Kolejne polskie miasta, a właściwie ich wybrane w demokratycznych wyborach władze samorządowe, walczą z kierowcami. Już nie chodzi tylko o pobieranie astronomicznych opłat za miejsca parkingowe. W centrach Warszawy, Krakowa czy Wrocławia zamiast budować nowe parkingi, w ramach światowego trendu antymobilnego i spychania wszystkich do kołchozowego transportu publicznego miejsca postojowe zwyczajnie się likwiduje. Ale w Katowicach przeszli samych siebie.

Likwidacja miejsc parkingowych
W tym celu jakiś czas temu na obrzeżach Katowic za ciężkie pieniądze podatników wybudowano centra przesiadkowe (Brynów, Ligota i Zawodzie). Problem w tym, że korzystanie z nich jest bez sensu i rzeczywiście kierowcy omijają je szerokim łukiem. Właściwie to niemal cały czas stoją one zupełnie puste. Kilku niedobitków, którzy tam parkują – prawdopodobnie nie w celu przesiadki do komunikacji publicznej, ale dlatego, że niedaleko mieszkają czy załatwiają tam swoje sprawy – nie robi wielkiej różnicy. Także innymi działaniami próbuje się utrudnić ludziom życie. W 2015 r. w Śródmieściu Katowic decyzją prezydenta Marcina Krupy została wprowadzona strefa Tempo 30, czyli strefa uspokojonego ruchu. W kolejnych latach była ona poszerzana o następne obszary i ulice.
To jeszcze nic. Mimo że w Katowicach zawsze był problem z parkowaniem, wybrana w przetargu przez Miejski Zarząd Ulic i Mostów firma nie tylko zwęża ulice z dwóch do jednego pasa ruchu, ale też montuje słupki, które w wielu miejscach mają uniemożliwiać parkowanie. Na utrudnianie kierowcom życia władze Katowic wydadzą 6,5 mln zł. Urzędnicy zapowiadali, że trzeba się liczyć z ubytkiem 1415 miejsc parkingowych z 11 520 w rozszerzonej Strefie Płatnego Parkowania. To ponad 12 proc. w sytuacji, kiedy już przed zmianą bardzo trudno znaleźć miejsce postojowe.
Ale jak czytamy na stronie katowice24.info, problem jest znacznie większy, jeśli weźmiemy pod uwagę, że „są ciągi parkingowe, gdzie zlikwidowanych zostało 30, 40, a nawet ponad 50 proc. miejsc postojowych”. Słychać oburzenie mieszkańców centrum stolicy Górnego Śląska, którzy nie mają gdzie blisko swojego domu zaparkować samochodu. Niektórzy przygotowali petycję, w której krytykują zmiany, a jeden z prawników chce w tej sprawie w imieniu mieszkańców złożyć nawet pozew przeciwko władzom samorządowym. Zwraca uwagę, że likwidowane są miejsca parkingowe, które wcześniej władze tworzyły, czyli kiedyś nie stanowiły one problemu.
Władze Katowic przeraziły się
Urzędnicy w Katowicach jakimś cudem zorientowali się, że likwidują zbyt wiele miejsc parkingowych w centrum miasta. Teraz próbują odwrócić ten absurdalny trend. Zdaniem Grzegorza Żądły z serwisu katowice24.info „wygląda na to, że władze Katowic przeraziły się trochę skali ubytku miejsc postojowych”. Zdecydowano o „uratowaniu” części miejsc parkingowych w ten sposób, „żeby tam, gdzie to będzie możliwe, wprowadzić parkowanie prostopadłe lub skośne, a nie równoległe”. Na przykład na fragmencie ulicy Kopernika ma częściowo wrócić parkowanie skośne. Z kolei na placu Miarki, gdzie zlikwidowano większość miejsc parkingowych, wykonawca usuwał naniesione wcześniej przez siebie linie, które likwidowały miejsca postojowe.
Niestety sama Strefa Płatnego Parkowania będzie rozszerzona, a opłaty za parkowanie – podwyższone. Ma to uderzyć głównie w osoby, które codziennie przyjeżdżają do Katowic do pracy z miast ościennych, takich jak Tychy, Sosnowiec, Dąbrowa Górnicza, Będzin, Czeladź, Siemianowice Śląskie, Piekary Śląskie, Świętochłowice, Bytom, Ruda Śląska czy Chorzów, ale także w studentów. Wiadomo, że codziennie takich aut parkuje w mieście około 123 tys.
– Głównym celem jest zachęcenie tysięcy osób przyjeżdżających codziennie do Katowic do pracy z innych miast, by korzystały z komunikacji publicznej i centrów przesiadkowych, jak to się dzieje od lat w wielu krajach Europy Zachodniej – mówi otwarcie o zmianach w rozmowie z „Dziennikiem Zachodnim” prezydent Marcin Krupa. Tylko czy to jest wystarczający powód, by likwidować istniejące miejsca parkingowe? Co prawda, właśnie w centrum Katowic jest oddawany do użytku pierwszy w Polsce publiczny parking automatyczny na 240 samochodów. Urządzenie w sposób zautomatyzowany przeniesie pojazd na odpowiedni poziom i umieści na zarezerwowanym miejscu. Ale to kropla w morzu potrzeb mieszkańców i przyjezdnych.
Strefy Wykluczenia Mniej Zamożnych
Jeszcze do września 2022 r. bezpłatny był największy parking w mieście wybudowany w Strefie Kultury, czyli w okolicach nowego Muzeum Śląskiego, Narodowej Orkiestry Symfonicznej Polskiego Radia w Katowicach i Międzynarodowego Centrum Kongresowego (obok Spodka). Niestety katowiccy radni przegłosowali uchwałę, zgodnie z którą za każdą rozpoczętą godzinę postoju na tym parkingu pobierana jest astronomiczna opłata w wysokości 10 zł! Co więcej, będą także ostrzejsze kontrole. Ponieważ pracownicy katowickiego Miejskiego Zarządu Ulic i Mostów nie nadążają ze sprawdzaniem, czy kierowcy opłacili w mieście postój, Zarząd testuje specjalny samochód służący do kontroli, czy kierowcy zaparkowanych aut wykupili bilet. Za ten system katowiccy podatnicy zapłacą 2,5 mln zł.
Taka polityka władz samorządowych uderza nie tylko w przyjezdnych, ale także w mieszkańców stolicy województwa śląskiego. A że w mieście nie dzieje się najlepiej, pokazują choćby zatrważające dane demograficzne. Podczas gdy na przełomie lat 80. i 90. w Katowicach mieszkało około 370 tys. osób, to w kolejnych latach nastąpił ostry spadek tej liczby. Według oficjalnych danych Urzędu Statystycznego w Katowicach nastąpiła drastyczna depopulacja. Na koniec 2022 r. w mieście mieszkało już tylko 280 tys. osób. Oznacza to niemal 25-proc. spadek w ciągu tych nieco ponad trzech dekad!
Dotychczasową politykę zwalczania kierowców przebiją Strefy Czystego Transportu, co idzie w zgodzie z unijnymi przykazaniami. Pionierem w negatywnym znaczeniu tego słowa w tym zakresie jest Kraków. Pierwsze wymogi strefy w stolicy Małopolski zaczną obowiązywać już 1 lipca 2024 r., a jej pełna wersja – dwa lata później. Do miasta będą mogły wjechać tylko samochody spalinowe spełniające odpowiednie normy. Jak zauważa przeciwnik tego pomysłu radny Wrocławia Robert Grzechnik, „jest to pomysł wykluczający posiadaczy starszych aut z możliwości bezpośredniego dojazdu lub przejazdu przez centrum (mimo, że płacą za utrzymanie dróg w podatkach tak samo jak inni użytkownicy)” i Strefy Czystego Transportu nazywa Strefami Wykluczenia Mniej Zamożnych. W 2024 r. zacznie też obowiązywać podobna strefa w Warszawie, a działania na swoich podwórkach w kwestii takich stref podjęli również radni Wrocławia i Kielc.
Z roku na rok w Katowicach i w innych miastach coraz trudniej jest się poruszać samochodem (szczególnie w godzinach szczytu) i coraz trudniej znaleźć miejsce parkingowe. Czy przy urnie w kolejnych wyborach samorządowych kierowcy będą pamiętali, kto zgotował im ten los? Czy jednak warszawiacy znowu zagłosują na Rafała Trzaskowskiego, krakowianie na Jacka Majchrowskiego, wrocławianie na Jacka Sutryka, a katowiczanie na Marcina Krupę?
Tomasz Cukiernik
Każdy felietonista FPG24.PL prezentuje własne poglądy i opinie