaj w miastach. Ich kontakt ze zwierzętami ogranicza się do internetu, telewizji oraz zwierząt domowych. Patrzą więc na wszystkie zwierzęta przez ten pryzmat, karmieni jednocześnie ideologią, która zrównuje coraz bardziej ludzi i zwierzęta, nawet na poziomie języka. Standardem stało się mówienie, że zwierzęta „umierają”, a nie zdychają; że są „adoptowane”, a nie przygarniane; że poddaje się je „eutanazji”, a nie usypia. Przede wszystkim zaś twierdzi się, że mają swoje „prawa”, podczas gdy prawa posiadać może jedynie człowiek, ponieważ tylko człowiek jest w stanie mieć również obowiązki – jedno jest warunkiem drugiego – oraz odróżnia świadomie zło od dobra, co także jest warunkiem posiadania praw. Szczytem wszystkiego zaś jest określenie „psiecko”, wcale nie ironicznie stosowane przez niektórych jako opis psa traktowanego jak dziecko.

A politycy – cóż, jak to politycy. Na ogół wolą się ludziom przypodobać, jeśli można na tym łatwo zarobić punkty, przy okazji jawiąc się jako wrażliwi i czuli. To spektakl dla gawiedzi, a gawiedź się cieszy. A że stracimy miejsca pracy i pieniądze, zaś zwierzęta z hodowli zostaną siłą rzeczy wybite? Tego już umysł posiadacza „psiecka” nie obejmie.

Łukasz Warzecha

Każdy felietonista FPG24.PL prezentuje własne poglądy i opinie

Łukasz Warzecha
Łukasz Warzecha
Jeden z najpopularniejszych komentatorów sceny politycznej w Polsce. Konserwatysta i liberał gospodarczy. Publicysta „Do Rzeczy", „Forum Polskiej Gospodarki”, Onet.pl, „Rzeczpospolitej", Salon24 i kilku innych tytułów. Jak o sobie pisze na kanale YT: „Niewygodny dla każdej władzy”.

INNE Z TEJ KATEGORII

Czego oczy nie widzą, tego sercu nie żal

Z pewnością zgodzimy się wszyscy, że najbardziej nieakceptowalną i wywołującą oburzenie formą działania każdej władzy, niezależnie od ustroju, jest działanie w tajemnicy przed własnym obywatelem. Nawet jeżeli nosi cechy legalności. A jednak decydentom i tak udaje się ukryć przed społeczeństwem zdecydowaną większość trudnych i nieakceptowanych działań, dzięki wypracowanemu przez wieki mechanizmowi.
5 MIN CZYTANIA

Legia jest dobra na wszystko!

No to mamy chyba „początek początku”. Dotychczas tylko się mówiło o wysłaniu wojsk NATO na Ukrainę, ale teraz Francja uderzyła – jak mówi poeta – „w czynów stal”, to znaczy wysłała do Doniecka 100 żołnierzy Legii Cudzoziemskiej. Muszę się pochwalić, że najwyraźniej prezydent Macron jakimści sposobem słucha moich życzliwych rad, bo nie dalej, jak kilka miesięcy temu, w nagraniu dla portalu „Niezależny Lublin”, dokładnie to mu doradzałem – żeby mianowicie, skoro nie może już wytrzymać, wysłał na Ukrainę kontyngent Legii Cudzoziemskiej.
5 MIN CZYTANIA

Rozzłościć się na śmierć

Nie spędziłem majówki przed komputerem i w Internecie. Ale po powrocie do codzienności tym bardziej widzę, że Internet stał się miejscem, gdzie po prostu nie można odpocząć.
6 MIN CZYTANIA

INNE TEGO AUTORA

Genius loci

Poprzednio byłem w Budapeszcie w marcu 2020 r. Już nadciągały czarne pandemiczne chmury, ale wciąż jeszcze wydawało się, że to będzie kolejna burza w szklance wody. Jak się stało – wiadomo. Wcześniej w drugiej stolicy Cesarstwa Austro-Węgierskiego bywałem wielokrotnie. Wyrobiłem sobie zatem jakiś jej własny obraz, a nawet coś więcej: trudne do dokładnego opisania i sprecyzowania wrażenie, które mamy, gdy trochę lepiej zapoznamy się z jakimś obcym miejscem.
5 MIN CZYTANIA

Znów nas okradną

Jeżeli za jakiś czas wszyscy pracujący na umowach cywilnoprawnych dostaną do ręki wynagrodzenia niższe o ponad 25 proc., to będą mogli podziękować w takim samym stopniu poprzedniej i obecnej władzy.
5 MIN CZYTANIA

Policja dla Polaków

Jednym z największych problemów polskiej policji – choć niejedynym, bo ta formacja ma ich multum – jest ogromny poziom wakatów: ponad 9,7 proc. Okazuje się, że jednym ze sposobów na ich zapełnienie ma być – na razie pozostające w sferze analiz – zatrudnianie w policji obcokrajowców. Czyli osób nieposiadających polskiego obywatelstwa. W tym kontekście mowa jest przede wszystkim o Ukraińcach, Białorusinach i Gruzinach.
3 MIN CZYTANIA