fbpx
piątek, 19 kwietnia, 2024
Strona głównaBiznesJakie są perspektywy polskiego rynku zbóż? Trudno o optymizm

Jakie są perspektywy polskiego rynku zbóż? Trudno o optymizm

Tegoroczne polskie zbiory zbóż – jak wynika z najnowszych danych Głównego Urzędu Statystycznego – wyniosły około 36 mln ton, co stanowi wynik o 4 procent wyższy od osiągniętego podczas żniw w roku 2021. Czy w najbliższych latach powinniśmy spodziewać się ustawicznego rozwoju sektora? Otóż nie jest to takie proste.

Prognozy (wciąż czekamy na oficjalne dane) wskazują, że w obecnym roku Wspólnota wyprodukowała 269 mln ton zbóż (spadek o 6,8 proc. r/r). Zwyżkową tendencję obserwować możemy natomiast na unijnym rynku roślin oleistych, których UE wyprodukowała około 31,9 mln ton (wzrost o 7,2 proc. r/r) oraz białkowych – 3,9 mln ton (wzrost o 5,1 proc. r/r).

Polska – na tle innych państw Unii Europejskiej – wygląda nie najgorzej. W tym roku produkcja podstawowych zbóż z mieszankami była nieznacznie wyższa od ubiegłorocznej (wzrost 0,4 proc. r/r), ale prawdziwy boom odnotowano przy zbiorach rzepiku i rzepaku, które ocenia się na 3,7 mln ton – to o 15 proc. więcej niż przed rokiem. Wydawać by się więc mogło, że sytuacja na krajowym rynku zbóż jest stabilna i przy odpowiednim kształtowaniu gospodarki rolnej czekają nas tłuste lata – nic bardziej mylnego.

Międzynarodowy kataklizm

Sektor produkcji zbożowej, jak każdy inny dział europejskiej gospodarki, pozostaje ściśle skorelowany z trudną sytuacją międzynarodową. Gdy pod uwagę weźmiemy potężny wzrost inflacji w całej w zasadzie Unii Europejskiej, niekorzystny dla rolników kurs euro do dolara, horrendalnie wysoki wzrost wydatków na energię, rujnującą rolników politykę Zielonego Ładu, zagrożenie stabilności sektora hodowli zwierząt czy wyższe ceny na rynku środków niezbędnych do produkcji rolnej w sektorze upraw to zauważymy, że sytuacja – najdelikatniej mówiąc – stabilna nie jest.

Rolnicy wciąż odczuwają daleko idącą niepewność, ponieważ sztywne granice, które jeszcze niedawno wyznaczały poziom bezpieczeństwa ekonomicznego gospodarstw rolnych, dawno temu zostały przekroczone. Jeszcze wiosną bieżącego roku, gdy pojawiały się pierwsze poważne sygnały dotyczące lawinowo rosnących cen na rynku nawozów, saletra amonowa kosztowała 3000 zł za tonę. Wówczas to rząd uruchomił specjalny program pomocy dla rolników – jedyny taki w Unii Europejskiej – by nieco zrównoważyć ogromne koszty ponoszone przez gospodarzy. Dziś za tonę saletry amonowej zapłacić trzeba około… 6000 zł. A dopóki ceny gazu (będącego najważniejszym kosztem podczas produkcji nawozów) nie spadną, nie ma co się spodziewać poprawy trudnej sytuacji.

Niepewność względem rentowności gospodarstw może rzutować na wskaźniki produkcyjne w kolejnych latach. Nie należy spodziewać się ustabilizowania sytuacji do czasu zakończenia konfliktu zbrojnego na terytorium Ukrainy i zapełnienia rynkowej luki powstałej w wyniku licznych sankcji nałożonych na Rosję.

Zielony topór

Sektor produkcji zbóż – poza problemami w znacznej mierze niezależnymi od działań Brukseli – musi liczyć się także z trudnościami, które dobrowolnie na rolników narzuciła Komisja Europejska. Mowa tu o strategii Europejskiego Zielonego Ładu. Jego efekty uderzą w sektor zbożowy pośrednio i bezpośrednio.

Z jednej strony bowiem silne uderzenie sektorowe wymierzone zostało w potężny rynek zbytu produktów zbożowych. Mowa tu o sektorze hodowli zwierząt, którego ograniczenia spodziewać należy się w kontekście wymogów stawianych przez unijne strategie, na których realizację nie stać rolników w UE – im dalej na wschód, tym sytuacja robi się trudniejsza.
Ograniczenie możliwości hodowli zwierząt – a to jedno z niewyartykułowanych wprost założeń Zielonego Ładu – oznacza niższy popyt na zboże paszowe, co nie przełoży się na wzrost popytu na zboże konsumpcyjne, czyli przeznaczone do spożycia przez człowieka. Problem jest ogromny, ponieważ większość produkowanego w UE zboża to właśnie zboże dostarczane na rynek dla zaspokojenia potrzeb sektora paszowego.

Pozostaje jednak także cały szereg zagrożeń bezpośrednich, które rolnicy odczuwają już dziś. Mowa tu o ograniczeniu możliwości stosowania nawozów i środków ochrony roślin o nawet 50 procent czy o obowiązkowym odłogowaniu oraz obligatoryjnym przeznaczeniu 25 proc. areału na niskotowarową produkcję ekologiczną. Komisja Europejska uparcie twierdzi, że największe w historii kajdany nałożone rolnikom nie przełożą się na spadek produkcji zbożowej. Nie ma chyba sensu komentować tej nielogicznej konstatacji. Musimy natomiast zadać sobie fundamentalne pytanie – co dalej? Bezpieczeństwo żywnościowe od dekad nie było tak ważne jak dziś. Wie to Putin, który postanowił zaatakować ukraiński sektor rolny wykorzystując schematy znane z czasu Wielkiego Głodu. Europejscy dygnitarze postanowili natomiast opuścić w tej walce gardę w zamian za korzyści dla Niemiec i Francji. Być może przypadkowym (a może nie?) jest fakt czasowej zbieżności między ogłoszeniem założeń Zielonego Ładu a umową między Unią Europejską i krajami MERCOSUR. Unia poświęca na ołtarzu biznesu europejskie rolnictwo w zamian za możliwość w zasadzie niekontrolowanej wysyłki niemieckich i francuskich produktów chemicznych i motoryzacyjnych do najważniejszych graczy w Ameryce Południowej.

Perspektywy dla młodych?

Wybiegając myślą naprzód, należy zadać sobie pytanie, co stanie się z unijnymi gospodarstwami rolnymi, gdy przejmować je będą kolejne pokolenia? Czy chęci kontynuowania sztafety pokoleniowej i przejęcia ojcowizny okażą się tak silne, by skłonić młodych do prowadzenia prawdopodobnie nierentownych gospodarstw? Niekoniecznie.

Coraz więcej młodych rolników jest także zmuszonych do prowadzenia pobocznej działalności gospodarczej. Jeśli ten model będzie się rozprzestrzeniał, już niedługo okazać się może, że bezpieczeństwo żywnościowe Europy to tylko mgliste wspomnienie. Wtedy będziemy już bowiem na łasce mądrzejszych państw, które postanowiły nie niszczyć swojego sektora produkcji żywności. Podziękować za ten stan rzeczy będziemy wówczas mogli unijnym komisarzom i reszcie polityków, którzy przyglądali się temu kataklizmowi z założonymi rękoma.

 

Jacek Podgórski
Jacek Podgórski
Dyrektor Forum Rolnego Związku Przedsiębiorców i Pracodawców. Członek zespołu problemowego ds. ubezpieczeń społecznych oraz zespołu problemowego ds. międzynarodowych Rady Dialogu Społecznego. Były dyrektor Forum Podatkowo-Regulacyjnego w Departamencie Prawa i Legislacji ZPP. Wieloletni dyrektor Instytutu Gospodarki Rolnej. Autor licznych publikacji z zakresu funkcjonowania gospodarki rolnej Polski i Unii Europejskiej. Były dziennikarz i felietonista.

INNE Z TEJ KATEGORII

Branża IT redukuje zatrudnienie i zwiększa długi

O 1/3 wzrosło w ciągu dwóch lat zadłużenie branży IT – wynika z najnowszych danych Krajowego Rejestru Długów. Sektor „skazany na rozwój” powoli zaczyna być ofiarą własnego sukcesu. Jego długi wynoszą obecnie 264 mln zł, ale jeszcze więcej, bo prawie 400 mln zł, firmy informatyczne muszą odzyskać od swoich klientów.
4 MIN CZYTANIA

Nadchodzą jeszcze trudniejsze czasy dla małych sklepów. Ich liczba systematycznie maleje

Po ponad dwóch latach przerwy powrócił 5-procentowy VAT na żywność. Sieci dyskontów, które toczą wojnę o klientów, kuszą obietnicą, że cen nie podniosą, bo podatek wezmą na siebie. Korzystna dla klientów zapowiedź może okazać się zabójcza dla i tak słabnących i znikających z rynku małych sklepów.
5 MIN CZYTANIA

Zatory płatnicze uderzają w sektor MŚP. Czy sposobem na nie może być faktoring?

Od 2020 r. UOKiK ma uprawnienia do zwalczania zatorów płatniczych, które są szczególnie groźnie dla mikro-, małych i średnich przedsiębiorstw. Rosnące w kolejnych latach liczby i kwoty nakładanych kar pokazują, że nie jest łatwo rozwiązać ten problem systemowo. Ale przedsiębiorcy zabezpieczają się przed zatorami również na własną rękę. Wykorzystują do tego faktoring.
3 MIN CZYTANIA

INNE TEGO AUTORA

Jak uzdrowić krajową legislację?

W Polsce o procesie legislacyjnym trudno dziś mówić bez emocji. Złośliwie można by powiedzieć, że jest to wprawdzie proces, ale nie stanowienia prawa, tylko jego masowej produkcji. I to produkcji marnej jakości. Nie pozostaje to bez znaczenia dla biznesu, który o legislacji myśli z uzasadnioną trwogą.
6 MIN CZYTANIA

Obudzić z marazmu polski rynek pracy!

Polski rynek pracy w niedalekiej przyszłości będzie borykać się z niedoborem pracowników znacznie przewyższającym dzisiejsze, sygnalizowane przez przedsiębiorców, problemy. Wskaźniki demograficzne nie pozostawiają tu złudzeń. Pozostaje tu zatem pytanie – co robić?
5 MIN CZYTANIA

Polska powinna mieć swoją rakiję

Produkcja destylatów to element tradycji i kultury wielu regionów świata. Polska wcale nie jest tu białą plamą na mapie świata, ale od innych miejsc w samej choćby Unii Europejskiej odróżnia nas to, że wytwarzanie trunków o „słusznym” woltażu w domowych warunkach jest nad Wisłą po prostu nielegalne.
4 MIN CZYTANIA