fbpx
sobota, 23 września, 2023
Strona głównaFelietonImigracyjna hipokryzja

Imigracyjna hipokryzja

Francja kolejny raz zapłonęła. Pretekstem tym razem była śmierć młodego imigranta, zastrzelonego przez policjanta w czasie próby ucieczki przed kontrolą. Czy funkcjonariusz użył broni zasadnie, czy nie – to całkowicie odrębna sprawa. Ale to wydarzenie należy traktować jedynie jako pretekst. Gdyby nie ono, znalazłoby się rychło jakieś inne, które skłoniłoby francuskie mniejszości etniczne do rozpoczęcia czegoś na kształt wojny domowej.

Francuskie społeczeństwo to bowiem od lat wybuchowa mieszanina. Nawet rdzenni Francuzi mają skłonność do gwałtownych wystąpień, a wśród pozostałych mieszkańców tego kraju ta skłonność wydaje się dramatycznie wyższa.

Kto przede wszystkim bierze udział w demolowaniu kraju – bo tak to trzeba określić – tego statystycznie nie wiemy, bo chyba nikt tego nie badał i nie bada, ale to widzimy na filmach: w zdecydowanej większości wygląd wskazuje, że nie są to rdzenni Francuzi. Tu trzeba przypomnieć, że we Francji żyje ponad 10 proc. (blisko 7 milionów) imigrantów, czyli osób urodzonych poza tym krajem, oraz podobny odsetek muzułmanów. Te grupy się w części pokrywają, ale niecałkowicie, bo niektórzy imigranci nie są muzułmanami, a niektórzy muzułmanie urodzili się już we Francji.

Uproszczeniem byłoby też stwierdzenie, że burdy wywołuje cała muzułmańska mniejszość. Wielu jej członków wcale się pod takimi działaniami nie podpisuje. Albo z obawy, że to zwróci przeciwko wszystkim mahometanom działania policji, władz i niechęć reszty społeczeństwa, albo dlatego, że przybyli do Francji dawno temu, ustatkowali się, żyją spokojnie i nie chcą, żeby ich stabilizacja była niszczona. Ta paradoksalna sytuacja pojawia się zresztą nie tylko we Francji: zwolennikami antyimigranckich i prawicowych ugrupowań mogą się zacząć stawać mieszkający od dawna w danym kraju imigranci. Jak się niedawno dowiedziałem podczas pobytu w Sztokholmie – tamtejsza Konfederacja, czyli wspierający prawicowy rząd w ramach koalicji parlamentarnej Demokraci Szwecji, cieszą się poparciem części imigrantów, którzy się już ustatkowali i przeraża ich radykalny wzrost choćby przestępstw z użyciem broni palnej, popełnianych przez imigrantów.

O ile jednak Szwecja jest jeszcze w stanie próbować sytuację naprawić – szwedzki premier Ulf Kristersson zapowiada, że jego kraj wprowadzi najbardziej restrykcyjną politykę imigracyjną w całej Unii – to Francja na pewno po szwedzkie metody nie sięgnie. Tam sytuacja jest inna, imigracja jest w dużej mierze skutkiem dawnej polityki kolonialnej, ma inny wymiar i rozmiar. Aczkolwiek procentowo wygląda to gorzej dla Szwecji – tam poza tym krajem urodziło się ponad 14 proc. mieszkańców – problemem są jednak liczby bezwzględne.

Do walki z paktem imigracyjnym UE wykorzystał wydarzenia we Francji pan premier Morawiecki. Tyle że jego wypowiedzi podczas dopiero co zakończonego szczytu Rady Europejskiej w Brukseli nie mają znaczenia. Rada nie ma tu mocy decyzyjnej, brak punktu dotyczącego paktu w jej konkluzjach z piątku nic w gruncie rzeczy nie znaczy. Pakt idzie dalej swoją drogą legislacyjną i wkrótce będzie uzgadniany z Parlamentem Europejskim.

Traf chciał natomiast, że dokładnie w tym samym czasie, gdy Mateusz Morawiecki wygłaszał płomienne wystąpienia przeciwko paktowi, polskie Ministerstwo Spraw Zagranicznych w trybie pilnym procedowało rozporządzenie, mające delegować na zewnątrz kwestię wydawania wiz pracowniczych. O co tu chodzi? Konsulaty RP nie radziły sobie z obsłużeniem wniosków na miejscu, w związku z czym ta procedura ma zostać przeniesiona do centrali w Warszawie. Ale ktoś przecież wnioski będzie musiał zbierać i wstępnie obsługiwać w kraju, skąd mieliby pochodzić pracownicy – i to właśnie zadanie zostanie powierzone prywatnym firmom. (Dotychczas taka konstrukcja działała jedynie w przypadku Białorusi.) Urzędnik w MSZ nie będzie miał możliwości zweryfikowania, komu właściwie ma wizę wydać. Jeśli firma przedstawi prawidłowy wniosek, zostanie on z automatu zaakceptowany w Warszawie. A mówimy między innymi o takich krajach jak Bangladesz (zabójca Polki na Kos pochodził właśnie z tego kraju, który zmaga się od lat z plagą gwałtów), Gruzja (pochodzący z tego kraju kierowcy okazali się sprawcami dużej części przestępstw powiązanych z taksówkami na aplikację), Iran, Kazachstan, Turcja czy Nigeria.

Polska nie ma praktycznie żadnej polityki imigracyjnej, choć do Polski po 2015 r. wjechały gigantyczne, liczone w setkach tysięcy, liczby zagranicznych pracowników. Większość do ubiegłego roku pochodziła z Ukrainy, ale w 2022 było choćby ponad 13 tys. obywateli Bangladeszu. Teraz można założyć, że kontrola nad imigracją będzie jeszcze mniejsza. To proszenie się o problemy.

Niektórzy argumentują, że przecież przyjazd do pracy to nie to samo co imigracja socjalna. To skrajna naiwność. Imigracja zarobkowa może mieć sens, a nawet być pożyteczna, jeśli państwo prowadzi w tej dziedzinie świadomą i przemyślaną politykę, czyli przede wszystkim wyznacza, z jakiego kierunku ilu może przyjmować pracowników, biorąc pod uwagę kwestie cywilizacyjne, religijne, a nawet panującą w danym państwie przestępczość. Fakt, że ktoś przyjeżdża do Polski pracować, w żadnym wypadku nie oznacza, że nie będzie powodował w naszym kraju problemów. Szczególnie jeśli zagraniczni pracownicy zaczną formować coraz liczniejsze grupy etniczne.

Trudno zatem nie dostrzegać w działaniach władz daleko idącej hipokryzji.

Łukasz Warzecha

Każdy felietonista FPG24.PL prezentuje własne poglądy i opinie

Łukasz Warzecha
Łukasz Warzecha
Jeden z najpopularniejszych komentatorów sceny politycznej w Polsce. Konserwatysta i liberał gospodarczy. Publicysta „Do Rzeczy", „Forum Polskiej Gospodarki”, Onet.pl, „Rzeczpospolitej", Salon24 i kilku innych tytułów. Jak o sobie pisze na kanale YT: „Niewygodny dla każdej władzy”.

INNE Z TEJ KATEGORII

Co zamiast imigracji?

Czy imigracja jest Polsce niezbędna? W swoim najnowszym wideoblogu zająłem się sprawą afery wizowej i, szerzej, brakiem polskiej polityki migracyjnej, co uważam za gigantyczną lukę w naszej debacie publicznej. Wielu moich widzów stwierdziło w komentarzach, że żadna polityka migracyjna nie jest nam potrzebna, ponieważ Polska w ogóle nie potrzebuje imigracji (lub też: nie powinna potrzebować).
5 MIN CZYTANIA

Kuratela prowadząca do bankructwa

Rośnie rzesza płaczących nad stanem polskiej gospodarki, a już szczególnie nad losem małych i średnich przedsiębiorców. Niektórym publicystom, których darzę nieskrywanym szacunkiem za występowanie w obronie wolności i sprawiedliwości, zdarza się już nawet odprawiać egzekwia nad rodzimą przedsiębiorczością.
5 MIN CZYTANIA

Unik zrobił byk!

Dlaczego każdy dobry Europejczyk powinien zwalczać Unię Europejską? Dlatego, że coraz bardziej stanowi ona biurokratyczną czapę, nałożoną na pożyteczną inicjatywę jednolitego europejskiego obszaru celnego, który dał Europie potężny impuls rozwojowy, a który, pod ciężarem owej czapy, zaczyna właśnie wygasać.
6 MIN CZYTANIA

INNE TEGO AUTORA

Co zamiast imigracji?

Czy imigracja jest Polsce niezbędna? W swoim najnowszym wideoblogu zająłem się sprawą afery wizowej i, szerzej, brakiem polskiej polityki migracyjnej, co uważam za gigantyczną lukę w naszej debacie publicznej. Wielu moich widzów stwierdziło w komentarzach, że żadna polityka migracyjna nie jest nam potrzebna, ponieważ Polska w ogóle nie potrzebuje imigracji (lub też: nie powinna potrzebować).
5 MIN CZYTANIA

Zarzynania przedsiębiorców ciąg dalszy

Jeśli żyjemy w kraju, którego polityka społeczna jest oparta na szerokiej redystrybucji, trudno nam będzie uznać, co jest, a co nie jest łapówką wyborczą. Pojmując łapówkę szeroko, jako coś, co daje się w zamian za coś w sprzeczności albo z zapisanymi zasadami, albo z etyką, można powiedzieć, że demokratyczne państwo redystrybucyjne jest w gruncie rzeczy oparte na systemie łapówkarskim.
5 MIN CZYTANIA

Maria z Lubna i urzędasy

Być może 16-letnia Maria z Lubna w woj. zachodniopomorskim, która handlowała wiśniami z sadu swojego dziadka, póki nie przeszkodziła jej inspekcja sanitarna, ma już dość rozgłosu. Może jednak tak się zdarzy, że ten tekst jakoś do niej dotrze. Dlatego chcę go zacząć od kilku słów skierowanych wprost do tej samodzielnej dziewczyny, która po fatalnym doświadczeniu z przedstawicielami polskiego państwa potrzebuje, żeby dodać jej otuchy.
4 MIN CZYTANIA