W ostatnim czasie dużo mówi się o imporcie surowców energetycznych. Jednak gra o bilans handlu międzynarodowego jest stara jak świat. Każdy kraj stara się mieć jak największa nadwyżkę eksportu nad importem. Niektóre ruchy w tym kierunku są subtelne, jak odpowiednie opodatkowanie towarów, inne potrafią doprowadzać do wojen lub braku interwencji w konflikty zbrojne.
Po co nam eksport?
Już w pierwszych latach nowożytności, a nawet wcześniej, bo od schyłku XV wieku, na salonach europejskich zaczął się szerzyć pogląd merkantylizmu. Można stwierdzić, że te idee są początkiem nowoczesnego myślenia o ekonomii. Nastawienie na kalkulacje i planowanie systemów gospodarczych w celu zdobycia bogactwa państwa towarzyszy aż do dziś. Źródłem tego wzrostu dobrobytu miało być, według merkantylistów, właśnie dodatni bilans handlowy. Wczesny merkantylizm kładł główny nacisk na zasoby kruszcowe. Złoto i srebro było synonimem bogactwa i to ich nadwyżka w budżecie państwa miała sama mówić o pozycji kraju na arenie międzynarodowej. W późniejszym czasie nawet zwolennicy tego poglądu odeszli od traktowania jedynie wartościowych metali jako głównego miernika dobrobytu. Na trwałe jednak zaszczepiło to interwencjonizm państwowy, który przełamał dopiero Adam Smith.
Dodatniego bilansu handlowego nie da się utrzymać cały czas. Gdy merkantyliści rywalizowali, łapczywie spoglądając na ilość złota w skarbcu innych państw i ograniczając relacje handlowe, liberałowie zauważyli, że wspólna zgoda na handel zawsze przynosi korzyści obu stronom.
Adam Smith uważał, że złoto to jedynie żółta skała, a prawdziwe bogactwo zapewnia praca i jej efektywność. Myśl tę rozwinął David Ricardo, tworząc laborystyczną teorię pracy. Nie da się jednak pominąć, że obaj myśliciele zauważali, że rozwój efektywności pracy może się rozwijać przy wolnym handlu i przepływie towarów.
Najlepiej wyraża to włoski ekonomista Vilfredo Pareto, od którego nazwiska pochodzi pojęcie „optimum w sensie pareto”. Rozpatruje on sytuację, w której kraje znajdują efektywny punkt produkcyjno-handlowy wraz ze specjalizacją najlepiej produkowanych dóbr oraz ich wymienialność z innymi regionami. Produkcja ta nie musi być tańsza, czy lepsza, a jedynie najbardziej efektywna z dostępnych oraz najłatwiej możliwa do spieniężenia.
Jak wygląda dziś polski eksport?
Jednak teoria pozostanie tylko wyidealizowaną teorią nie uwzględniającą wielu zmiennych, takich jak choćby koszty transakcyjne – w tym wypadku koszty transportu, utrzymania i negocjacji relacji handlowych. Mimo zmian paradygmatu handel nie jest w pełni wolny i nie zapowiada się, aby kiedykolwiek był. Eksport, obok konsumpcji, jest uznawany przez rządzących za kluczowy czynnik wzrostu gospodarczego państwa. Możemy się więc cieszyć, że w 2020 roku awansowaliśmy o dziesięć miejsc, na 22. pozycję w rankingu największych eksporterów na świecie.
Nasz kraj mimo mglistych marzeń o przemianach w państwo wysoko rozwinięte o eksporcie opierającym się na technologiach, wciąż ma długą drogę do przebycia. 40 proc. wysyłanych za granicę produktów stanowi sprzęt elektromaszynowy. Bardzo ważną gałęzią są także meble, surowce w postaci srebra i miedzi, a także produkty spożywcze. W imporcie przeważają ponownie elektro maszyny, a dalej towary przemysłowe, chemia oraz ten nieszczęsny gaz wraz z ropą naftową. Co ważne, jeśli chodzi o surowce energetyczne, sprowadzamy coraz więcej węgla nawet z najdalszych zakątków kraju, takich jak Mozambik. Jak wiadomo, te ostatnie minerały służące do wytwarzania energii są zalążkiem szantaży międzynarodowych oraz konieczności dogadywania się między państwami, gdyż rynek ten jest w dużej mierze znacjonalizowany.
Kluczowa rola partnerów
Bardziej niż kiedykolwiek widzimy konieczność zawierania trwałych, instytucjonalnie funkcjonujących porozumień na poziomie ponadnarodowym. Jak możemy obserwować od kilku tygodni, mało które jednak mają wiążący efekt. Konsekwencje wojen i zmian terytorialnych są nieubłagane dla handlu międzynarodowego. Przykładowo, gdy rozpadło się ZSRR, Białorusini w pierwszych latach wolności zmagali się z ogromnym kryzysem związanym przede wszystkim z zerwaniem łańcuchów dostaw. Doprowadziło to do zwycięstwa obecnego autorytarnego prezydenta Aleksandra Łukaszenki. Bardziej aktualny przypadek widzimy od kilku lat w ramach Unii Europejskiej. Brexit potrząsnął brytyjską gospodarką i rynkiem pracy, mimo wieloletnich negocjacji mających na celu powstrzymanie wszelakich turbulencji.
Ogromne korzyści z Europejskiej Wspólnoty Węgla i Stali, a następnie Europejskiej Wspólnoty Gospodarczej doprowadziły do rozrostu także innych funkcji tej instytucji w aktualny kształt pod nazwą Unii Europejskiej. Obecnie w gronie tych państw dochodzi do największej ilości wymian handlowych Polski w eksporcie. Szczególnie zwiększyło się to na skutek pandemii i utrudnienia w niektórych połączeniach handlowych.
Poza geopolityczną strefę komfortu
Dobrą, promowaną praktyką jest ekspansja na rynki zagraniczne, także tych poza granicami geopolitycznej strefy komfortu. Indeks penetracji rynków wykazuje, że na stan dzisiejszy Polska pokrywa ponad 20 proc. potencjalnych rynków. Jest to stały wzrost, który jednak długo nie osiągnie szklanego sufitu. Kluczowe w najbliższym czasie mogą się okazać kraje BRIC. Mająca ze względu na mniejszości narodowe najwięcej wspólnego z Polską Brazylia miała jednak lepiej rozbudowane kontakty handlowe z II Rzecząpospolitą niż z obecną. Aktualnie spośród 20 największych gospodarek świata (Brazylia między 6. a 9. pozycją) tylko w tam Polska nie posiada ani jednego skierowanego z kraju kompetentnego pracownika odpowiedzialnego za sprawy handlowe! Wiąże się z tym seria zamknięć placówek państwowych w najważniejszych miastach południowoamerykańskiego giganta, a także wcześniejsze wycofywanie inwestycji w branżach lotniczych, morskich oraz górniczych.
Mimo to nie da się odmówić szans na rozwój polskiego eksportu bliżej Wisły. Otwierającym się rynkiem z ogromnym potencjałem okazała się Ukraina. 1 lipca 2021 roku wprowadzona została ustawa pozwalająca po raz pierwszy w historii Ukrainy na sprzedaży gruntów rolnych. Nasze obroty handlowe z Ukrainą wciąż rosną (rosły), ustanawiając nasz kraj drugim największym partnerem handlowym wschodniego sąsiada. Ten rosnący rynek, szczególnie w sytuacji zbliżenia się państwa kierowanego przez Władimira Zełenskiego w kierunku Unii Europejskiej, staje się ogromną szansą na nasz rozwój.
Niestety aktualna sytuacja za naszą wschodnią granicą nie tylko psuje te plany, lecz może odbić się szerzej na całej naszej strukturze wymiany handlowej. Nasze obroty handlowe z Rosją, Ukrainą i Białorusią są wysokie na tle innych krajów Wspólnoty Europejskiej. Za Litwą, Łotwą i Finlandią jesteśmy bardzo silnie wyeksponowani na zerwanie ważnych łańcuchów handlowych. Dzieje się tak, gdyż niestety nie tylko eksportujemy za Bug, lecz także dużo produktów stamtąd sprowadzamy. Część z nich jest przeznaczona na konsumpcję, jednak większość jest ważnymi składowymi życia gospodarczego.
Siła napędowa gospodarki
Z sytuacją geopolityczną niestety, jak się okazuje, nie możemy zbyt dużo zrobić nawet, gdy jesteśmy członkami największego sojuszu militarnego na świecie. Ponadto pożądana przez społeczeństwo reakcja raczej nie poprawiłaby obrotów handlowych z Rosją i Białorusią. Możemy jednak zmieniać małe rzeczy, które ułatwiają w szczególności eksport małym firmom. Przykładowo zwrot VAT-u z produktów sprzedawanych za granicę jest realizowany po 60 dniach z możliwością wydłużenia. Dla małych firm eksportowych jest to zamrożenie sporej części kapitału. Tymczasem w Niemczech do takiego automatycznego zwolnienia z VAT-u wystarczy deklaracja firmy, że produkty idą na eksport.
Należy dużą uwagę przyłożyć do polskiego eksportu. Jest to siła napędowa naszej gospodarki. Jednak wielkie chęci nie wystarczą. Należy dbać o relacje handlowe i stosunki gospodarcze, szczególnie tam, gdzie potencjał z dnia na dzień rośnie. Nie zapominajmy jednak o innym motorze dobrobytu polski – małych i średnich przedsiębiorstwach, którym nieraz w tym aspekcie przydałaby się pomocna dłoń.