Niedawno zakładałem konto firmowe w jednym z większych banków działających w Polsce. Konsultantka zadawała mi cały szereg pytań na temat różnych kwestii. Nagle zapytała:
– Czy płaci pan podatki w Stanach Zjednoczonych?
– Nie – odpowiedziałem zaskoczony. Ale obawiając się, że zaraz zacznie wymieniać listę wszystkich państw świata po kolei z tym samym pytaniem, dodałem od razu: Nie płacę podatków także w Burkina Faso ani na Kiribati. Natomiast niedawno byłem w Czechach i tam płaciłem VAT, kiedy robiłem zakupy.
– Takich pytań nie mam. Tylko to jedno pytanie dotyczące Stanów Zjednoczonych.
Oczywiście te dane przesyłane są do USA na podstawie umowy międzynarodowej, w której Amerykanie zażądali, żeby banki pytały o te kwestie Bogu ducha winnych Polaków. Jak zwykle pretekstem jest zorganizowana przestępczość i pranie brudnych pieniędzy, tak samo jak w przypadku osób zajmujących eksponowane stanowiska polityczne. Ale czy na tym polega wolność, by jakieś zaoceaniczne państwo interesowało się, gdzie uczciwy człowiek płaci podatki? Toż to zwykły zamordyzm, na który zgodziły się polskie władze.
Oliver Bullough w książce Kamerdyner świata. Jak Wielka Brytania wstąpiła na służbę u oligarchów, kleptokratów i kombinatorów próbuje udowodnić tezę, że polityka Londynu po zakończeniu II wojny światowej ma na celu tworzenie warunków dla bogatych oszustów z całego świata, aby lokowali pieniądze właśnie na Wyspach i terytoriach zależnych: „Wielka Brytania straciła imperium, ale znalazła dla siebie nową rolę. To rola amoralnego służącego dużych pieniędzy (niezależnie od ich pochodzenia), który wykorzystuje wielowiekowe doświadczenie budowania imperium, by pomóc właścicielom majątków w unikaniu jakiejkolwiek odpowiedzialności”. W kolejnych rozdziałach podaje przykłady na potwierdzenie tej tezy. Po pierwsze, problem tzw. eurodolarów, które z jednej strony były dolarami, a z drugiej nie podlegały ograniczeniom nałożonym na zwykłe dolary. Po drugie, raje podatkowe, takie jak Brytyjskie Wyspy Dziewicze czy Kajmany, gdzie bogaci uciekają przed fiskusem. Po trzecie, Gibraltar, który stał się mekką hazardową. Po czwarte, szkocka spółka partnerska z ograniczoną odpowiedzialnością, która pozwala chronić majątek przed nadmiernym opodatkowaniem i ukrywać tożsamość właściciela.
Dlaczego to wszytko – zdaniem autora – jest takie złe? Dlatego, że rezultatem ukrywania pieniędzy przed fiskusem jest mniej pieniędzy w państwowym worze bez dna. Politycy mają mniej pieniędzy na budowę szkół, szpitali i wielu innych rzeczy. Niestety Oliver Bullough promuje błędny pogląd, że dochody (podatki) i wydatki publiczne powinny być jak największe. Widać wyraźnie, że autor stoi na stanowisku rozbudowanego państwa maksimum i z tej pozycji krytykuje „kamerdynerską” działalność Wielkiej Brytanii, która przecież nie szkodzi Zjednoczonemu Królestwu, ale państwom trzecim. Jestem przeciwnego zdania. To bardzo dobrze, kiedy politycy mają MNIEJ pieniędzy, bo dzięki temu MNIEJ zmarnotrawią, mniej rozkradną i będzie mniejsza korupcja. A te wszystkie niekorzystne zjawiska są nierozerwalnie związane właśnie z nadmiernymi wydatkami publicznymi. Im te wydatki są wyższe, tym zjawisko jest bardziej powszechne. Tracą na tym przede wszystkim zwykli obywatele, którzy obciążani są coraz wyższymi podatkami. Dlatego podatki (dochody państwa) powinny być niskie i również JAK NAJNIŻSZE powinny być wydatki państwa. Dlatego tak istotne jest to, by politycy zrezygnowali z zarządzania wieloma dziedzinami życia, którymi się zajmują, mniej wydawali i dzięki temu mogli znacznie mniej zabierać podatnikom. Drastycznym przykładem na to, jak państwa NIE POWINNY wydawać pieniędzy podatników, jest wymuszany przez Unię Europejską pretekst w postaci „ratowania planety”.
Zmniejszenie wartości finansów publicznych (dochodów i wydatków) spowoduje pojawienie się dwóch pozytywnych zjawisk. Po pierwsze, unikanie płacenia podatków przestanie się opłacać, bo unikanie płacenia niskich stawek podatkowych byłoby zbyt dużym ryzykiem w stosunku do uzyskanych korzyści. Po drugie, mniejsze wydatki publiczne ograniczają okazje polityków do korumpowania się. Ale na to politycy nigdy się nie zgodzą. Wymyślą tysiąc argumentów, że tak się nie da i tak nie można. Dlaczego? Bo zostają politykami właśnie po to, żeby mieć dostęp do jak największych pieniędzy podatników w celu ich defraudowania. Tak to wygląda we wszystkich państwach świata, choć oczywiście z różnym nasileniem, co pokazuje coroczny Indeks Odczuwania Korupcji Transparency International. Szczególnie wyraźnie pokazują to też ostatnie miliardowe afery korupcyjne z udziałem eurokratów.
U autora ewidentnie wychodzi lewicowe myślenie. Rażącym błędem merytorycznym Bullougha jest stwierdzenie, że dzięki zasadom keynesizmu odbudowano świat po Wielkim Kryzysie. Było dokładnie odwrotnie. Najnowsze badania jednoznacznie wskazują, że wprowadzenie zasad keynesizmu w postaci przede wszystkim New Dealu Roosevelta nie tylko nie pomogło odbudować światowej gospodarki po Wielkim Kryzysie, ale na dodatek tę odbudowę opóźniło. Brytyjczyk twierdzi też, że umowy o unikaniu podwójnego opodatkowania mają wadę polegającą na tym, że „jeśli jeden kraj ma znacznie niższe podatki niż drugi, to firmy z siedzibą w tym pierwszym mogą radykalnie obniżyć wielkość sum wpłacanych do rządowego skarbca w tym drugim”. Czy uważa zatem, że aby uniknąć tej „wady”, należy pozostawić podwójne opodatkowanie, które jest skrajnie niesprawiedliwe i zwielokrotniłoby negatywne zjawiska, z którymi chce walczyć Bullough? Autor podpiera się też skrajnie lewicowym ekonomistą Shonfieldem, który uważa, że państwo powinno mieć pieniądze na cele społeczne, czy – UWAGA! – nacjonalizacje.
Kiedy potrzebne jest pranie pieniędzy? Wydaje się, że przede wszystkim w trzech sytuacjach. Po pierwsze, kiedy firmy chcą uniknąć wysokiego, nadmiernego opodatkowania. Wtedy ukrywają pieniądze w rajach podatkowych. Po drugie, w sytuacji korupcyjnej, najczęściej kiedy firmy wręczają łapówki politykom, np. przy okazji przetargów publicznych. Wtedy dochodzi do defraudacji publicznych pieniędzy. Po trzecie, kiedy przestępcy prowadzą nielegalną działalność, taką jak, przemyt, handel narkotykami czy handel ludźmi.
Przestępstwa należy zwalczać – to oczywiste. Ale optymalizacja podatkowa to nic złego. Jest wyłącznie odpowiedzą na brutalne próby zagarnięcia coraz większych pieniędzy ciężko pracujących ludzi poprzez nadmierne opodatkowanie. Gdyby podatki były niskie, nikt nie unikałby ich płacenia i nie potrzebowałby optymalizacji podatkowej. Podobnie niczym złym nie jest przemyt – to po prostu inna nazwa handlu międzynarodowego, który z jakichś względów został arbitralnie przez jakieś państwo zabroniony. Zgoda – handel ludźmi powinien być zakazany, ale narkotykami – już niekoniecznie. Natomiast aby przedsiębiorcy chcieli inwestować i prowadzić swoją działalność, muszą mieć do tego odpowiednie warunki. Właśnie dlatego powinna istnieć pełna tajemnica bankowa. Podatki muszą być niskie i nie powinno być podatków dochodowych, bo one sprawiają, że każdy musi się spowiadać państwu ze swoich dochodów. Rządu nie powinno interesować pochodzenie posiadanego majątku czy oszczędności, dopóki nie udowodni, że pochodzą one z przestępstwa. Niestety Bullough popiera takie działania, jak wprowadzony w 2018 r. w Wielkiej Brytanii nakaz wyjaśnienia pochodzenia majątku, co jest zwykłym bolszewizmem. To nie właściciel powinien się tłumaczyć, skąd pochodzą jego pieniądze.
Mimo wymienionych wyżej mankamentów reportaż opisuje w sposób interesujący problemy, które niekoniecznie są publicznie znane i powszechnie rozumiane. Książkę dobrze się czyta. Wbrew temu, co piszą niektórzy recenzenci, została napisana przystępnym językiem. Nie odczułem skomplikowania spraw finansowych czy gospodarczych, o których pisze autor. Została zrobiona dobra redakcja tekstu. Nie ma nadmiaru błędów, jak często się zdarza w wielu publikacjach. Razi natomiast politpoprawnościowe podejście do spraw językowych. W książce pojawiły się wyrazy-dziwolągi, jak ministra czy polityczka. Mówi się raczej „pani minister” i „pani polityk”. Poprawnie pisze się „na Ukrainie”. Przypominam, że formy „w Ukrainie”, „do Ukrainy” przez najnowsze słowniki i wydawnictwa poprawnościowe są uważane za niepoprawne. Pojawiły się też błędy tłumaczeniowe, niepoprawione przez korektora – nie ma państwa Jordan. To prawdopodobnie błędne tłumaczenie z angielskiego słowa Jordan, co po polsku oznacza państwo o nazwie Jordania.
Swoją drogą, ciekawy byłby reportaż o zakulisowych zmaganiach w zakresie procesu legislacyjnego w Unii Europejskiej, który by wyjaśnił kto, komu, za co i ile płaci łapówek. Oliver Bullough raczej by takiej książki nie napisał, bo cała ta korupcja jest wynikiem polityki, jaką autor popiera, czyli wysokich dochodów i wydatków państwa i związanego z tym interwencjonizmu rządzących. Co więcej, nie jest nawet pewne, czy autor w ogóle rozumie te podstawowe zależności ekonomiczne. Książka Kamerdyner świata świadczy o tym, że raczej niekoniecznie.
Oliver Bullough, Kamerdyner świata. Jak Wielka Brytania wstąpiła na służbę u oligarchów, kleptokratów i kombinatorów, WAB, Warszawa 2023.
Tomasz Cukiernik
Każdy felietonista FPG24.PL prezentuje własne opinie i poglądy