Jeszcze w maju ceny w Turcji wzrosły o 73,5 proc., a w czerwcu było to już 78,6 proc. Oznacza to, że inflacja w tym kraju jest na najwyższym poziomie od 24 lat.
Mimo tego trendu szef resortu finansów Nureddin Nebati zapewnia, że do końca roku sytuacja ulegnie zmianie i dynamika wzrostu cen zacznie spadać.
Jednocześnie rząd podniósł, po raz drugi w ciągu ostatnich sześciu miesięcy, pensję minimalną – tym razem o 30 proc. Oznacza to, że zarobki wzrosną dla 40 proc. zatrudnionych osób.
Grupa niezależnych ekonomistów zrzeszonych w organizacji ENAG twierdzi, że dane publikowane przez władze w Ankarze są niezgodne z prawdą. Ich zdaniem faktyczny poziom inflacji wynosi już 175 proc. Informacje ENAG cieszą się dużo większym zaufaniem mieszkańców kraju (wierzy im 69 proc. Turków) niż podawane przez rząd (ufa im 24 proc. obywateli). Jest to o tyle istotne, że w przyszłym roku odbędą się w Turcji wybory. Pierwszy raz od 20 lat zagrożona jest pozycja rządzącego państwem ugrupowania prezydenta Tayyipa Erdogana.
Obecna administracja od 2018 r. realizuje politykę gospodarczą polegającą na obniżaniu stóp procentowych, co ma pobudzać krajową gospodarkę. Działania te (jeszcze przed wybuchem wojny na Ukrainie) w znacznej części przyczyniły się do obecnej sytuacji.
The Guardian