Co ciekawe – Niemcy, a ściślej Prusy z Otto Bismarckiem na czele, domagały się od Francji reparacji za wojnę, którą Bismarck… sam sprowokował. Ot, taki majstersztyk wyrafinowanej polityki Prusaków (ale o tym innym razem). Dzisiaj skupimy się na reparacjach.
Po wygranej wojnie z Francją Napoleona III Otto Bismarck wezwał na rozmowy do Wersalu (21 lutego 1871 r.) szefa francuskiego rządu Adolphe’a Thiersa. Francja na skutek przegranej wojny musiała się pogodzić z utratą na rzecz Prus Alzacji i Lotaryngii, jednak Bismarck nie zamierzał na tym poprzestać: Żelazny Kanclerz postanowił wydusić z Francuzów jeszcze złoto, górę złota – dokładnie 6 mld franków (w złocie). Francuski premier na wieść o tym doznał szoku i zaczął emocjonalnie protestować. Bismarck spokojnie przedstawił mu wtedy swoje argumenty, którymi było 600 tys. pruskich żołnierzy stacjonujących we Francji. Wtedy Thiers postanowił nie oponować, tylko negocjować z chytrym Prusakiem. Rozmowy nie były łatwe i trwały niemal tydzień (5 dni). Ostatecznie Francja nie miała wyjścia – musiała zapłacić. Adolphe Thiers robił jednak wszystko, by zapłaciła jak najmniej. Bismarck był twardym negocjatorem, niemniej piątego dnia rozmów zgodził się na obniżenie reparacji o miliard. Pozostał jednak nieugięty wobec dalszych nacisków szefa francuskiego rządu, który w końcu 26 lutego 1871 r. złożył podpis na preliminarium traktatu pomiędzy III Republiką a II Rzeszą. W traktacie Thiers musiał też zgodzić się na warunek Bismarcka, iż niemieckie wojska będą stacjonowały nad Sekwaną, dopóki Francja nie spłaci całego swego długu. Ponadto Bismarck zaznaczył, że pierwszy miliard Francuzi mają zapłacić już do grudnia 1871 r.
Żałoba narodowa
Thiers musiał odczytać warunki traktatu przed francuskim Zgromadzeniem Narodowym. Zapadła grobowa cisza. Deputowani byli wstrząśnięci, a niebawem nastrój ten udzielił się i paryskiej ulicy, i całej Francji. Francuscy deputowani (ale też np. wiele kobiet) zaczęli nosić czarne stroje – jak podczas żałoby. Co rusz podnosiły się głosy, że „Francja jest bardziej poniżona aniżeli po przegranej pod Waterloo”. Francuzi doskonale zdawali sobie sprawę z tego, że największe ciężary związane ze spłatą reparacji spadną na zwykłych zjadaczy chleba, co wywołało w Paryżu wrzenie i wybuch Komuny Paryskiej, krwawo stłumionej przez rządowe wojska wsparte przez… Bismarcka. Wygrana komunardów mogła się przyczynić do powszechnego zrywu Francuzów przeciwko Prusakom i do kolejnej wojny, która – jak to wojna – jest nieprzewidywalna. 5 mld franków w złocie mogło pozostać jedynie pustym zapisem w traktacie. Bismarck, nie chcąc dopuścić do takiego obrotu sprawy, nakazał zwolnić z niewoli francuskich żołnierzy zawodowych, dzięki którym rewolucja została w końcu stłumiona w maju 1871 r.
Plan Kaczkowskiego
Bismarck potrzebował legalnego francuskiego rządu po to, żeby dostać swoje miliardy, nie mówiąc już o Alzacji i Lotaryngii. Jeszcze w maju 1871 r. ponownie zaprosił francuski rząd do rozmów o reparacjach. Rozmowy toczyły się we Frankfurcie nad Menem, gdzie ostatecznie 10 maja podpisany został traktat pokojowy, który potwierdzał utratę przez Francję Alzacji i Lotaryngii oraz kwotę astronomicznych reparacji. Diabeł jednak tkwił w szczegółach – i te szczegóły były ukryte w dodatkowych opłatach, którymi Bismarck obciążył Francuzów. Kanclerz przedstawił we Frankfurcie ministrowi spraw zagranicznych Francji (Julesowi Favre’emu) nowe warunki: wojska niemieckie miały okupować 1/3 terytorium Francji do momentu spłaty reparacji. Oczywiście całość ogromnych kosztów utrzymania wojsk niemieckich miała ponieść Francja, a dodatkowo corocznie do sumy 5 mld franków Niemcy zamierzali doliczać jeszcze 5 proc. odsetek. Zapowiedzieli także, iż kolejne departamenty okupowane przez wojska pruskie będą przekazywane Francuzom wraz z wpłatami rat kontrybucji.
Rząd Thiersa miał twardy orzech do zgryzienia, gdy wtem z nieoczekiwaną pomocą przyszedł polski finansista (i literat) Zygmunt Kaczkowski. Polak był dość tajemniczą postacią. Urodzony w rodzinie ziemiańskiej i doskonale wykształcony na kilku uniwersytetach (we Lwowie, Wiedniu i w Lipsku) miał za sobą udział w powstaniu krakowskim (1846 r.), a następnie w Wiośnie Ludów. Skazany na śmierć za udział w powstaniu ostatecznie uratował głowę odsiadując jedynie kilka lat więzienia. Pojawiały się wtedy głosy, że ceną za zachowanie życia było przejście na współpracę z austriackim zaborcą. Zygmunt Kaczkowski był bardzo dobrym (zapomnianym dzisiaj) pisarzem, ale doskonale radził sobie też w świecie finansów. Jedno jest pewne: był człowiekiem wielu talentów i stał się twórcą planu, który ułatwił Francuzom szybkie spłacenie reparacji i uwolnienie się od wojsk niemieckich.
Thiers uznał plan Kaczkowskiego za genialny i wkrótce zaprosił do Wersalu na rozmowy najpotężniejszego bankiera Francji, barona Alfonsa de Rothschilda. Thiers poprosił Rothschilda (zgodnie z planem Kaczkowskiego) o udostępnienie gęstej sieci jego placówek bankowych dla organizacji wielkiej pożyczki wewnętrznej. Francuski rząd liczył, że znani z patriotyzmu Francuzi zgodzą się wykupić na poczet reparacji papiery dłużne na kwotę 2 mld franków. Jednak to, co się później wydarzyło przeszło wszelkie oczekiwania. „Wielką pożyczkę” rozpoczęto rankiem 28 czerwca 1871 r. i już po sześciu godzinach od otwarcia placówek bankowych obligacje rządowe sprzedano na kwotę 4,9 mld franków. III Republika była wdzięczna Polakowi – Zygmunt Kaczkowski został za swój plan spłaty odznaczony francuską Legią Honorową. Dzięki ofiarności społeczeństwa Francja ostatecznie spłaciła wszystkie reparacje już w 1873 r., a dzięki francuskim frankom w złocie Reichstag mógł niebawem (1874 r.) przyjąć ustawę, że wprowadzona do obiegu dwa lata wcześniej niemiecka marka zostanie oparta na parytecie złota.