Jako pracowników sektora publicznego definiuję bardzo szeroki krąg ludzi, którzy są urzędnikami państwowymi czy samorządowymi, pracują w państwowych służbach, wymiarze sprawiedliwości, edukacji publicznej, ubezpieczeniach społecznych, państwowej i samorządowej kulturze oraz sporcie, po części w państwowej służbie zdrowia, ale także w państwowych i komunalnych spółkach. Rzadko który z nich pomyśli, że utrzymywany jest przez ciężko pracujących i płacących podatki przedsiębiorców. Pracowników sektora publicznego można podzielić na kilka grup. Niektórzy z nich równocześnie należą do kilku z niżej wymienionych kategorii.
Grupa pierwsza: osoby, dla których priorytetem nie są wysokie zarobki, ale święty spokój w pracy i bezproblemowy dostęp do osiągnięć socjalnych naszego socjalistycznego państwa. Chcą odbębnić osiem godzin za biurkiem i jakoś dociągnąć do emerytury. Zarobki niezbyt wysokie, ale skoro mąż zarabia więcej, to nie jest to jakiś większy problem. Osoba taka nie ma żadnych wygórowanych ambicji i wystarczy jej to, że ma pewny urlop bez specjalnego proszenia się u szefa, nie pracuje na zmiany, w nocy ani w weekendy, kilka razy w roku może iść na zwolnienie lekarskie bez konsekwencji zwolnienia, jak by to było w prywatnej firmie, dostanie dodatki na wczasy pod gruszą i kilkaset złotych w bonach na święta. Woli mniej zarabiać, ale mieć pewną posadę w przeciwieństwie do pracy w firmie prywatnej, gdzie można zostać stosunkowo łatwo zwolnionym.
Grupa druga: osoby, które szybko chcą dobrnąć do emerytury, a potem pracować dodatkowo i mieć dwie wypłaty – pracownicy służb. Jak informuje Zakład Emerytalno-Rentowy Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji, emerytura policyjna przysługuje funkcjonariuszowi, który w dniu zwolnienia z Policji posiada co najmniej 15-letni okres służby w: Policji, Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego, Agencji Wywiadu, Służbie Kontrwywiadu Wojskowego, Służbie Wywiadu Wojskowego, Centralnym Biurze Antykorupcyjnym, Straży Granicznej, Straży Marszałkowskiej, Służbie Ochrony Państwa, Państwowej Straży Pożarnej, Służbie Celnej, Służbie Celno-Skarbowej i Służbie Więziennej. Jak widzimy, katalog jest dość rozbudowany.
Grupa trzecia: lenie, dla których w pracy najważniejsza jest poranna kawka. O godz. 14:45 lub 15:45 wyłączają już swoje komputery i przestają odbierać telefony. O godz. 14:55 lub 15:55 stoją już z teczką przy drzwiach i wypatrują przez szparę, który pokój ruszy pierwszy do domu. O piątku mówią: „piąteczek, piątunio”. Ludzie ci najlepiej chcieliby pracować do godz. 13:00 w 4-dniowym tygodniu pracy. Niektóre urzędy są idealnym miejscem przetrwania dla takich ludzi. Takie akcje miały miejsce codziennie np. w Spółce Restrukturyzacji Kopalń, która wbrew nazwie żyje na koszt podatników i działa jak typowy zbiurokratyzowany urząd. Pracy tyle, że to, co tam się robi w dwa tygodnie, pracownikowi sektora prywatnego zajęłoby co najwyżej dwie godziny. To urzędnicy, którzy bardziej udają, że pracują. Nuda im niestraszna.
Grupa czwarta: nieuki, którzy dzięki politycznej protekcji chcą się dorobić na wysokich stanowiskach. Z braku wykształcenia, wiedzy i umiejętności w sektorze prywatnym nigdy by nie doszli do takich stanowisk i nie zarabialiby tyle. Chętnych do takiej pracy jest bardzo dużo; więcej niż stanowisk do obsadzenia, bo niskim kosztem i bez odpowiedzialności można się dorobić. Dlatego potrzebna była reforma Jerzego Buzka, która tworząc trzy szczeble samorządu terytorialnego, zwielokrotniła liczbę biurokratycznych posad, dlatego PO i PiS robią wszystko, by tych stanowisk było jak najwięcej – tworzone były i są nowe urzędy, fundusze, instytuty i agencje oraz wstrzymano prywatyzację, a nawet pod przykrywką repolonizacji rozpoczęto działania nacjonalizacyjne. Dlatego mamy do czynienia z ciągłą polityczną walką o konfitury pomiędzy władzą a opozycją, ale też wewnątrz aktualnej koalicji rządzącej, a nawet wewnątrz partii przewodniej.
Grupa piąta: cwaniacy, którzy chcą się nielegalnie wzbogacić na łapówkach przy przetargach, państwowych kontrolach, uznaniowych decyzjach urzędniczych, dotacjach unijnych i nieunijnych czy ustawianiu wyroków sądowych albo wprowadzając w życie decyzje na korzyść jakieś grupy lobbingowej czy mafii. Niedawno CBA doniosło, że „Delegatura Centralnego Biura Antykorupcyjnego w Warszawie pod nadzorem Prokuratury Okręgowej w Warszawie prowadzi śledztwo w sprawie przyjęcia korzyści majątkowej przez pracownika Okręgowej Inspekcji Pracy w Warszawie w związku z pełnioną funkcją publiczną (…) zatrzymany urzędnik brał udział w procederze korupcyjnym – w zamian za wręczone korzyści majątkowe lub osobiste przedsiębiorca mógł liczyć na przychylność urzędniczą w związku z prowadzonym postępowaniem w jego podmiocie”. Z kolei „w maju tego roku funkcjonariusze poznańskiej Delegatury CBA zatrzymali byłego Kierownika Działu Inwestycji i Remontów Oddziału Zakładu Gazowniczego w Gorzowie Wlkp. Polskiej Spółki Gazownictwa Sp. z o.o. [należy do Grupy Kapitałowej PGNiG]. Mężczyzna przyjął od ustalonych przedsiębiorców co najmniej 160 tys. zł przy okazji przeprowadzanych postępowań przetargowych przez spółkę w zamian za niedopuszczalne czynności preferencyjne polegające między innymi na: celowym wydłużaniu terminów składania ofert, przygotowywaniu kosztorysów na rzecz oferentów, zapewnieniu możliwości wykonania robót dodatkowych oraz innych czynności zapewniających uznanie wybranych ofert za najkorzystniejsze”.
Grupa szósta: hieny cmentarne, których celem jest gnębienie innych. To urzędnicy pracujący w różnych służbach, wydający zezwolenia i mający kompetencje do kontroli i karania innych, jak drogówka, straż miejska, administracja skarbowa, sanepid, inspekcja pracy, nadzór budowlany, inspekcja transportu drogowego, inspekcja ochrony środowiska, organy ochrony zabytków i wiele innych. Mają władzę nad innymi i z satysfakcją korzystają z tego przywileju. Niszczenie przyzwoitych obywateli wysokimi mandatami oraz karami finansowymi i doprowadzanie do bankructwa uczciwych przedsiębiorców, jak to było w przypadku choćby Romana Kluski, sprawia im radość i satysfakcję. Ostatnio przykładem ich działania była skandaliczna akcja uzbrojonych funkcjonariuszy służby celno-skarbowej w restauracji „Miasto” w Bielsku-Białej w Andrzejki. Właściciela lokalu narazili na straty, a klientów wprawili w przerażenie.
Grupa siódma: nieudacznicy życiowi, którzy nie nadają się do żadnej pracy i ostatecznie – często po znajomości – wylądowali w jakimś urzędzie gminnym czy w szkolnictwie. Szacuję, że do tej grupy przynależy ok. 90 proc. nauczycieli. Często tacy nauczyciele próbują wyrwać się ze szkoły, robiąc „karierę” w samorządzie gminnym zarówno jako radni, jak i jako urzędnicy ratusza. Rady miejskie pełne są nauczycieli i byłych nauczycieli.
Grupa ósma: być może jakaś znikoma liczba pracowników sektora publicznego szczerze lubi swoją pracę. Na pewno jest tak w przypadku zawodu nauczyciela. To są pasjonaci, którymi jest być może ok. 10 proc. pedagogów. Być może 5 proc. polityków czy samorządowców to ludzie uczciwi, pracowici z i dobrymi intencjami. Trudno mi natomiast wyobrazić sobie urzędnika, który z pasji pracuje w urzędzie pracy, sanepidzie czy w administracji skarbowej. Może mam zbyt ograniczoną wyobraźnię i w ten sposób krzywdzę tych ludzi?
Prawda jest taka, że zdecydowana większość ludzi nie lubi swojej pracy (także w sektorze prywatnym). Niestety z różnych powodów nie może lub nie chce jej zmienić: brakuje wykształcenia czy wiedzy, obawia się zmiany pracy, bo być może ta nowa będzie jeszcze gorsza czy uważa, że aktualna praca nie jest zbyt ciężka i wymagająca, więc jakoś dociągnie do emerytury. W ten sposób większość ludzi męczy się na swoim urzędniczym czy innym stanowisku pracy. Niejednokrotnie dobrze, że wykonują ją źle i wcale się nie przykładają, bo mogliby być większą zmorą dla przedsiębiorców i współobywateli.
Tomasz Cukiernik